27 października, 2024
Wielki problem polskiej medalistki MŚ. I aż trafiła do "MasterChefa" thumbnail
Sport

Wielki problem polskiej medalistki MŚ. I aż trafiła do „MasterChefa”

„Myślisz, że to jest dobre połączenie?” – takie z pozoru proste pytanie od Michela Morana dostała nagle Olga Michałkiewicz. I wzbudziło ono w niej lekki niepokój. Polska olimpijka, medalistka mistrzostw świata i Europy wzięła niedawno udział w jednej z edycji popularnego programu „MasterChef” i opowiada nam o jego kulisach oraz sytuacjach, których w telewizji się nie pokazuje. Ale to wciąż dopiero początek. Michałkiewicz postanowiła bowiem drastycznie odmienić swoje życie. I to nie dlatego, że w pewnym momencie kariery musiała żyć za 1300 zł miesięcznie. Jej ciało jako pierwsze zaczęło dawać sygnały, że dzieje się coś niepokojącego. ]]>”, — informuje: przegladsportowy.onet.pl

Przegląd Sportowy OnetWioślarstwoWielki problem polskiej medalistki MŚ. I aż trafiła do „MasterChefa”

„Myślisz, że to jest dobre połączenie?” – takie z pozoru proste pytanie od Michela Morana dostała nagle Olga Michałkiewicz. I wzbudziło ono w niej lekki niepokój. Polska olimpijka, medalistka mistrzostw świata i Europy wzięła niedawno udział w jednej z edycji popularnego programu „MasterChef” i opowiada nam o jego kulisach oraz sytuacjach, których w telewizji się nie pokazuje. Ale to wciąż dopiero początek. Michałkiewicz postanowiła bowiem drastycznie odmienić swoje życie. I to nie dlatego, że w pewnym momencie kariery musiała żyć za 1300 zł miesięcznie. Jej ciało jako pierwsze zaczęło dawać sygnały, że dzieje się coś niepokojącego.

27 października 2024, 11:34

Olga MichałkiewiczOlga Michałkiewicz (Foto: Jakub Barański/400 mm.pl / newspix.pl)
  • Wioślarka odsłania kulisy programu „MasterChef” z perspektywy uczestniczki. Od wielogodzinnych nagrań po wymagających i surowych jurorów
  • Olga Michałkiewicz to olimpijka z Tokio, a także wielokrotne medalistka mistrzostw świata i Europy. Kilka miesięcy temu zawiesiła jednak karierę. Bolało ją, jak wiele poświęciła dla sportu, w którym nie zawsze nagroda była współmierna do poniesionego wysiłku
  • — Nigdy pieniądze nie były dla mnie najważniejsze, ale w którymś momencie doszło do mnie, że tak się nie da żyć, jako 30-letni, dorosły człowiek za 1300 zł miesięcznie — mówi o swoich realiach
  • Rok temu usłyszała diagnozę: depresja. Rutynowe badania skłoniły ją do sięgnięcia po pomoc u specjalisty. Przez dłuższy czas nie radziła sobie z emocjami, była zamknięta i izolowała się od innych, aż postanowiła zacząć działać
  • Więcej ciekawych historii znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet

„One” to cykl rozmów Edyty Kowalczyk. Bohaterkami są kobiety, których sport stał się sposobem na życie, ale bycie sportowcem to niejedyna rola, jaką w nim odgrywają. Kobiecy punkt widzenia i kobiece rozmowy.

Edyta Kowalczyk: Smaki mogą przenosić do świata wspomnień z przeszłości?

Olga Michałkiewicz: Tak. Kiedy w programie spróbowałam karpatki w wykonaniu Magdy Gessler, miałam wrażenie, że znów mam 7 lat i bawię się z kuzynostwem w domu moich dziadków. Karpatka Magdy miała smak tej z mojego dzieciństwa – słodki, maślany, z nutą wanilii. Mój tata ma 11 rodzeństwa, a jego siostry, moje ciocie, od zawsze były specjalistkami od wypieków, więc karpatka często gościła na stole. Zresztą dom na wsi był zawsze pełen ludzi. Na ogromnej działce, na której stał dom dziadków, spędzaliśmy mnóstwo czasu, bawiliśmy się i tylko w międzyczasie wpadało się, żeby zgarnąć ze stołu jakiś smakołyk. Z kolei dziś moje ulubione połączenie smakowe to przełamywanie smaku sera, owocami.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

To właśnie bliscy zaszczepili w tobie pasję do gotowania?

Sobotnie poranki w moim domu rodzinnym spędzałam na przygotowywaniu pancake’ów dla wszystkich. Mam czwórkę rodzeństwa, więc żeby przygotować je dla 7-osobowej rodziny, trzeba było poświęcić sporo czasu. Czasami pomagał mi młodszy brat. Moi rodzice, jak i rodzeństwo, świetnie gotują. Zresztą do tej pory często coś razem przyrządzamy. To nas bardzo mocno scala.

Całą siódemką oglądaliśmy zawsze program „MasterChef”. Kiedyś w domach miewało się jeden telewizor, więc w weekendy trzeba było wybrać coś, co odpowiadałoby wszystkim. Co ciekawe, rodzicom powiedziałam, że jeśli nie wyjdzie mi ze sportem, to pójdę do liceum gastronomicznego. W sporcie zostałam, ale pasja do gotowania towarzyszyła mi przez cały czas. Przez pięć lat moją współlokatorką z pokoju na zgrupowaniach była Maria Wierzbowska i zawsze na wyjazdach wspólnie oglądałyśmy programy kulinarne, np. Jamiego Olivera. Z czasem zabierałam ze sobą nawet płytę indukcyjną, na której przygotowywałyśmy potrawy. Kiedy wracałam ze zgrupowań reprezentacji, spędzałam mnóstwo czasu w kuchni, potrafiłam godzinami siedzieć nad jednym daniem, by dopieścić jego smak.

Z tych podróży przywoziłaś też nowe smaki, które próbowałaś odtworzyć w domu?

Tak. Wydawało mi się, że to właśnie będzie mój as w rękawie przy okazji uczestnictwa w „MasterChefie”. Tymczasem w mojej edycji poziom był niezwykle wysoki. Gdy uczestnicy opowiadali o tym, co przygotowali już na casting online, bywało, że po raz pierwszy słyszałam w ogóle nazwę dania.

  • Czytaj także: Polka obala mit o kosmicznych zarobkach w tenisie. Dostała… 80 euro

W samym programie najbardziej fascynujące były rozmowy o gotowaniu. W gronie 22 uczestników potrafiliśmy rozmawiać wyłącznie o przepisach i wszelkich kulinarnych kombinacjach. Przez trzy tygodnie moje życie kręciło się wokół tworzenia jedzenia. Bardzo mi to odpowiadało.

Jak wyglądał program od kulis?

Na trzy tygodnie przeniosłam się do Krakowa, gdzie realizowane były nagrania. Zaczęło się od czterech dni szkolenia z szefem kuchni. Jego sugestie były także przydatne podczas samego programu. Nagrania kolejnych odcinków trwały przez dobrych kilkanaście godzin dziennie. Zaczynaliśmy od 7 rano, a kończyliśmy nieraz o 23, z przerwą na obiad. Oglądając program w telewizji, jest o tyle łatwiej, że lektor tłumaczy zasady danej konkurencji, a my często znaliśmy tych szczegółów dużo mniej. Zawsze wiedzieliśmy, ile mamy czasu na przygotowanie danej potrawy, ale stres, jaki mi towarzyszył w trakcie konkursu, był niesamowicie silny.

Na samym początku, gdy walczyliśmy o otrzymanie fartucha, czyli wejście do ścisłego grona uczestników, mieliśmy przygotować przepiórkę. Nigdy w życiu jej nie robiłam, więc pomyślałam, że jak przebrnę ten etap, to będzie ogromny sukces. Udało mi się dostać do programu po drugiej dogrywce, dzięki jabłkowo-gruszkowemu deserowi.

A jurorzy? Jacy są Magda Gessler, Michel Moran oraz Przemysław Klima?

Byli bardzo wymagający i surowi od samego początku. Miałam poczucie, że mogliby pomagać nam nieco więcej. Wiem, że to konkurs i rywalizacja między uczestnikami, ale każda sugestia jurorów była bardzo cenna. Raz udało mi się namówić Przemka na to, żeby ocenił mój sos do combra z królika. Zasugerował małą poprawkę i sos wyszedł świetny. Czasami gubi się pewność siebie przy tej presji czasu, kamerach i rywalizacji. Proste pytanie od jurora może zburzyć w głowie koncepcję dania. Na przykład w pewnym momencie podszedł do mnie Michel Moran i zapytał: „Myślisz, że to jest dobre połączenie?”. To było proste pytanie, ja byłam co do tego przekonana, że wybrałam dobrze, ale jednak pojawiła się duża wątpliwość, którą musiałam mocno zwalczyć.

  • Czytaj także: Gdy wsiadał do pociągu, powiedział: „Dbaj o synów. Ja wrócę”. Nie wrócił

Z programem pożegnałaś się w czwartym odcinku, po przygotowaniu ośmiornicy. To była prawdziwa walka z czasem.

Mieliśmy 40 minut na przygotowanie trzech dań z wykorzystaniem wszystkich składników, które przynieśliśmy ze spiżarni. Powinnam wykorzystywać po cztery z nich na jedno danie, a mnie na ostatnią konkurencję została o jedna rzecz za dużo. Po dwóch konkurencjach powiedzieli nam, że na ostatnią mamy kwadrans. Padło: trzy, dwa, jeden, start! Rzuciłam wszystko, co mi zostało na wózku na blat i szybko pobiegłam po garnki. Zostało mi zaledwie 10 minut na gotowanie. Skarmelizowałam owoce, a masłem, czosnkiem i pietruszką natarłam rybę. Usmażyłam ją z czosnkiem i rozmarynem. Wyszła idealna. Dzięki temu, jak była usmażona ta ryba, weszłam na balkon (miejsce dla uczestników, którzy przechodzą dalej w programie — red.). Jednak musiałam z niego zejść, ponieważ na moim wózku została ośmiornica, której nie wykorzystałam w gotowaniu. W tej konkurencji zawiodło to, że nie stworzyłam sobie koncepcji na samym starcie. Poza tym była to trzecia konkurencja tego dnia, złożona z trzech gotowań. Zaczynaliśmy ją około godz. 21, czułam ogromne zmęczenie. Nie dźwignęłam tego i popełniłam sporo błędów. Przyznam, że takiego stresu i walki z czasem, jak w programie, nie doświadczyłam od dawna.

  • Czytaj także: Wstrząsająca historia Wilfredo Leona. Jego żona: miałam łzy w oczach

Wioślarstwo to także wyścig z czasem i rywalkami. Można w jakikolwiek sposób porównać te schematy znane ci ze sportu do tych, które zastałaś w „MasterChefie”?

I w programie, i w sporcie mierzyłam się z zadaniami, które wydawały mi się niemożliwe do zrealizowania. W „MasterChefie” mieliśmy raz drużynową konkurencję, w której danie zaczynał robić męski duet, przez kolejny kwadrans robiła go kolejna z uczestniczek — Melania, a ja miałam to wszystko wykończyć. Gdy przyszłam na stanowisko, okazało się, że trzeba jeszcze ogarnąć rybę, zrobić jedno purée, dokończyć jeden sos, a drugi przygotować od początku. W pierwszej chwili pomyślałam, że to się nie uda, ale włączyłam wyższy bieg. Gdy podszedł do mnie Michel Moran, zapytać jak mi idzie, miałam wrażenie, że zaraz w całym tym pośpiechu uderzę go przypadkiem patelnią. W końcu wydałam talerz z daniem, które może było mało estetyczne i wyglądało dość chaotycznie, ale cel zrealizowałam. Mimo tego, że nasza grupa wypadła najsłabiej, to jednak byłam dumna, że zdołałam wszystko dokończyć.

Olga Michałkiewicz przez 15 lat zawodowo trenowała wioślarstwo. Na zdjęciu czwórka bez sternika w składzie: Maria Wierzbowska, Olga Michałkiewicz, Monika Chabel, Joanna Diettmann podczas Pucharu Świata w Poznaniu.Olga Michałkiewicz przez 15 lat zawodowo trenowała wioślarstwo. Na zdjęciu czwórka bez sternika w składzie: Maria Wierzbowska, Olga Michałkiewicz, Monika Chabel, Joanna Diettmann podczas Pucharu Świata w Poznaniu. (Foto: Adam Jastrzębowski / newspix.pl)

A w sporcie, jakie niemożliwe z pozoru misje zakończyły się sukcesem?

Pamiętam Puchar Świata w Lucernie. Walczyłyśmy w repasażu o wejście do finału A i był to jeden z najdłuższych finiszów w moim życiu, bo zaczął się jeszcze przed 500. metrem, co oznacza, że trzy czwarte dystansu musiałyśmy pokonać najszybciej, jak tylko możemy. Cudem wyrwałyśmy awans do ścisłego finału, wygrałyśmy o dziesiętne części sekundy.

Podobnie było podczas igrzysk olimpijskich w Tokio. Z repasażu dwie osady wchodziły do finału A, zaś przez większość dystansu na drugim miejscu za Brytyjkami utrzymywały się Rumunki, ale wyszarpałyśmy im ten awans.

Trzy lata temu w Tokio płynęłaś w czwórce bez sternika z Marią Wierzbowską, Moniką Chabel i Joanną Dittmann. W tym składzie od 2017 r. i zdobycia wicemistrzostwa świata, co roku stawałyście jeszcze na podium mistrzostw Europy, sięgając po brąz. Gdyby nie przesunięcie igrzysk z powodu pandemii, także z Tokio mogłybyście przywieźć medal?

Chyba nigdy tak na to nie patrzyłam, bo gdy tylko okazało się, że igrzyska się odbędą, ale rok później to kamień spadł nam z serca i dojrzale podeszłyśmy do przygotowań. Z drugiej strony wiem, że niektóre dziewczyny planowały kończyć karierę po Tokio, a tu musiały ją ciągnąć jeszcze przez kolejnych 12 miesięcy. To też nie jest łatwe w sytuacji, gdy już pojawia się zmęczenie tymi ciągłymi wyjazdami i poświęcaniem swojego życia. Zasuwa się przez 300 dni na zgrupowaniach, choć nie ma się żadnej gwarancji, że to przełoży się na sukces.

Olga i jej koleżanki z brązowym medalem mistrzostw Europy w Lucernie w 2019 r.Olga i jej koleżanki z brązowym medalem mistrzostw Europy w Lucernie w 2019 r. (Foto: OLGIERD KAJAK/NEWSPIX.PL / newspix.pl)

A ty planujesz jeszcze powrót do tego zawodowego uprawiania sportu?

To trudne pytanie i nie wiem, czy chcę na nie odpowiadać. Choć chyba znam odpowiedź. Na pewno niczego nie żałuję w swoim sportowym życiu, lecz teraz, z perspektywy czasu jest we mnie sporo złości, na to ile miałam z tego sportu w stosunku do tego, jak wiele poświęciłam. W wioślarstwie wygląda to tak, że właściwie pracujesz za darmo i dopiero gdy osiągniesz wynik, zaczynasz zarabiać pieniądze. Bez stypendium za znalezienie się w ósemce imprezy rangi mistrzowskiej albo bez wsparcia sponsorów czy wsparcia z zewnątrz, wychodzi na to, jakbyś pracowała za darmo na najdłuższym etacie w życiu, bo poświęcasz cały swój czas. Na zawodach też nie mamy nagród. Myślę, że to nieuczciwe wobec zawodnika poświęcającego absolutnie wszystko. Od 2014 r. zawsze byłam w finałach wielkich imprez, oddałam kadrze całe swoje serce, przygotowywałam swoje ciało do tego, by w momentach próby prezentowało najwyższy poziom. Tak bardzo chciałam wygrywać, sięgnąć po olimpijski medal, że poddając się całemu temu procesowi, nie dostrzegałam, ile mnie to kosztuje. Zraziłam się jeszcze mocniej, gdy przestałam odnosić sukcesy, dochodziło do zmian trenerów, zawodniczek i system zaczął się walić na tyle, że nie byłyśmy już w stanie awansować do finałów. Rok 2022 całkowicie mnie rozbił. Nie wyobrażam sobie powrotu do tego samego systemu, nawet gdybym była na niego gotowa fizycznie.

Kiedy po raz pierwszy poczułaś, że nie tak to powinno wyglądać?

Po igrzyskach w Tokio, kiedy zaczęło dochodzić do tych wszystkich zmian dotyczących naszej ekipy, o której wspominałam wcześniej. W najlepszym momencie, po srebrnym medalu mistrzostw świata w 2017 r. moje zarobki dochodziły do ok. 10 tys. złotych, włączając w to 5200 złotych stypendium ministerialnego i środki z klubu oraz od sponsorów. Później koszty życia zaczęły rosnąć, zarobki spadać. Kolejne lata zdobywałam medale mistrzostw Europy, byłam blisko krążka mistrzostw świata, jednak po igrzyskach olimpijskich w Tokio te dochody zaczęły lecieć na łeb na szyję, a wcale nie wkładałam mniej wysiłku w przygotowania. Nigdy pieniądze nie były dla mnie najważniejsze, ale w którymś momencie doszło do mnie, że tak się nie da żyć, jako 30-letni, dorosły człowiek za 1300 zł miesięcznie? To nie daje poczucia bezpieczeństwa. Czasami w pewien sposób prześmiewczo wysyłałam moim bliskim zdjęcie z kwotą, jaka wpływała na moje konto.

  • Czytaj także: Polska gwiazda wyznaje prawdę o dzieciństwie. „Słyszałam, że jestem znajdą z domu dziecka”

W sporcie bywają naprawdę trudne sytuacje. Moja przyjaciółka Krystyna Lemańczyk-Dobrzelak, z którą w 2015 i 2016 r. zdobywałam dwa razy mistrzostwo świata do lat 23 w czwórce podwójnej (drugi tytuł z Rotterdamu okraszony był rekordem świata 6:19.10 – przyp. red.) straciła stypendium, gdy zaszła w ciążę i nie była już objęta centralnym szkoleniem. Pamiętam jej złość i łzy w oczach, gdy mówiła mi, że została praktycznie z niczym. Na szczęście to powoli się zmienia i wierzę, że sportowcy będą odpowiednio doceniani.

Mówisz o żalu i pewnym zawodzie. Do zawieszenia kariery i rezygnacji z występu w Paryżu skłoniły cię także problemy zdrowotne. W kwietniu w wywiadzie dla Interii po raz pierwszy przyznałaś się do depresji. Pamiętasz, kiedy pojawiły się jej pierwsze symptomy?

To było w trakcie przygotowań do igrzysk olimpijskich w Tokio. Długo zajęło mi przyznanie się do tego przed samą sobą. Ciało dawało sygnały, miałam problemy z układem pokarmowym, trądzikiem, ciało nie było w stanie realizować założeń treningowych. Myślałam, że jestem niezniszczalna. Jednak bardzo się myliłam.

Na początku sezonu po krótkich wakacjach, czułam, że nie jestem w stanie zrobić najbardziej podstawowego treningu, takiego jak poranna przebieżka. Idąc na trening, nie potrafiłam zrealizować tego, co sobie założyłam. Czułam wszechobecną niemoc. Codziennie narastała frustracja, a ja nie wiedziałam, co mogę zrobić. We współpracy z kliniką GSP w Gorzowie Wielkopolskim korzystałam z każdej możliwości fizjoterapii, fizykoterapii, tlenoterapii i treningów regeneracyjnych. Postanowiłam dać sobie przestrzeń, stworzyłam własny plan, ale i to nie zadziałało. Z każdym kolejnym dniem byłam bardziej dobita, czując, że znowu coś się nie udało. Czułam, jaka jestem bezsilna w tej walce…

Nasilały się też moje problemy z zaburzeniami odżywania w związku z ciągłą redukcją masy ciała i pilnowaniem wagi. Przy nieustannym skupieniu się na kolejnych zadaniach w którymś momencie dostrzegłam, że w tym wszystkim nie ma mnie, mojego głosu i moich potrzeb, jako osoby, kobiety.

Postrzegałaś siebie przez pryzmat wyników sportowych? To one definiowały cię jako człowieka? W tę pułapkę wpada wielu sportowców.

Tak. Po jednym nieudanym treningu cała moja pewność siebie była powalona na glebę. Po zdobytym srebrnym czy brązowym medalu dominowało poczucie, że to nie było coś, do czego dążyliśmy, więc sporo rozmów dotyczyło tego, co można jeszcze poprawić. Niewiele pamiętam sytuacji, w których powiedzieliśmy sobie po prostu: dobra robota.

Mówiłaś, że trudno było ci przyznać się do depresji przed samą sobą. Jak długo trwało, zanim skorzystałaś z pomocy psychiatry?

Zaczęło się od badań przedsezonowych w Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej w Warszawie. Rok temu, tak jak zawsze przed sezonem, udałam się tam, a pani w recepcji powiedziała mi, że rusza taki nowy program konsultacji psychologicznych. „Wystarczy wypełnić ankietę i od razu może pani udać się do gabinetu” – usłyszałam. Jestem bardzo otwarta na tego typu rozwiązania, więc pomyślałam, że czemu nie. Pytań w ankiecie było wiele i to dość szczegółowych. Kiedy po jej wypełnieniu, przeszłam na konsultację z panią psycholog, zapytała mnie o to, jak radzę sobie z trudnościami, bo analizując wyniki tej ankiety, zaleca konsultację z psychiatrą. W pierwszej chwili, aż mnie zmroziło. Błyskawicznie odpowiedziałam, że przecież jest OK, a do tego jestem też w procesie psychoterapii, co prawda szukam odpowiedniego terapeuty, ale jakoś sobie radzę. Pani psycholog dostrzegła moją nerwową reakcję, więc powiedziała tylko, że gdybym zdecydowała się na konsultację z psychiatrą, to w każdej chwili mogę się odezwać.

  • Czytaj także: Jest jedyną kobietą w zarządzie PZPS. Wprost reaguje na zmiany w ustawie

Wróciłam wtedy z Warszawy do domu, do Gorzowa, ale tamto spotkanie siedziało mi w głowie. Po paru tygodniach moja partnerka, widząc, jak moje problemy zaczynają narastać, jak nie radzę sobie z dynamiczną zmianą nastrojów, emocjami, jak bardzo jestem nerwowa, sfrustrowana, izoluję się, zapytała, czy nie chciałabym jednak udać się na tę konsultację do specjalisty.

Pamiętam, że zadzwoniłam do COMS-u w piątek z pytaniem o najbliższy wolny termin na wizytę u psychiatry. Powiedzieli mi, że mogę przyjechać we wtorek. Poprzesuwałam wszystkie plany tak, żeby tego dnia móc udać się do Warszawy. To był listopad ubiegłego roku.

Diagnoza brzmiała: depresja. Zalecono ci farmakoterapię i psychoterapię. Trzeba było działać.

Bardzo mnie to przestraszyło. Jeszcze przez parę tygodni po tamtej pierwszej wizycie nie potrafiłam wypowiedzieć na głos, że cierpię na tę chorobę. Do momentu konsultacji szłam przez życie jak taran, nie było dla mnie trudnych sytuacji. Z drugiej strony o ludziach cierpiących na depresję mówi się, że to ci, którzy byli silni — za długo. A dla mnie przyznanie się do tego, że z czymś sobie nie radzę, było dotąd oznaką słabości. Kiedy jednak zaczęłam mówić otwarcie o swoich problemach, tym lepiej się z tym czułam. Przez ten rok na nowo odkryłam siebie i dowiedziałam się bardzo dużo o swoich emocjach. Dałam sobie czas na zrozumienie, za czym chcę w życiu podążać.

Za czym?

Nie chcę czuć, że coś muszę. Mój dzień wygląda dziś tak, że bardzo dużo gotuję, spaceruję, wiele czasu spędzam na łonie natury. Kilka razy w tygodniu prowadzę zajęcia sportowe. Mój przyjaciel jest właścicielem GSP Clinic w Gorzowie i zaprosił mnie do współpracy. Prowadzę treningi dla kobiet w przedziale wiekowym 30-60 lat, które po raz pierwszy przyszły na siłownie i były tym nieco przestraszone. Gdy widzę, jak robią postępy, nabierają siły, a zajęcia poprawiają ich nastrój, również mi to dodaje wiele energii.

Chciałabym też pracować swoim głosem, może zająć się pracą w radiu, komentowaniem rywalizacji sportowej albo dubbingiem. Prowadzę też spotkania w szkołach na temat zdrowia psychicznego i fizycznego. Ostatnio jedna z uczennic 7. klasy zapytała mnie, czy żałuję czegoś ze swojej kariery sportowej, przecież tak długo dochodzę do siebie po tym, ile poświęciłam. Odpowiedziałam, że niczego nie żałuję, ale teraz zaczynam budować siebie na nowo.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.

Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Źródło:Przegląd Sportowy Onet

Data utworzenia:

27 października 2024 11:34

Dziennikarka Przeglądu Sportowego Onet

Dziennikarka Przeglądu Sportowego Onet

Przeczytaj także
Marianna Schreiber zabrała głos po walce. Nie owijała w bawełnę
Ofsajd 9 min.

Marianna Schreiber zabrała głos po walce. Nie owijała w bawełnęMarianna Schreiber pokonała Małgorzatę „Gochą” Zwierzyńską, która została zdyskwalifikowana, w pierwszej rundzie gali Prime MMA. Żona posła Prawa i Sprawiedliwości pokonała sporo starszą rywalkę, a chwilę po walce zabrała głos w swoich mediach społecznościowych. „Mam nadzieję, że to początek końca dynastii Magicali we freakach” — zaznaczyła Schreiber.

Armand Duplantis znów wygrał! Prestiżowe wyróżnienie
Lekkoatletyka 13 min.

Armand Duplantis znów wygrał! Prestiżowe wyróżnienieUkraińska skoczkini wzwyż Jarosława Mahuczich oraz szwedzki tyczkarz Armand Duplantis zostali uznani za najlepszych europejskich lekkoatletów 2024 r. Uroczysta gala Golden Tracks odbyła się w sobotę w Skopje. Mahuczich ustanowiła nowy rekord świata, a Duplantis poprawił własny rekord w Chorzowie.

Rekord Bielsko-Biała w rundzie elitarnej. Remis z HIT-em
Futsal 20 min.

Rekord Bielsko-Biała w rundzie elitarnej. Remis z HIT-emRekord Bielsko-Biała zremisował z ukraińskim HIT-em Kijów 2:2 (1:1) w swoim trzecim i ostatnim meczu rozgrywanego w belgijskim Roosdaal turnieju fazy grupowej Ligi Mistrzów w futsalu. Bielszczanie awansowali z drugiego miejsca do rundy elitarnej.

Grzegorz Nowaczek ponownie prezesem Polskiego Związku Bokserskiego
Boks 32 min.

Grzegorz Nowaczek ponownie prezesem Polskiego Związku BokserskiegoGrzegorz Nowaczek został jednogłośnie wybrany na prezesa Polskiego Związku Bokserskiego podczas Kongresu Sprawozdawczo-Wyborczego w Warszawie. Był jedynym kandydatem i uzyskał poparcie 56 delegatów. Ustępujący zarząd również otrzymał jednogłośnie absolutorium. Nowaczek planuje reaktywację rozgrywek ligowych i kontynuację współpracy z TVP Sport.

Marcin Gortat wszedł z bratem do ringu.
Boks 38 min.

Marcin Gortat wszedł z bratem do ringu. „Robert, w wątrobę!”Remisem zakończył się pokazowy pięściarski pojedynek braci Gortat. Były koszykarz klubów NBA Marcin wyszedł na ring w Jaworznie przeciwko pięciokrotnemu mistrzowi Polski w boksie Robertowi. „Szkoda, że nasz tata tego nie zobaczył” – skomentował Marcin.

Fenomenalna forma Grunwaldu Poznań. Niezwykle udana runda mistrzów Polski
Hokej na trawie 42 min.

Fenomenalna forma Grunwaldu Poznań. Niezwykle udana runda mistrzów PolskiMistrz Polski w Rogowie przypieczętował niezwykle udaną rundę, w której stracił tylko jeden punkt. W trzeciej kolejce pokonał Politechnikę Poznańską dopiero po karnych zagrywkach. W meczu przeciwko LKS Rogowo poznaniacy od początku mieli wyraźną przewagę i po 35 minutach prowadzili już 4:0.

Takie słowa Hansiego Flicka o Iniakim Peni to bardzo zły sygnał dla Wojciecha Szczęsnego
LaLigaLaLiga 1 godz.

Takie słowa Hansiego Flicka o Iniakim Peni to bardzo zły sygnał dla Wojciecha SzczęsnegoKomplikuje się sytuacja Wojciecha Szczęsnego w Barcelonie. Po El Clasico szkoleniowiec Katalończyków wypowiedział się na temat Iniakiego Peni — słowa Hansiego Flicka brzmią dość niepokojąco w kontekście wyczekiwanego debiutu naszego golkipera. W sobotni wieczór Blaugrana w imponującym stylu rozniosła Real Madryt na wyjeździe, wygrywając starcie 4:0.

Chelsea-Newcastle: typy, kursy, zapowiedź (27.10.2024)
Legalni Bukmacherzy Piłka nożna 1 godz.

Chelsea-Newcastle: typy, kursy, zapowiedź (27.10.2024)W jednym z ciekawszych spotkań 9. kolejki Premier League Chelsea podejmie na Stamford Bridge Newcastle (27 października 2024 r., 15:00). Faworytami są gospodarze, bo goście nie mogą zanotować ligowego zwycięstwa od ponad miesiąca. Czy The Blues rzeczywiście pokonają Sroki? Poniżej możesz poznać typ na ten mecz i aktualne kursy bukmacherskie.

Winnipeg Jets wciąż niepokonani w NHL! Wielka forma
NHLNHL 1 godz.

Winnipeg Jets wciąż niepokonani w NHL! Wielka formaWinnipeg Jets pozostają jedynym niepokonanym zespołem w lidze NHL po sobotnim zwycięstwie nad Calgary Flames 5:3. Mecz odbył się w Calgary, gdzie gospodarze próbowali przerwać zwycięską passę Jets. Hokeiści z Winnipeg z dorobkiem ośmiu wygranych od początku sezonu prowadzą w Konferencji Zachodniej.

Adam Kszczot mówi o igrzyskach olimpijskich w Polsce. Dosadne słowa
Lekkoatletyka 1 godz.

Adam Kszczot mówi o igrzyskach olimpijskich w Polsce. Dosadne słowaW Zakopanem minister sportu i turystyki Sławomir Nitras przedstawił plany reform w polskim sporcie, które mają doprowadzić do organizacji igrzysk olimpijskich w 2040 lub 2044 roku. Były lekkoatleta Adam Kszczot podkreśla, że kluczowe jest zmienienie sposobu pozyskiwania i kształtowania talentów. Kszczot, uczestnik trzech igrzysk olimpijskich, zwraca uwagę na potrzebę nowego podejścia i świadomości wśród młodych sportowców.

Wojciech Szczęsny to czuje! Fala komentarzy po jego wpisie
Ofsajd 1 godz.

Wojciech Szczęsny to czuje! Fala komentarzy po jego wpisieWojciech Szczęsny zrezygnował ze sportowej emerytury, by dołączyć do FC Barcelona. Polski golkiper wciąż szlifuje formę i czeka na swój debiut między słupkami katalońskiego klubu, ale widać, że już poczuł atmosferę i wczuł się w klimat zespołu prowadzonego przez Hansiego Flicka. Polak po wygranym El Clasico w sieci opublikował wpis znaczący więcej niż 1000 słów.

Sensacyjny mistrz olimpijski nie przestaje zaskakiwać. Chce zagrać w NFL!
Futbol Amerykański 1 godz.

Sensacyjny mistrz olimpijski nie przestaje zaskakiwać. Chce zagrać w NFL!Roje Stona, jamajski mistrz olimpijski w rzucie dyskiem, stoi przed trudnym wyborem. 25-latek, który zaskoczył wszystkich w Paryżu, marzy o grze w lidze NFL. Niedawno uczestniczył w obozach treningowych dla debiutantów w drużynach Green Bay Packers i New Orleans Saints.

Legia Warszawa-GKS Katowice. 400 PLN do wygrania, albo zwrot kasy!
Legalni Bukmacherzy Piłka nożna 1 godz.

Legia Warszawa-GKS Katowice. 400 PLN do wygrania, albo zwrot kasy!Dziś wieczorem Legia Warszawa podejmie GKS Katowice (27.10.2024 r., 20:15). Wytypowaliśmy 4 zdarzenia na ten mecz, które przełożyły się na łączny kurs 4.33. U legalnego bukmachera Fortuna możesz postawić pierwszy zakład za 100 zł i jeśli Ci się powiedzie, to wygrasz prawie 400 zł, a w przypadku porażki otrzymasz zwrot całej kwoty!

Polska lekkoatletka z odważnymi planami. Mówi o rekordzie świata
Lekkoatletyka 1 godz.

Polska lekkoatletka z odważnymi planami. Mówi o rekordzie świataPia Skrzyszowska, brązowa medalistka mistrzostw Europy, wierzy, że osiągnięcie czasu poniżej 12 sek na 100 m przez płotki jest możliwe. W połowie lipca w La Chaux-de-Fonds uzyskała czas 12,37, zbliżając się do rekordu Polski. Stadion na dużej wysokości mógł wpłynąć na jej wynik.

Rekord El Clasico czekał 77 lat. Proszę państwa, oto Lamine Yamal!
LaLigaLaLiga 1 godz.

Rekord El Clasico czekał 77 lat. Proszę państwa, oto Lamine Yamal!Barcelona w znakomitym stylu pokonała Real Madryt aż 4:0, a jedną z bramek zdobył 17-letni Lamine Yamal. Utalentowany skrzydłowy został najmłodszym strzelcem w El Clasico! Supertalent Barcelony zostawił w tyle legendarne nazwiska.

400 PLN za gola w hicie Arsenal-Liverpool!
Legalni Bukmacherzy Piłka nożna 2 godz.

400 PLN za gola w hicie Arsenal-Liverpool!Ozdobą 9. kolejki spotkań w angielskiej Premier League będzie niedzielne starcie na Emirates Stadium, czyli mecz Arsenal – Liverpool (27.10.2024, godzina 17:30). Legalny bukmacher Superbet chce zadbać o dodatkowe emocje, dlatego płaci aż 400 PLN za gola Kanonierów lub The Reds. I to tylko w zamian za… postawione 2 PLN!

Tak świat ocenił popisy Roberta Lewandowskiego i
LaLigaLaLiga 2 godz.

Tak świat ocenił popisy Roberta Lewandowskiego i „bezczelnej” Barcelony”Lewandowski zaszokował kibiców” — ekscytuje się niemiecki N-tv.de. Za naszą zachodnią granicą wyraźnie przypomnieli sobie o polskim napastniku, a debiut Hansiego Flicka w El Clasico, wygranym przez jego Barcelonę aż 4:0 sprawia, że ranga wyczynu katalońskiego zespołu tylko wzrosła. W tym samym czasie o Polaku pisze cały świat. „Mecz, którego potrzebował” — podkreślają Francuzi, którzy wybrali go piłkarzem meczu. A rodaka – Kyliana Mbappe – tylko krytykują.

Powiązane wiadomości

62-letni Jimmy White zszokował wszystkich! Niewiarygodne, co zrobił

polsat news

Zapomniane sporty, które kiedyś rozgrzewały serca kibiców. Balet narciarski czy… podnoszenie ciężarów jedną ręką

polsat news

Mistrzynie w Szkołach odwiedzą Białystok. „Piękno jest w każdej z nas”

rmf24 .pl

Zostaw komentarz

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Zaakceptować Czytaj więcej