“– Cieszę się, że Joe Biden nie został prezydentem – wypalił Marcin Gortat na kanale WarszawskiKoks. W ostatnich wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych Gortat wspierał kandydaturę Kamali Harris, a nie Donalda Trumpa. A czemu cieszył się, że Biden zrezygnował z kandydowania? Odpowiedź jest zabawna, ale i makabryczna zarazem.”, — informuje: www.sport.pl
Gortat nie ogranicza się jednak wyłącznie do polskiej polityki, co nie dziwi, bo mowa w końcu o zawodniku, który ponad dziesięć lat spędził na parkietach najlepszej koszykarskiej ligi świata. Gortat gościł ostatnio na kanale WarszawskiKoks, gdzie wypowiedział się nt. sytuacji politycznej w Stanach Zjednoczonych po ostatnich wyborach prezydenckich.
Marcin Gortat skomentował wynik wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych i decyzję Joe Bidena W wyborach Marcin Gortat poparł Kamalę Harris z partii Demokratycznej, a nie przedstawiciela Republikanów Donalda Trumpa. Gortat przyznał, że pewnie po wygranej Trumpa więcej zarobi dzięki poczynionym inwestycjom, ale zaznaczył, że bardziej liczą się dla niego pewne wartości, a nie pieniądze.
A jak podszedł do decyzji Joe Bidena, który zrezygnował z ubiegania się o reelekcję na niewiele ponad trzy miesiące przed wyborami? – Cieszę się, że Joe Biden nie został prezydentem, bo bałem się, że może po prostu umrzeć w czasie przemówienia. To już było tak przerażające. To było smutne, że najpotężniejszy kraj świata miał takiego lidera. Dobrze, że oddał swoje miejsce Kamali. Wolałem ją, mimo że w Stanach jest wiele rzeczy do naprawienia. Wygrał Trump. Wydaje mi się, że do jego zwycięstwa przyczynił się zamach na jego życie – ocenił.
Zobacz też: Stoch ogłosił rezygnację. „Z bólem serca”
W trakcie rozmowy Gortat przyznał także, że po zakończeniu kariery dalej trenuje i dba o sylwetkę, ale skupia się bardziej na wytrzymałości. – Mój trening się zaczynał o siódmej rano, a kończył o 13-14. W klubie byłem o ósmej najpóźniej, robiłem śniadanie, szedłem na siłownię na bardzo mocny trening na około godzinę – wspominał.