“Iga Świątek i czołowe tenisistki wskazują od dawna, że jest zbyt wiele obowiązkowych turniejów w kalendarzu WTA. Carlos Alcaraz przyznał ostatnio, że jego zdaniem „chcą nas zabić”, gdy był pytany o napięty terminarz. Lider rankingu ATP Jannik Sinner odpowiada im inaczej: „Nie musisz grać, jak nie chcesz”.”, — informuje: www.sport.pl
Na Twitterze tłumaczyła to Joanna Sakowicz-Kostecka, komentatorka i ekspertka Canal+ Sport. – Pamiętajmy, że do rankingu liczy się 18 startów (cztery imprezy wielkoszlemowe, sześć imprez WTA 1000 łączonych, czyli zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet, jeden turniej WTA 1000 niełączony, siedem najlepszych startów z pozostałych turniejów), a do tego WTA Finals. Za każde wycofanie z obowiązkowych turniejów: 0 pkt i kara zgodna z taryfikatorem – napisała dziennikarka.
Alcaraz o terminarzu W ostatnich dniach dyskusja objęła także męskie rozgrywki. Zaczęło się od słów Carlosa Alcaraza, trzeciego dziś tenisisty świata. Hiszpan zapytany podczas odbywającego się w poprzedni weekend turnieju Laver Cup w Berlinie o wymagający harmonogram, przyznał: „Prawdopodobnie chcą nas w jakiś sposób zabić. Wielu zawodników opuszcza dziś turnieje z powodu kontuzji. Czasem nie mam ochoty jechać na dany turniej. Nie będę kłamać – czułem się tak już kilka razy. Czasami w ogóle nie czuję motywacji. Ale jak mówiłem wiele, wiele razy – gram najlepiej w tenisa, gdy się uśmiecham i czerpię z tego przyjemność na korcie”.
Lider rankingu ATP Jannik Sinner podczas konferencji prasowej przed turniejem w Pekinie został niedawno zapytany o wypowiedź Carlosa Alcaraza. – Terminarz od lat jest trudny. Ale jako zawodnicy, nadal możemy wybierać, gdzie chcemy grać, a gdzie nie. Oczywiście są turnieje obowiązkowe, ale nadal mamy pole manewru. W tym roku odbyło się wiele turniejów, ale nie musisz w nich grać. Jeśli nie chcesz, nie graj. Dla przykładu, w poprzednim sezonie nie występowałem w niektórych imprezach, bo wolałem potrenować w tym czasie – powiedział Włoch.
Sinner patrzy inaczej Sinner ma rację, że tenisiści nie muszą grać wszędzie, nawet w obowiązkowych turniejach. Wiąże się to jednak ze stratą punktów w rankingu i karami finansowymi, jak wskazała Sakowicz-Kostecka. Do tego spadek w zestawieniu może mieć potem wpływ na szanse danego tenisisty w kolejnych imprezach, może stracić np. rozstawienie w Wielkim Szlemie. Część zawodników i tak decyduje się z różnych względów na przerwy, jak np. Iga Świątek obecnie po US Open czy Aryna Sabalenka w lipcu.
W przypadku Carlosa Alcaraza pojawiają się tym większe wątpliwości, że Hiszpan występuje w wielu zawodach, a nie skupia się jedynie na obowiązkowych startach. W tym sezonie wziął udział już w dwóch imprezach pokazowych: wspomniany Laver Cup w Berlinie oraz mecz z Rafaelem Nadałem w marcu organizowany przez platformę Netlifx.
Do tego Alcaraz ma także wystąpić m.in. w Six Kings Slam – imprezie pokazowej organizowanej w Arabii Saudyjskiej w dniach 16-19 października, gdzie zagrają także Rafael Nadal, Novak Djoković, Jannik Sinner, Daniił Miedwiediew oraz Holger Rune.
Z kolei rok temu Hiszpan przystąpił do nieoficjalnych mistrzostw świata par mieszanych Hopman Cup, które wróciły do kalendarza w środku sezonu. Niemniej rywalizujący także niedawno w Laver Cup Taylor Fritz, finalista tegorocznego US Open, tłumaczy, że porównywanie występów oficjalnych do pokazowych nie ma sensu.
– Starty w zawodach pokazowych a rangi ATP nie są porównywalne pod względem wypalenia: fizycznego, a zwłaszcza psychicznego. Turnieje głównego cyklu mogą trwać ponad pięć dni w tygodniu, trzeba być skupionym na korcie i poza nim. W pokazówkach dobrze się bawimy, a wydarzenie trwa zwykle jeden lub dwa dni. Nie musisz też forsować swojego ciała i nie pojawia się absolutnie żadne zmęczenie psychiczne czy stres. Pod wieloma względami występ w pokazówce jest bardzo podobny do tygodnia odpoczynku – napisał Amerykanin na Twitterze.
Na tej samej platformie głos zabrał również australijski tenisista John Millman, ale w kontekście turniejów rangi ATP. – Nie jestem pewien, czy podoba mi się w ogóle idea „obowiązkowych turniejów”. Wzmacnia to cały produkt, jakim jest „męski tenis”, ale zniechęca organizatorów danych imprez do rozwoju w niezbędnym tempie. Jeśli zorganizujesz świetne zawody, zawodnicy i tak przyjadą – wskazał Millman.
Dyskusja między tenisistami Prawda jest też taka, że zupełnie inna jest perspektywa tenisistów znajdujących się w absolutnej czołówce, jak Alcaraz, Sinner czy Fritz, a inaczej patrzą na rozgrywki tenisiści z niższym rankingiem – z drugiej czy trzeciej „setki” ATP. Ci drudzy zwykle muszą grać w większej liczby turniejach, by poradzić sobie z kosztami, jakie ciążą w tenisie – m.in. loty, noclegi, wynagrodzenie dla współpracowników. Rzadko wygrywają cały turniej, by w ten sposób zrekompensować koszty. Najlepsi zaś gromadzą więcej spotkań, bo z uwagi na swoją dyspozycję wygrywają więcej spotkań.
Temat ten prawdopodobnie będzie wracał, bo kolejni tenisiści zabierają głos. W piątek Caroline Garcia podzieliła się z kibicami informacją w social mediach: „Guadalajara to ostatni mój turniej w sezonie 2024. To nie była łatwa decyzja, ponieważ w tenisie każdy tydzień przerwy to jak pozostawanie w tyle – utrata punktów rankingowych i „przegapienie” okazji. Ale wiem, że to właściwa decyzja, aby wrócić silniejszym w 2025 roku i znów walczyć o wielkie chwile. Fizycznie doszłam do granic możliwości, próbując odzyskać siły podczas zawodów, ale to po prostu nie działa. Potrzebuję więcej czasu wolnego, aby się odpowiednio wyleczyć”.