“Jedno odbicie, a zaraz po nim drugie – wszystko widać jak na dłoni i niemożliwe, że tego nie czuło się na rakiecie – w bardzo ważnym momencie deblowego starcia Polek z Włoszkami nasze rywalki kłóciły się z sędzią po kapitalnym zagraniu Igi Świątek. To było dalekie od postawy fair play.”, — informuje: www.sport.pl
Polskie tenisistki walczą o awans do finau Billie Jean King Cup, czyli nieoficjalnych mistrzostw świata. Po pojedynkach singlowych trwa decydujący o wszystkim mecz deblowy, w którym Iga Świątek i Katarzyna Kawa mierzą się z mistrzyniami olimpijskimi, Jasmine Paolini i Sarą Errani.
Polki spisują się znakomicie. Świątek imponuje ofensywnym tenisem, podobnie jak to było w decydującym deblu z Czeszkami w ćwierćfinale. A Kawa dorzuca sporo doświadczenia. Oglądamy bardzo zacięty mecz, co w teorii nie powinno się zdarzyć.
Widać, że faworyzowane Paolini i Errani robią wszystko, by wytrzymać napór Polek. Prawdopodobnie dlatego za wszelką cenę próbowały wywalczyć bardzo ważny punkt wtedy, kiedy absolutnie im się nie należał. Przy stanie 3:3 i 40:40 w akcji pod siatką w wymianę weszły Świątek i Paolini. Iga zagrała tak mocny forhend, że piłka dwa razy odbiła się od rakiety Włoszki. Sędzia natychmiast to wychwycił, przyznał punkt Polkom i w ten sposób nasze zawodniczki wyszły na prowadzenie 4:3 (w deblu przy wyniku 40:40 nie gra się na przewagi). Włoski zespół próbował oprotestować decyzję arbitra. Do sędziego ruszyły Paolini i Errani, a jeszcze szybciej zrobiła to kapitan Italii, Tathiana Garbin.
Gdy czekaliśmy na powtórkę, widzieliśmy, że od razu zapędy rywalek studzi Dawid Celt. Kapitan naszej kadry od razu cieszył się z wygranego gema, był pewny, że decyzja sędziowska jest słuszna. Celt po prostu widział to, co chwilę później zobaczyliśmy wszyscy.
Mecz trwa, pierwszego seta wygrały Włoszki 7:5, choć Polki przy stanie 5:4 miały trzy setbole.