„Jego historię opowiedziano w Sztabie Generalnym Sił Zbrojnych. W pierwszych dniach pełnej inwazji rosyjskiej dobrowolnie wstąpił do TCC, jednak ze względu na brak służby wojskowej nie został przyjęty…„, informuje: armyinform.com.ua
Przeczytaj dla: 3 min. 7 stycznia 2025, 21:21
Jego historię opowiedziano w Sztabie Generalnym Sił Zbrojnych.
W pierwszych dniach pełnej inwazji rosyjskiej dobrowolnie wstąpił do TCC, jednak ze względu na brak służby wojskowej nie został przyjęty do Sił Zbrojnych.
W kwietniu 2023 roku Roman ponownie zgłosił się na ochotnika i został żołnierzem 128. OGSHBr.
„Latem 23-go trafiłem na linię frontu tuż przed kontrofensywą, brałem udział w szturmach i byłem dowódcą jednostki. To były ciężkie bitwy, ale nasza kompania zajęła pas o szerokości 1200 metrów i umocniła się na zdobytych pozycjach. Rosjanie wielokrotnie próbowali zwrócić to, co stracili” – powiedział.
Według niego on i jego towarzysze posiadali dwa punkty, z których jednym była dawna rosyjska ziemianka.
„A czołg wroga zaczął je metodycznie „demontować” – rano, w południe i wieczorem. Lupane ukryje się w jednej pozycji, potem w drugiej i ponownie się ukryje. Znali dobrze lokalizację…” – powiedział Roman.
Podczas jednego z tych ataków pocisk trafił w minę przeciwpancerną przed mostem.
„Leżałem i nastąpiła eksplozja z jasnym słupem ognia. Fala uderzeniowa przycisnęła obu towarzyszy do ściany okopu. Jeden z nich, dochodząc do siebie, krzyknął: „Słoniu, gdzie jesteś?” I wtedy zobaczył moje podarte spodnie i powiedział: „To tyle, nie ma słonia…”. Słyszę to i odpowiadam – i oto jestem. , wszystko jest w porządku… Właśnie dostałem wstrząśnienia mózgu” – wspomina.
Roman powiedział, że w nocy zmieniono pozycje.
„Kiedy wychodziliśmy, mój przyjaciel zauważył dwie dziury od odłamków na mojej masce. Zawsze noszę kaptur na hełmie, jest on wykonany z mocnego, śliskiego materiału i to mnie uratowało – odłamek odbił się od hełmu, zamiast go przebić. Miałem wtedy dużo szczęścia. A takich sytuacji było wiele…” – zapewnia.
Najtrudniejsze wspomnienia bojowe Roman ma z obrony Robotyny. W tym czasie ukraińscy piechota wytrzymywali ciągłe ataki rosyjskie przy wsparciu pojazdów opancerzonych.
„Zaatakowali nas zarówno profesjonaliści, jak i niektórzy bezdomni lub skazańcy bez kamizelek kuloodpornych i broni automatycznej, z jedynie granatami. Wzięliśmy wtedy wielu jeńców. Leżało tam mnóstwo zwłok wrogów z poprzednich bitew – zostały tylko kości i rosyjskie kurtki, których nikt nie zabrał…” – zauważył Roman.
Ostatnio do jego obowiązków doszły zajęcia z nowo przybyłymi zawodnikami. Każdy przed wysłaniem na stanowiska bojowe przechodzi specjalne szkolenie w warunkach zbliżonych do bojowych.
„Od razu widzę, jak gotowy jest dana osoba. Czasami nowicjusz zaczyna się gubić, może na przykład nie wziąć maszyny na bezpiecznik i rzucić lufę na swoich towarzyszy. Trzeba z nimi dodatkowo pracować. Znaczna część nowych rekrutów rozumie, gdzie dotarli, będą przydatni. Chociaż szkolenie to jedno, a zadania bojowe to drugie” – zauważył.
Przed każdym wyjściem Roman pyta swoją grupę, czy wszyscy są gotowi.
„Czasami zawodnik mówi, że jest gotowy, ale widzę, że tak nie jest. Wtedy mówię – czekaj, następnym razem pojedziesz. „Nie potrzebuję problemów na poziomie zerowym” – powiedział mężczyzna.
Wykonywanie trudnych i niebezpiecznych zadań bojowych uczyniło Romana człowiekiem zimnokrwistym i rozsądnym. Przyjmuje młodych, zdrowych mężczyzn, którzy bez emocji odpoczywają i bawią się na tyłach.
Jeśli nie będzie chciał walczyć, nie będzie tu przydatny. Ja osobiście nie wezmę takiej osoby na to stanowisko, bo w krytycznej sytuacji nie można na niej polegać. Opowiem o takim przypadku. Jeden z naszych zawodników pomyślnie przeszedł szkolenie, ale kiedy po raz pierwszy dostał się na pozycje bojowe, nie mógł tego zrobić – nie podobało mu się to.
Przez jakiś czas wykonywał różne zadania na tyłach, był w innym plutonie, potem trafił do mnie. Okresowo rozmawialiśmy na różne tematy, a potem pytałem – czy jesteś gotowy do walki, czy nie? „Gotowe” – mówi. I udało się, udało się, został nawet komendantem oddziału… Każdy z nas ma jakiś strach, ja też się bałem” – podkreślił Roman.
Ma towarzysza o znaku wywoławczym „Zderzak”, który podczas wyprawy bojowej został ranny, po czym nie może walczyć.
„Bardzo dobry samolot szturmowy. Wrócił do nas i zajmuje się bezpieczeństwem, za co jest szanowany. Ze względu na stan zdrowia nie pojedzie jednak na misje bojowe. Tak odchodzi jeden dobry człowiek, drugi… Na jego miejsce przychodzą nowi i każdy musi znaleźć swoje podejście, zacząć wszystko od nowa. To jest wojna…” – podsumował Roman.
Jak podała ArmiyaInform, podczas zmasowanego ataku wojsk rosyjskich w grudniu 2024 roku ukraiński pilot myśliwca F-16 podczas jednego lotu zniszczył sześć wrogich rakiet manewrujących. To pierwszy raz w historii użycia myśliwca American Fighting Falcon.