“Arsenal zremisował z Manchesterem City w hicie Premier League, chociaż trzeba powiedzieć, że drużyna Jakuba Kiwiora rozegrała dwie zupełnie różne połowy. Pierwsza była udana, ale o drugiej zupełnie nie można tego powiedzieć. Wyjątkowo rozgoryczeni mogą być zwłaszcza dwaj zawodnicy, z których jeden jest konkurentem Polaka o miejsce w składzie. Serwis statystyczny OptaJoe brutalnie podsumował ich grę.”, — informuje: www.sport.pl
Arsenal zanikł w meczu z Manchesterem City. Kompromitujący występ konkurenta Jakuba Kiwiora Londyńczycy skupili się na obronie korzystnego rezultatu i grali bardzo, ale to bardzo zachowawczo, zupełnie nie jak pretendent do tytułu mistrzowskiego. Statystyki z drugiej części gry są druzgocące: City miało 90 proc. posiadania piłki, oddało 17 strzałów (dziewięć celnych) i miało 391 podań. Natomiast zespół Mikela Artety był przy piłce przez 10 proc. czasu, oddał jeden strzał (w dodatku niecelny) i wymienił zaledwie 54 podania. Wyjątkowo nie popisali się też poszczególni zawodnicy.
Cały mecz rozegrał Kai Havertz, który miał siać popłoch w defensywie Manchesteru City. Aczkolwiek trudno to zrobić, jeśli na pięć prób podania, żadna nie okazuje się skuteczna. Na szczęście dla Niemca „przebił” go Jurrien Timber, czyli konkurent Jakuba Kiwiora w walce o miejsce w składzie. Holender, który zszedł z boiska w doliczonym czasie drugiej połowy, sześciokrotnie zagrywał do kolegów, lecz ani razu celnie.
Tę statystykę opublikował serwis statystyczny OptaJoe. Okazuje się, że Havertz i Timber są „pierwszymi w historii zawodnikami z pola (od sezonu 2003/04), którzy rozegrali ponad 89 minut w meczu Premier League i nie podali celnie do kolegi z drużyny”. „Plan” – gorzko skwitowano ich postawę, ale wydaje się, że i całego Arsenalu.
Arsenal nie imponował, ale o mało nie pokonał Manchesteru City. Po meczu było gorąco Mimo tak mizernych statystyk londyńczycy mogą czuć ogromny niedosyt. Zwycięstwo wymknęło im się z rąk dosłownie w ostatniej chwili – po zamieszaniu podbramkowym w ósmej minucie doliczanego czasu gry na 2:2 trafił John Stones.
Po ostatnim gwizdku na płycie Ethiad Stadium nie zrobiło się spokojniej. Erling Haaland, który po wyrównującej bramce rzucił piłką w głowę Gabriela Magalhaesa, zaczął szarpać się z Brazylijczykiem. Po chwili rozdzielało ich kilku zawodników, w tym Kiwior. Zresztą Polak został doceniony przez brytyjskie media za swój kilkunastominutowy występ.