“Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych kontroluje przemieszczanie się rosyjskich dyplomatów i ich bliskich. – Podejrzewam, że w przypadku niezastosowania się do tych ograniczeń, nasze służby chcą mieć podstawy do ich wydalenia z Polski – powiedział były oficer wywiadu i ekspert ds. bezpieczeństwa Tomasz Broniś w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.”, — informuje: wiadomosci.gazeta.pl
O co chodzi: Zgodnie z decyzją MSZ przemieszczanie się rosyjskich dyplomatów, urzędników konsularnych i członków ich rodzin jest w Polsce kontrolowane od 1 czerwca bieżącego roku – poinformowała „Rzeczpospolita”. W związku z tym muszą oni przebywać wyłącznie na terenie województwa, w którym pełnią swoje funkcje, a ewentualne podróże wymagają zgłoszenia i podania szczegółów. Jest to odpowiedź MSZ na rosyjskie akcje dywersyjne, takie jak podpalenia organizowane na terenie Polski.
Jaki jest cel restrykcji? – Rosja zna tylko język siły, więc kierunek jest słuszny. Po drugie, nasze służby chcą mieć ich pod kontrolą, a także podejrzewam, że w przypadku niezastosowania się do tych ograniczeń, podstawy do ich wydalenia z Polski – wyjaśnił były oficer wywiadu i ekspert ds. bezpieczeństwa Tomasz Broniś w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
„Sygnał ostrzegawczy”: Radosław Sikorski ogłosił decyzję dotyczącą restrykcji dla rosyjskich dyplomatów po posiedzeniu Rady ds. Zagranicznych Unii Europejskiej, które odbyło się pod koniec maja. – Mamy dowody na to, że państwo rosyjskie bierze udział w autoryzowaniu dywersji także w naszym kraju. Mamy nadzieję, że Federacja Rosyjska potraktuje to jako bardzo poważny sygnał ostrzegawczy – mówił wówczas szef MSZ.