“Były wiceminister sprawiedliwości Bartłomiej Ciążyński usłyszał zarzut dotyczący prywatnego korzystania z służbowego samochodu w czasie, gdy pracował w Polskim Ośrodku Rozwoju Technologii (PORT) wchodzącym w skład Sieci Badawczej Łukasiewicz – poinformowała wrocławska prokuratura.”, — informuje: www.rmf24.pl
W piątek po południu Ciążyński oświadczył na platformie X: „Będę bronić się przed oskarżeniami oraz bronić swojego dorobku zawodowego, społecznego i politycznego. Jestem bowiem niewinny, a jedyne czego się dopuściłem – za co już przeprosiłem i za co poniosłem daleko idące konsekwencje – to błędne wykorzystanie mienia pracodawcy” – podkreślił były wiceminister.
„Proszę dziennikarzy o publikację mojego imienia i nazwiska oraz wizerunku w całości” – zaznaczył jednocześnie Ciążyński.
Jak przekazano w komunikacie prokuratury, Ciążyński podejrzany jest o to, że w okresie od 2 czerwca do 28 lipca tego roku, będąc zastępcą dyrektora ds. komercjalizacji Instytutu Sieci Badawczej Łukasiewicz PORT Polski Ośrodek Rozwoju Technologicznego we Wrocławiu, przekroczył swoje uprawnienia w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
Bartłomiejowi C. za zarzucany czyn grozi kara pozbawienia wolności od 1 roku do 10 lat – przekazała rzeczniczka prokuratury.
Chodzi o „wykorzystywanie samochodu służbowego oraz przypisanej do tego pojazdu do celów służbowych karty flotowej, podczas gdy w rzeczywistości wykorzystywał je do celów prywatnych (…) i obciążenie w związku z tym tej karty poprzez co najmniej ośmiokrotne zatankowanie do celów prywatnych paliwa do tego pojazdu i zakup płynu do spryskiwaczy”. Tym samym – według ustaleń prokuratury – Ciążyński doprowadził Sieć Badawczą Łukasiewicz PORT do niekorzystnego rozporządzenia mieniem – około 4 tys. 620 zł.
Bartłomiej C. w trakcie przesłuchania w charakterze podejrzanego nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu, wskazując, że mimo złożonego podpisu na stosownym dokumencie, faktycznie nie zapoznał się z zasadami korzystania z pojazdu służbowego i był przekonany, że może z niego korzystać w celach prywatnych – poinformowała Stocka-Mycek.
Jednocześnie Ciążyński – jak poinformowała prokuratura – „zaprzeczył, jakoby miał zamiar doprowadzenia pracodawcy do niekorzystnego rozporządzenia mieniem”. Jednocześnie nie zaprzeczył faktowi korzystania z pojazdu i karty flotowej w celach prywatnych – dodała rzeczniczka prasowa.
Ciążyński – wcześniej wiceprezydent Wrocławia, do 2023 roku radny miejski i szef tamtejszego klubu Lewicy – został wiceministrem sprawiedliwości w początkach lipca br.
Już w drugiej połowie sierpnia Ciążyński podał się do dymisji. Wcześniej portal wp.pl podał, że pojechał on na prywatne wakacje do Słowenii służbową limuzyną i „dwukrotnie zatankował pojazd, płacąc służbową kartą”. Jak dodano, auto i karta należały do Polskiego Ośrodka Rozwoju Technologii (PORT) wchodzącego w skład ogólnopolskiej Sieci Badawczej Łukasiewicz, gdzie Ciążyński pracował przed objęciem funkcji w MS.
Nie miałem wiedzy, że nie mogę tak uczynić – tłumaczył wtedy Ciążyński. Dodawał, że środki, które wydał na tankowanie, „zwrócił na konto” i przeprosił „za zaistniałą sytuację”.
W piątkowym oświadczeniu Ciążyński potwierdził, że złożył w prokuraturze wyjaśnienia. „Prokuratura zarzuca mi oszustwo, ale czyn taki polega na umyślnym wprowadzeniu kogoś w błąd, podczas gdy ja sam byłem w błędzie. Zarzuca przekroczenie uprawnień, ale to musi dotyczyć działalności służbowej, a moja praca to nie było kierowanie autem” – napisał.
„Poniosłem wielkie konsekwencje błędu, kierując się wysokimi standardami. W cztery godziny po opisaniu sprawy podałem się do dymisji z wiceministra. Spadła na mnie niewyobrażalna fala hejtu i gróźb, wręcz swoiste skasowanie. Mierzę się z tym każdego dnia, w każdym aspekcie życia” – napisał były wiceminister.