12 grudnia, 2024
Polska mistrzyni wyznała, że choruje. Fatalna reakcja dziennikarza thumbnail
Sport

Polska mistrzyni wyznała, że choruje. Fatalna reakcja dziennikarza

W 2016 roku Anna Kiełbasińska, wicemistrzyni olimpijska w lekkoatletyce, zdobyła się na publiczne wyznanie. Poinformowała, że cierpi na łysienie plackowate, przewlekłą chorobę,Rozwiń

przebiegającą z uszkodzeniem mieszków włosowych i utratą włosów.

– W tym okresie dostałam największy rzut choroby. Na dziś jest ona nieuleczalna i przez całe życie ze mną będzie. Zakorzeniła się w moim genotypie i już stamtąd nie wyjdzie. Sposobem na jej wyciszenie jest utrzymanie balansu, ograniczenie stresu i holistyczna dbałość o ciało i mental. Kiedy zdecydowałam się powiedzieć głośno o tym, przez co przechodzę, byłam pod ścianą. Miałam do wyboru albo zrezygnować z lekkoatletyki, albo powiedzieć wszystkim, o co chodzi. Inaczej każdemu z osobna musiałabym tłumaczyć od nowa. Choroba kosztowała mnie już zbyt wiele stresu i codziennego myślenia o tym, czy dziś będzie w porządku – wspomina.

Pierwszym odruchem sportsmenki była chęć schowania się, zamknięcia a nawet zniknięcia. To jednak nie było tożsame z jej charakterem.

– Wreszcie stwierdziłam, że muszę się z tym zmierzyć. Ja mam tylko tę chorobę, a ludzie chorujący na raka nie tylko tracą włosy, ale mają w sobie coś znacznie straszniejszego. Pierwszy moment był trudny. Dostałam masę telefonów, było mnóstwo słów wsparcia. To było bardzo wzruszające i pokrzepiające. Oczywiście pojawiły się też negatywne komentarze. Jeden z dziennikarzy na przykład stwierdził, że w moim wpisie zabrakło wszystkich informacji, jakie powinnam przekazać. To mnie zakłuło, bo przekazałam ich dokładnie tyle, ile chciałam i mogłam. To było dla mnie naprawdę trudne i nie potrzebowałam dostawać jeszcze takich rad – opowiada Kiełbasińska. – Pisano też, że przecież ludzie chorują na gorsze choroby, a ja się zamartwiam taką błahostką. Inni znowuż myśleli, że ta choroba to coś w rodzaju nowotworu. Miałam nieprzespane noce, koszmary, byłam bliska ataków paniki. Ale wiedziałam, że muszę przez to przejść. Nie ma nic na skróty. Najlepiej sprawdza się metoda małych kroków. Wystąpiłam na mistrzostwach Polski, wygrałam na 200 metrów, miałam dobrą formę. Powoli zaczęłam się oswajać z nową rzeczywistością.

”, — informuje: sportowefakty.wp.pl

W 2016 roku Anna Kiełbasińska, wicemistrzyni olimpijska w lekkoatletyce, zdobyła się na publiczne wyznanie. Poinformowała, że cierpi na łysienie plackowate, przewlekłą chorobę,Rozwiń

przebiegającą z uszkodzeniem mieszków włosowych i utratą włosów.

– W tym okresie dostałam największy rzut choroby. Na dziś jest ona nieuleczalna i przez całe życie ze mną będzie. Zakorzeniła się w moim genotypie i już stamtąd nie wyjdzie. Sposobem na jej wyciszenie jest utrzymanie balansu, ograniczenie stresu i holistyczna dbałość o ciało i mental. Kiedy zdecydowałam się powiedzieć głośno o tym, przez co przechodzę, byłam pod ścianą. Miałam do wyboru albo zrezygnować z lekkoatletyki, albo powiedzieć wszystkim, o co chodzi. Inaczej każdemu z osobna musiałabym tłumaczyć od nowa. Choroba kosztowała mnie już zbyt wiele stresu i codziennego myślenia o tym, czy dziś będzie w porządku – wspomina.

Pierwszym odruchem sportsmenki była chęć schowania się, zamknięcia a nawet zniknięcia. To jednak nie było tożsame z jej charakterem.

– Wreszcie stwierdziłam, że muszę się z tym zmierzyć. Ja mam tylko tę chorobę, a ludzie chorujący na raka nie tylko tracą włosy, ale mają w sobie coś znacznie straszniejszego. Pierwszy moment był trudny. Dostałam masę telefonów, było mnóstwo słów wsparcia. To było bardzo wzruszające i pokrzepiające. Oczywiście pojawiły się też negatywne komentarze. Jeden z dziennikarzy na przykład stwierdził, że w moim wpisie zabrakło wszystkich informacji, jakie powinnam przekazać. To mnie zakłuło, bo przekazałam ich dokładnie tyle, ile chciałam i mogłam. To było dla mnie naprawdę trudne i nie potrzebowałam dostawać jeszcze takich rad – opowiada Kiełbasińska. – Pisano też, że przecież ludzie chorują na gorsze choroby, a ja się zamartwiam taką błahostką. Inni znowuż myśleli, że ta choroba to coś w rodzaju nowotworu. Miałam nieprzespane noce, koszmary, byłam bliska ataków paniki. Ale wiedziałam, że muszę przez to przejść. Nie ma nic na skróty. Najlepiej sprawdza się metoda małych kroków. Wystąpiłam na mistrzostwach Polski, wygrałam na 200 metrów, miałam dobrą formę. Powoli zaczęłam się oswajać z nową rzeczywistością.

Powiązane wiadomości

Siatkarska próba czasu, czyli kamień na kamieniu…

polsat news

Gołota wróci na ring?! „Czemu by nie spróbować?”

sport. pl

Justyna Kowalczyk pokazała urocze nagranie z synem. Ależ mu zafundowała rozrywkę

Zostaw komentarz

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Zaakceptować Czytaj więcej