19 stycznia, 2025
Stoch zepsuł niemieckie święto w Zakopanem. Nagle ruszył do kamery thumbnail
Sport

Stoch zepsuł niemieckie święto w Zakopanem. Nagle ruszył do kamery

Po pierwszej serii tracił do podium dwa punkty, a do prowadzącego Richarda Freitaga 3,6 punktu. Kamil Stoch był szósty, ale w drugim skoku z konkursu Pucharu Świata w Zakopanem sprzed ośmiu lat przeprowadził największy zwycięski atak w swojej karierze. I zepsuł niemieckim skoczkom drugi dzień niemieckiego święta na Wielkiej Krokwi. Takiego, które teraz zapowiada się w przypadku Austriaków. Im jednak nikt go raczej nie odbierze.”, — informuje: www.sport.pl

Choć pięknie byłoby, gdyby Austriakom nosa utarł Pawe Wsek. Jednak Polak nie był jeszcze na podium Pucharu Świata i sam przyznaje, że myślenie o nim nakłada na niego sporą presję. Ale w Zakopanem wszyscy, łącznie z nim i Thomasem Thurnbichlerem, przytakują, gdy pytamy, czy wskoczenie do Top3 jest możliwe. Na zwycięstwo jeszcze chyba trochę za wcześnie. Już pierwsze wejście do najlepszej trójki byłoby wielkim sukcesem.

Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę

A Austriacy w sobotę nie mieli sobie równych w drużynówce. Ich zwycięstwo różniło się od tego odniesionego przez Niemców w 2017 roku właśnie jego rozmiarami. I to, że w niedzielę indywidualnie po triumf też sięgnie któryś z nich, wydaje się naturalne. Wtedy myśli, że ktoś przeszkodzi Niemcom nie były tak odległe jak teraz. I ci, którzy uważali, że niemieckie święto nie przedłuży się do dwóch dni mieli rację.

Stoch był szósty, ale wierzył, że może pokonać Niemców. Dzień wcześniej sam się rozjuszył W konkursie drużynowym Niemcy pokonali Polaków o 5,1 punktu. Drużyna ówczesnego trenera polskiej kadry Stefana Horngachera przegrała głównie przez nieco słabszy pierwszy skok Kamila Stocha – szóstego w swojej grupie. To wtedy stracili do Niemców i Richarda Freitaga 12,6 punktu, których później nie byli już w stanie w pełni odrobić.

Stocha to musiało zaboleć i rozjuszyć. Już drugi skok pokazywał, że w niedzielę może być groźny – odpalił petardę na 136,5 metra, która okazała się najlepszym skokiem finałowej rundy, a drugim w całym konkursie – lepszą notę miał tylko Peter Prevc ze Słowenii za 137,5 metra w pierwszym skoku.

Kolejnego dnia Stoch zaczął od trzeciego miejsca w serii próbnej. Poleciał daleko, na 129,5 metra, ale lepsi od niego byli Richard Freitag i Michael Hayboeck. W konkursie sytuacja zrobiła się gorsza. W pierwszej serii wiało z tyłu skoczni i różnice pomiędzy zawodnikami były niewielkie. Lądowali „w jednej dziurze” w zeskoku. 130,5 metra Stocha, choć nie było złym skokiem, dało mu „tylko” szóste miejsce.

Polak miał przed sobą pięciu rywali do pokonania, ale jak mówił po konkursie, wierzył, że to się uda. – Wierzyłem w to, ale w ogóle o tym nie myślałem – wskazał skoczek. – To jest tak, że ma się gdzieś głęboko w głowie wiarę w to, co się robi. Ale nie myśli się, że trzeba to zrobić już teraz. Wiedziałem za to, że moje skoki są na dobrym poziomie, a jedyne, co muszę, to pokazać to, co robię teraz najlepiej. Skupiałem się tylko na oddaniu dobrego skoku w drugiej serii. Chciałem to zrobić dla siebie, ale i tych wszystkich kibicw, którzy tu dzisiaj przyszli – dodał Stoch.

Freitag nie wytrzymał, a Wielka Krokiew drugi raz przeżyła wybuch radości. Stoch zabrał wielkie święto Niemcom I po jego wyczynie z drugiej serii ten tłum wybuchł ogromną radością. Choć pewnie niewielu przypuszczało już wtedy, że 131 metrów Polaka będzie skokiem, który pozwoli mu zaatakować coś więcej niż podium. A to był najlepszy skok finałowej rundy. Wszystko ze względu na trudne warunki – dodano mu 9,8 punktu za 0,75 metra na sekundę niekorzystnego wiatru w plecy.

Tak naprawdę zaraz po skoku Stoch wiedział tylko, że będzie wówczas najlepszym z Polaków. Choć zaraz po lądowaniu wyraźnie zacisnął pięść, a podczas opuszczania wybiegu Wielkiej Krokwi ruszył do kamery i robił do niej wesołe i nieco szalone miny. Potem gdy za niego spadli Michael Hayboeck, Daniel Andre Tande i Markus Eisenbichler, mógł być pewny miejsca na podium. Ale Polak nie opuścił miejsca dla lidera konkursu także po skoku Andreasa Wellingera. Na górze został już tylko Richard Freitag, ówczesny wielki rywal Stocha.

I Niemiec chyba nie wytrzymał presji. Skoczył tyle, co Stoch – 131 metrów, ale w o wiele korzystniejszych warunkach. Przez to, że Polak po pierwszej serii tracił do niego tylko 3,6 punktu, czyli dwa metry, Freitag potrzebował odlecieć dalej, żeby powalczyć ze Stochem. Przegrał nie tylko z nim, ale i z Wellingerem, zamykając skład podium.

Stoch najpierw odebrał gratulacje od kolegów z kadry, a potem zdobył się na wyjątkowy gest – wyszedł przez bramkę na skocznię jeszcze raz i jako pierwszy podszedł do Freitaga. Niemiecki skoczek serdecznie się z nim uścisnął. A sam się uśmiechał, bo po swoim skoku musiał liczyć na to, że nie spadnie poza podium. Udało mu się na nim utrzymać. I był częścią niemieckiego pociągu za Stochem. Polak wyraźnie popsuł im w ten dzień w Zakopanem ich święto – gdyby nie on, zajęliby wszystkie miejsca na „pudle”. W końcu drugi był Wellinger, trzeci Freitag, a czwarty Eisenbichler.

Największy zwycięski atak w karierze Stocha. Potem cieszył się sukcesami kadry, to nimi zastępował własny niedosyt Ale tego dnia na Wielkiej Krokwi liczyła się tylko polska celebracja triumfu Stocha. Czwartego w Zakopanem, 20. w karierze i jedynego w tego typu okolicznościach. Bo atak Polaka z szóstego miejsca na pierwsze z tego konkursu pozostaje jego największym w karierze do dziś.

Oczywiście, Stoch potrafił awansować o więcej miejsc niż pięć w serii finałowej, ale nigdy nie wygrał już konkursu, będąc sklasyfikowanym niżej po pierwszym skoku. Choć trzeba przyznać, że tu było to możliwe dzięki niewielkiej stracie do Freitaga, a większe niż te 3,6 punktu, które odrabiał, żeby wygrać, też się zdarzały.

Dla kibiców w Zakopanem znaczenie miało jednak tylko to, że Stoch odniósł spektakularne zwycięstwo i świetnie zamknął weekend pełen emocji. A wszystko było tylko etapem w drodze na bardzo udane dla polskich skoczków mistrzostwa świata w Lahti. Nieco ponad miesiąc później w Finlandii z indywidualnych wyników Stoch mógł być nieco rozczarowany – był czwarty na normalnej i siódmy na dużej skoczni, ale potem wraz z kolegami zdobył przecież złoto w konkursie drużynowym. A to wynagrodziło każde niepowodzenie.

Nawet to przyszłe, bo Stoch – lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w tamtym sezonie od 14 stycznia i wygranej w Wiśle do 12 marca i zawodów w Oslo – ostatecznie nie zgarnął Kryształowej Kuli. Ta padła łupem Austriaka Stefana Krafta, który po imponującej drugiej części zimy, w tym MŚ w Lahti, gdzie został podwójnym złotym medalistą tej imprezy, pokonał Polaka o 141 punktów. I to choć Stoch miał od niego jeden start w konkursach PŚ więcej. Polskiej kadrze zostało się cieszyć z pierwszego w historii Pucharu Narodów. Tamtej zimy sukcesy drużynowe odnoszone już w pierwszym sezonie Stefana Horngachera w roli głównego trenera przeważały nieco nad tymi indywidualnymi.

W niedzielę Kamil Stoch będzie jednym z pięciu polskich zawodników na starcie konkursu w Zakopanem. W drużynówce, w której Polska zajęła piąte miejsce, Stoch skoczył 125,5 i 131 metrów. W nieoficjalnych indywidualnych wynikach był 25., za piątym Pawłem Wąskiem i 19. Dawidem Kubackim, ale przed 27. Aleksandrem Zniszczołem. Poza nimi w zawodach indywidualnych kończących weekend skoczy jeszcze Jakub Wolny. Pierwsza seria wystartuje o 16:00, a poprzedzi ją seria próbna zaplanowano o godzinę wcześniej. Relacja na żywo na Sport.pl, a transmisja w Eurosporcie, na platformie Max i w Telewizji Polskiej.

Powiązane wiadomości

Tyle Świątek już „wrzuciła” do puszki WOŚP. To nie żart

sport. pl

Hubert Hurkacz – Tallon Griekspoor [RELACJA NA ŻYWO]

przegladsportowy .onet.pl

Była gwiazda Premier League i Pucharu Świata (35 l.) dołącza do klubu spoza ligi w ramach dziwacznego transferu

dailymail .co.uk

Zostaw komentarz

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Zaakceptować Czytaj więcej