“Rolnicy z Lubelszczyzny alarmują, że mimo ogromnych strat wywołanych przez suszę, nie dostali odszkodowania. Te od niedawna oblicza specjalna aplikacja. Według algorytmów ani panu Antoniemu, ani panu Zbigniewowi pieniądze się nie należą, bo ich straty nie są duże. Tymczasem gminna komisja oszacowała ich straty nawet na 80 procent. Decyduje jednak… aplikacja. Materiał Interwencji.”, — informuje: www.polsatnews.pl
Rolnicy z Lubelszczyzny alarmują, że mimo ogromnych strat wywołanych przez suszę, nie dostali odszkodowania. Te od niedawna oblicza specjalna aplikacja. Według algorytmów ani panu Antoniemu, ani panu Zbigniewowi pieniądze się nie należą, bo ich straty nie są duże. Tymczasem gminna komisja oszacowała ich straty nawet na 80 procent. Decyduje jednak… aplikacja. Materiał „Interwencji”.
– Susza, która wystąpiła na naszym terenie między czerwcem a sierpniem, spowodowała o wiele, wiele niższe plony. Szkody szacowane przez komisję powołaną przez wójta gminy i samych rolników były na poziomie 60, nieraz 70 czy 80 procent – mówi Zbigniew Sokołowski.
67-letni pan Antoni Niedźwiedź prowadzi swoje gospodarstwo od ponad 30 lat. Zeszłoroczna susza doprowadziła go prawie do bankructwa.
– Mam 14-hektrowe gospodarstw. Prowadzę je od 1990 roku. Mam wszystkiego po trochu: zboża, ostatnio parałem się w dyniach. No i owies do produkcji – wymienia.
Aplikacja suszowa zaniża straty rolników Dotychczas za oszacowanie strat odpowiedzialna była gminna komisja, która udawała się na pole i stwierdzała, co faktycznie się tam wydarzyło. Od 2024 komisje zastąpiła tzw. aplikacja suszowa. Antoni Niedźwiedź wylicza poniesione straty, które orzekła gminna komisja wizytująca jego pola.
– Ubytek w płodach rolnych: owies – 50 procent, trawy też w tych granicach, natomiast jeżeli chodzi o zbiór dyni, to 80 procent – mówi pan Antoni.
ZOBACZ: Spłacają kredyty i nie mają gdzie mieszkać. Deweloper ma długi
Rolnik założył profil w aplikacji, by ubiegać się o odszkodowanie z tytułu klęski żywiołowej. Algorytm zupełnie inaczej obliczył jego straty. Były na poziomie 20-30 procent. Skąd taka rozbieżność?
– Nie wiem – odpowiada.
– Tak się dzieje z niewiadomych przyczyn. Przynajmniej ja nie mogę zrozumieć systemu, w jaki sposób aplikacja wyliczyła straty na terenie naszych gospodarstw, z terenu naszej gminy i nie tylko. Żeby otrzymać jakiekolwiek wsparcie, trzeba spełnić pewne warunki, czyli szkody wynikające z wystąpienia takiej klęski muszą wynosić 30 i więcej procent. Natomiast na naszym terenie nie znam osoby, która by miała więcej niż 30 procent – dodaje Zbigniew Sokołowski.
Stefan Krajewski, sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, również nie jest zadowolony z działania aplikacji.
– W 2020 roku na wniosek wojewodów, samorządowców zostało wydane rozporządzenie, które zmieniło zasady szacowania strat wyrządzonych przez suszę z powoływanych komisji, które pracowały w terenie, na aplikację suszową: zgłoś suszę, która poprzez internet przesyła dane. Miało to zmienić sytuację rolników, poprawić. Ja w opozycji będąc, krytykowałem tę aplikację – tłumaczy.
W uzyskaniu odszkodowań nie pomaga również komisja Z pracą komisji gminnych powoływanych do szacowania start spowodowanych klęską żywiołową, niestety też bywało różnie. Trzy lata temu rolnicy z Tucznej również nie dostali odszkodowań. Wówczas problemem były deszcze nawalne, a komisja z niejasnych przyczyn nie była w stanie w ogóle się zebrać.
Według wyliczeń Zbigniewa Sokołowskiego, około 70 procent jego upraw zostało wówczas zniszczonych. Ale żeby otrzymać odszkodowanie, straty musiałaby oszacować specjalnie powołana komisja. Do tego jednak nie doszło.
– W tym roku nie zadziałała współpraca przedstawicieli izb rolniczych z rolnikami. To jest ewidentna rzecz. Przedstawiciele izby rolniczej jasno twierdzą, że takich opadów nie było, żadnych kataklizmów na tym terenie nie było – opowiadał pan Zbigniew.
O podobnym przypadku opowiadał nam dwa lata temu bohater „Interwencji” pan Marcin Kowalczyk z Zakrzewa. W jego przypadku komisja wydała opinię w ogóle nie pojawiając się na jego polu.
– Była susza, największe straty były oczywiście w zbożach, kłosy były puste, lekko podeschnięte, ziarnko oczywiście niewykształcone. Tej komisji u mnie na polu nie było. Straty oszacowano zza biurka, z urzędu gminy. Komisja powinna przyjść popatrzeć na to zboże, jak to wygląda, wziąć w rękę ten kłos zobaczyć, ile on wypełniony, jak wykształcony i na takiej podstawie powinna oszacować straty – tłumaczył.
Ministerstwo szuka nowego rozwiązania Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi obiecuje znaleźć nowe rozwiązanie, bowiem żadne z dotychczasowych nie działało prawidłowo.
– Nie udało się jeszcze w tym roku tej sprawy załatwić. Mam nadzieję, że następnym razem, kiedy się spotkamy, to powiemy, że udało się ten temat rozwiązać, naprawić i rolnicy otrzymują pomoc – mówi Stefan Krajewski z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
– Mamy nadzieję, że rozsądek zwycięży, ktoś pójdzie po rozum do głowy, zastanowi się nad tą sytuacją, bo jednak rolnictwo może to nie jest najważniejsza gałąź, jaka funkcjonuje w naszym społeczeństwie, ale myślę, że bez żywności, bez bezpieczeństwa żywnościowego jesteśmy zdani na czyjąś łaskę i niełaskę – podsumowuje rolnik Zbigniew Sokołowski.
Materiał wideo „Interwencji” można obejrzeć TUTAJ.
„Interwencja”
Czytaj więcej