17 listopada, 2024
Pilne wieści od Świątek przyszły o 23:20. Horror w Maladze thumbnail
Tenis

Pilne wieści od Świątek przyszły o 23:20. Horror w Maladze

Kapitan czeskiej kadry stał się ilustracją zdziwienia, gdy Linda Noskova wygrała dziewięć akcji z rzędu w meczu z Igą Świątek. Czeszka przejmowała kontrolę nad starciem, które Polka musiała wygrać, by nasza kadra została w walce o półfinał nieoficjalnych mistrzostw świata. Ale Świątek się opanowała, zwyciężyła 7:6, 4:6, 7:5 i o wyniku ćwierćfinału Billie Jean King Cup zadecyduje debel grany w środku nocy!”, — informuje: www.sport.pl

Kapitan czeskiej kadry sta si ilustracj zdziwienia, gdy Linda Noskova wygraa dziewi akcji z rzdu w meczu z Ig witek. Czeszka przejmowaa kontrol nad starciem, ktre Polka musiaa wygra, by nasza kadra zostaa w walce o pfina nieoficjalnych mistrzostw wiata. Ale witek si opanowaa, zwyciya 7:6, 4:6, 7:5 i o wyniku wierfinau Billie Jean King Cup zadecyduje debel grany w rodku nocy!

Iga Świątek przełamała Lindę Noskovą już w pierwszym gemie, a po chwili wygrała gema przy swoim podaniu i w mecz weszła z prowadzeniem 2:0. Polka nie była tak pewna i tak dynamiczna jak w wygranym dzień wcześniej meczu z Paulą Badosą, ale zdawała się kontrolować sytuację. Do czasu.

Zobacz wideo Iga Świątek wybrała nowego trenera. „Jestem bardzo podekscytowana”

Było 4:3 i 40:15, Świątek serwowała i nagle się zacięła. I to jak bardzo!

  • 4:3, 40:30
  • 4:3, 40:40
  • 4:3, 40:A
  • 4:4
  • 4:4, 15:0
  • 4:4, 30:0
  • 4:4, 40:0
  • 5:4
  • 5:4, 15:0

Taką serię punktową (dziewięć z rzędu!) zaliczyła Noskova w zaledwie dwie-trzy minuty. Petr Pála, kapitan kadry Czeszek, widząc to zrobił taką minę, jakby był wielokrotnie nagradzanym Oscarami aktorem i jakby miał dowieść swojej aktorskiej klasy, odgrywając wielkie zdziwienie.

Noskova zerojedynkowa, a Świątek zbyt niespokojna Noskova grała z maksymalnym ryzykiem i albo trafiała potężne forhendy (prędkości generowała wyższe niż Iga), albo potężnie wyrzucała je poza kort. I nagle Świątek podała jej rękę, sama robiąc równie duże błędy, gubiąc rytm i pewność, wpędzając się w kłopoty. Gdy już wydawało się, że druga zawodniczka światowego rankingu uspokoiła się, podniosła poziom i po przełamaniu rywalki na 6:5 pewnie wyserwuje sobie wygranie tego seta bez konieczności grania tie-breaka, to okazało się, że… jednak tak się tylko wydawało. Noskova przełamała Świątek, doprowadziła do stanu 6:6 i do tie-breaka. A w nim nie mogliśmy się czuć spokojni, nawet gdy Iga prowadziła 3-0 czy 4-1. Przy tym drugim wyniku Polka miała dwa serwisy i oba te punkty przegrała. Przy stanie 4-3 w tie-breaku Świątek miała na koncie już 19 niewymuszonych błędów albo 17 według innych statystyk. W każdym razie to dużo za dużo i nieważne, że Noskova miała ich jeszcze więcej – 24 (przy 15 winnerach, a Iga kończących uderzeń miała wtedy 11).

Na szczęście as serwisowy na 6-4 i po chwili forhendowa bomba Noskovej bardziej w trybuny niż w kort dały Idze zwycięstwo w pierwszym secie po aż godzinie i 10 minutach walki.

Świątek musiała nie tylko wygrać, ale też oszczędzać paliwo. To się nie udało Uciekający czas był tu ważny, bo w przypadku zwycięstwa Igi niemal pewne było, że z nią w skadzie do decydującej walki wyjdzie nasz debel. A zatem warto byłoby, żeby w baku Świątek zostało jak najwięcej paliwa na decydującą rozgrywkę.

Noskova robiła wszystko, żeby ze Świątek wygrać i tym samym żeby zakończyć ten ćwierćfinał zwycięstwem swojej reprezentacji. W pierwszym secie Polka broniła pięciu breakpointów (obroniła trzy), a Czeszka czterech (obroniła dwa), natomiast teraz obie zaczęły partię od takiego grania przy swoich serwisach, że ta druga nie miała czego szukać. W pewnym momencie wyglądało to aż tak:

  • Gem Świątek na 2:1 wygrany do zera
  • Gem Noskovej na 2:2 wygrany do zera
  • Gem Świątek na 3:2 wygrany do zera

W tym secie obie zawodniczki długo były na plusie jeśli chodzi o stosunek winnerów do niewymuszonych błędów (skończyło się bilansem 5:5 u Igi i 11:8 u Lindy). Krótko mówiąc: rosły emocje i rósł poziom.

Niestety, tych emocji dostaliśmy więcej niż chcieliśmy. Przy stanie 4:4 i 30:30 pierwszą szansę na przełamanie wypracowała sobie Noskova i wykorzystała ją znakomitą akcją pod siatką – Świątek broniła się, jak tylko mogła, ale mimo kilku prób nie była w stanie minąć rosłej rywalki (Czeszka ma 179 cm wzrostu). W efekcie po godzinie i 50 minutach meczu Noskova stanęła przed szansą wygrania swojego gema serwisowego na 6:4, a więc doprowadzenia do trzeciej partii. I zrobiła to, wykorzystując już pierwszego setbola.

Po godzinie i 52 minutach gry o godzinie 22:35 Świątek serwisem zaczęła partię decydującą o tym czy mecz Polska – Czechy przedłuży się do połowy nocy. W ostatnim secie pojedynku Igi z Lindą dostaliśmy takie granie, że zarywać tej nocy nie było szkoda. Gdy Świątek przełamywała rywalkę na 3:1, to zagrała już szóstego winnera w tej partii, przy zaledwie jednym niewymuszonym błędzie. Noskova też trzymała wysoki poziom, miała wtedy bilans 7:3. Zdawało się, że przy naprawdę dobrym tenisie z obu stron decydujące okazują się doświadczenie i siła mentalna. Świątek w tym meczu nie raz i nie dwa się irytowała swoimi błędami czy zachowaniami kibicw utrudniających granie. Ale wiele razy widzieliśmy, jak się wycisza, jak w przerwach zamyka oczy i mocno się koncentruje. Pełne skupienie pomogło jej po przełamaniu rywalki dołożyć gema na 4:1, mimo że przegrywała w nim 15:30 i Noskova ewidentnie poczuła nadzieję na błyskawicznie odrobienie strat. Wtedy Iga trzy razy z rzędu zaserwowała tak znakomicie, że nie było grania, tylko były punkty dla niej i była „Jazda” – myśleliśmy, że już ku końcowi tego maratońskiego meczu.

Tylko że w tamtym momencie Świątek znowu się zacięła. Już nawet nie będziemy pokazywać kolejnej miny kapitana Czeszek po tym jak Noskova przełamała Igę do zera na 3:4. Gdy 20-latka schodziła na przerwę przed swoim gemem serwisowym, to Petr Pála witał ją przed ławką wręcz owacyjnie. W tych dwóch przegranych gemach Świątek zagrała tylko jednego winnera i popełniła cztery niewymuszone błędy. Noskovej wystarczyło być wtedy na zero (trzy winnery i trzy błędy).

Nawet tak nieznaczne podpieranie się statystykami pokazuje to, co widział każdy, kto oglądał mecz – że gra naszej faworytki falowała. Iga będąca na dobrym, stabilnym poziomie, wygrałaby ten mecz w dwóch setach. Bez względu na to, co robiłaby utalentowana i naprawdę groźna Noskova.

Cóż, było, jak było, dlatego po dwóch godzinach i 25 minutach przy wyniku 7:6, 4:6, 4:4 znów wszystko stało się otwarte. A my patrząc wtedy na serwis Igi zastanawialiśmy się czy będzie trafiała pierwszym podaniem i – co tu ukrywać – baliśmy się, że ewentualne drugie podanie Noskova będzie kapitalnie atakowała.

Świątek zdołała wyjść na 5:4, ale po chwili Czeszka obroniła się przy swoim serwisie i przy wyniku 5:5 byliśmy coraz bliżej kolejnego w tym starciu tie-breaka. Na szczęście prowadzenie 6:5 Świątek wywalczyła sobie bardzo dobrym, pewnym graniem przy swoim serwisie. I wreszcie – uff! – w tej wojnie nerwów w końcówce liderka Polek jeszcze raz przełamała rywalkę Czeszek i po dwóch godzinach oraz 40 minutach walki – dokładnie o 23:20 czasu polskiego – zamknęła ten mecz wynikiem 7;6, 4:6, 7:5. I wyrównaniem stanu meczu Polska – Czechy ba 1:1.

Dla Igi to już 63. wygrany mecz w tym roku. Przy zaledwie dziewięciu przegranych. A teraz najpewniej czeka ją występ w deblu (wkrótce poznamy składy). W nim na co dzień już nie gra, ale kiedyś potrafiła dotrzeć w nim nawet do wielkoszlemowego finau. Oby teraz pomogła Polsce dotrzeć do półfinału nieoficjalnych mistrzostw świata.

Powiązane wiadomości

Burza przed meczem Polski w BJK Cup. Jest zarzut do prezesa PZT

sport. pl

Boniek 15 listopada „zestarzał” się o pięć lat. „Brawo”

sport. pl

Alcaraz przedłużył swoje szanse na awans do półfinału ATP Finals

polsatsport pl

Zostaw komentarz

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Zaakceptować Czytaj więcej