21 stycznia, 2025
"Nie będę dyktatorem, chyba że pierwszego dnia". Donald Trump rozpoczyna prezydenturę thumbnail
Polityka

„Nie będę dyktatorem, chyba że pierwszego dnia”. Donald Trump rozpoczyna prezydenturę

Donald Trump już oficjalnie jest 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Pierwsze punkty ze swojej kampanijnej agendy odhaczył przed zaprzysiężeniem, a teraz czas na kolejne. W przemówieniu inauguracyjnym Trump powtarzał, że odnowi oblicze Ameryki. Ale obietnice z kampanii to jedno, a realia to drugie. Sprawdźmy, czego konkretnie możemy się spodziewać – piszą Marta Nowak i Miłosz Wiatrowski-Bujacz, autorzy podcastu „Co to będzie”.”, — informuje: wiadomosci.gazeta.pl

„Zaczyna się złoty wiek Ameryki”. „Wspaniała nowa era narodowych sukcesów”. „Nasz blask opromieni cały świat” – mówił Trump w swoim przemówieniu inauguracyjnym w poniedziałek 20 stycznia. Kiedyś było źle, teraz będzie cudownie, nasz kraj wstaje z kolan – to nie jest nietypowa struktura opowieści polityka, który przez cztery lata był w opozycji, a teraz (na nowo) obejmuje urząd. Trump w poniedziałek więcej mówił o przyszłości niż o przeszłości. Ale i teraźniejszością się pochwalił. Bo pierwsze triumfy już są.

Zobacz wideo Oto ostatni ruch Joe Bidena. Ułaskawił rodzinę na zapas

1. Co udało się Trumpowi jeszcze przed objęciem władzy?

  • Zawieszenie broni w Gazie

„Zbudujemy najsilniejszą armię, jaką widział świat. Nasz sukces będziemy mierzyć nie tylko w wygranych bitwach, ale też zakończonych wojnach, a przede wszystkim – wojnach, w których nie weźmiemy udziału” – obiecywał Trump w mowie zaprzysiężenia i dodał, że chce zostać zapamiętany jako ten, który niesie pokój. Na razie – jeszcze przed początkiem kadencji – przyniósł światu na srebrnej tacy jedno bardzo ważne zawieszenie broni. 

Joe Biden miesiącami udawał, że skoro rząd Netanjahu pragnie bombardować Gazę, to on, biedny amerykański prezydent, nic specjalnego zrobić nie może. Tymczasem Donald Trump fuknął, huknął i sprawił, że Izrael wreszcie podpisał zawieszenie broni – na warunkach, które leżały na stole negocjacyjnym już od maja 2024 r. i które Hamas zaakceptował dawno temu. Zawieszenie broni weszło w życie w niedzielę 19 stycznia, na dzień przed zaprzysiężeniem. Hamas uwolnił pierwsze trzy zakładniczki, Izrael – dziewięćdziesięciu Palestyńczyków, których wcześniej wtrącił do więzień. Buldożery w Gazie już usuwają gruz z dróg, żeby uchodcy mogli wrócić do miejsc, z których uciekli przed izraelskimi bombardowaniami.

Nie wiadomo, jak długo potrwa względny spokój w Strefie Gazy. Premier Netanjahu koi naród zapewnieniami, że Trump w peni popiera „prawo Izraela do powrotu do działań wojennych”, jeśli Izrael uzna negocjacje dotyczące kolejnej fazy zawieszenia broni za bezcelowe. Dodał też, że nowy amerykański prezydent ma znieść wszelkie restrykcje dotyczące tego, jakie rodzaje broni płyną z USA. Donald Trump bynajmniej nie jest czempionem wolności Palestyńczyków, ale widać, że kiedy mu na czymś zależy, nie ma zamiaru traktować Netanjahu tak łagodnie jak poprzednik. Na zawieszeniu broni mu zależało. Odniósł triumf wizerunkowy, upokorzył Bidena, zademonstrował światu własną siłę i sprawczość. Więcej – i o samej Gazie, i o negocjacjach – mówiliśmy w niedawnym odcinku „Co to będzie”. 

  • Trump ratuje TikToka

W kwietniu ubiegłego roku Kongres Stanów Zjednoczonych przyjął prawo, zgodnie z którym należąca do chińskiej korporacji ByteDance platforma społecznościowa TikTok nie będzie mogła dalej działać na amerykańskim rynku, o ile jej nowym właścicielem nie zostanie inwestor z kraju spoza listy „wrogich [Stanom Zjednoczonym] reżimów”, na której są Korea Pnocna, Chiny, Rosja i Iran. Wobec braku zmian w strukturze własnościowej TikToka, platforma straciła oficjalnie prawo do działania na amerykańskim rynku 19 stycznia. 

Co zatem zrobił Trump? Uczynił utrzymanie TikToka na amerykańskim rynku jedną ze swoich obietnic kampanijnych. A w ostatnich dniach dołączyli do niego demokraci na czele z samym Bidenem, którego doradcy zapowiedzieli, że ten nie wyegzekwuje wchodzącego w życie ostatniego dnia jego kadencji zakazu. Firma podjęła jednak decyzję, że nie może ryzykować i pozbawi amerykańskich użytkowników dostępu do aplikacji o północy 19 stycznia. 

I rzeczywiście. W niedzielę rano wszystkie osoby uruchamiające TikToka w Stanach Zjednoczonych były witane krótkim oświadczeniem informującym o wejściu w życie zakazu. Towarzyszyła mu jednak nutka nadziei – „mamy szczęście, że prezydent Trump zapowiedział współpracę nad przywróceniem TikToka na amerykański rynek po tym, jak obejmie urząd”. Gdy parę godzin później firma ponownie umożliwiła Amerykanom korzystanie z aplikacji, nowy oficjalny komunikat nie pozostawiał wątpliwości, co do tego, czyja to zasługa: TikTok stał się z powrotem dostępny w USA „dzięki wysiłkom prezydenta Trumpa”.

Obietnica spełniona.   

2. Co Trump chce wprowadzić od pierwszego dnia?

  • Deportacje – koniec z „inwazją”

„Inwazja na nasz kraj skończy się jutro przed zachodem słońca” – obiecał Trump na wiecu w niedzielę 19 stycznia. Walka z migracją to jego główna kampanijna obietnica. Pod koniec października mówił: „Pierwszego dnia ruszę z największym programem deportacji w historii Ameryki, żeby pozbyć się kryminalistów”.

Dziś już wiemy, że Trump sięga po nadzwyczajne środki: ogłoszenie stanu wyjątkowego i wysłanie wojska na południową granicę Stanów. Według doniesień „The Wall Street Journal” deportacje mają się zacząć jednak nie w przygranicznych stanach, a w Chicago. To – jak pisze Paweł Żuchowski, korespondent RMF FM w USA – wzbudziło popłoch wśród Polaków mieszkających w Stanach bez papierów. „Panie Pawle, jestem nielegalnie. Miałem flagę Trumpa na domu, zaczynam się jednak bać. Myśli pan, że ruszy też Polaków?” – to chyba najmocniejsza z wiadomości od emigrantów, które przytoczył Żuchowski. Czy Trump rzeczywiście „ruszy” wszystkich, którzy w Stanach Zjednoczonych przebywają nielegalnie? Nie jest to ani oczywiste, ani proste do zrobienia, ani ekonomicznie uzasadnione. Dla niektórych branż (budowlanka, rolnictwo) taki ruch oznaczałby potężny kryzys. Na przykład w przygranicznym Teksasie 60 proc. pracowników sektora budowlanego to właśnie imigranci bez prawa do pobytu. A zatem: tak, jak najbardziej należy się spodziewać wzmożonej obławy na osoby, które są w USA bez papierów – nie, trudno uwierzyć, że Trump wyrzuci ze Stanów ponad 11 milionów ludzi. 

Ale deportacje to nie wszystko. Trumpowi nie podoba się też 14. poprawka do konstytucji, która stanowi, że każde dziecko urodzone na amerykańskiej ziemi automatycznie otrzymuje obywatelstwo. Wolałby, żeby istniał jeszcze dodatkowy warunek: przynajmniej jedno z rodziców musi być obywatelem/obywatelką albo mieć prawo stałego pobytu w USA. Ale konstytucji – niezależnie od tego, jak bardzo pragnąłby tego Donald Trump – jeszcze rozporządzeniami się nie zmienia.

  • Cła – amerykański jastrząb zagruchał

W czasie kampanii przyszły prezydent obiecywał, że najważniejszym narzędziem wprowadzania jego wizji gospodarczej będzie polityka celna. I faktycznie, trzy tygodnie po wygranych wyborach Trump ogłosił z wielką pompą, że w dniu objęcia władzy podpisze rozporządzenie wykonawcze wprowadzające cła w wysokości 25 proc. na wszystkie towary importowane z Meksyku i Kanady. Konkret. 

Póki co skończyło się na słowach. W swoim przemówieniu inauguracyjnym nowy prezydent podkreślał, że dzięki planowanym przez niego cłom to nie amerykańscy podatnicy, a zagraniczni producenci będą najważniejszym źródłem dochodów państwa. Jednocześnie nie towarzyszyła temu żadna proklamacja na temat natychmiastowego wprowadzenia rozporządzeń wykonawczych, które miałyby zbliżyć kraj do tego celu. Według doradców Trumpa na ten moment Biały Dom skupi się na przeprowadzeniu dokładnych analiz dotyczących wymiany handlowej między Stanami Zjednoczonymi i ich głównymi partnerami gospodarczymi. 

  • Energia – gaz do dechy

Drugą najważniejszą gospodarczą obietnicą nowego prezydenta było zwiększenie wydobycia amerykańskiego gazu i ropy naftowej. Trump ogłosił w swoim przemówieniu inauguracyjnym „energetyczny stan zagrożenia narodowego”, bo Amerykanie płacą zbyt wysokie rachunki za prąd. 

W praktyce trudno przewidzieć, jakie miałyby być bezpośrednie konsekwencje tej deklaracji, choć nowy prezydent oświadczył, że „kończy Nowy Zielony Ład” (to nazwa pakietu ustaw, z których żadna nie została przez Kongres przegłosowana) oraz cofa wprowadzone przez Bidena przepisy regulujące średni poziom emisji nowo sprzedawanych samochodów. Trump ogłosił również, że wypowiada w imieniu Stanów Zjednoczonych paryskie porozumienie klimatyczne. Konkretniej brzmią obwieszczone przez Trumpa rozporządzenia wykonawcze odwracające inicjatywy prezydenta Bidena nakładające ograniczenia terytorialne na firmy działające w sektorze wydobywczym. 

Nie wiadomo jednak, do jakiego stopnia sami zainteresowani chcą zapowiadanego przez Trumpa wydobywczego blitzkriegu. Jak tłumaczył cytowany przez telewizję CNBC analityk sektora energetycznego Glenn Schwartz z firmy konsultingowej Rapidan Energy: „możesz doprowadzić konia do studni, ale nie możesz zmusić go do picia. Trump może dać im [koncernom wydobywczym] wszystko, czego potrzebują do zwiększenia podaży, ale nie widziałem w jego deklaracjach niczego, co sugerowałoby, że jest w stanie zmusić je do tego, by faktycznie wydobywały więcej”.

  • Ułaskawienia – dla rycerzy spod Kapitolu

Po ataku na Kapitol sprzed czterech lat zarzuty postawiono ponad 1500 osobom. Wyrok skazujący usłyszało 1300 (choć większość z nich albo nie trafiło za kratki, albo już odsiedziała swoje). Trump wielokrotnie powtarzał, że ułaskawi uczestników zamieszek od razu po tym, jak zostanie prezydentem. W grudniowym wywiadzie dla magazynu Time stwierdził wręcz, że zajmie się tą kwestią „może nawet w ciągu pierwszych dziewięciu minut [po objęciu władzy]”.

Potrwało to odrobinę dłużej. W poniedziałek w inauguracyjnym przemówieniu Trump powiedział, że za jego rządów nie będzie już ciągania po sądach przeciwników politycznych – choć skupił się nie na uczestnikach zamieszek pod Kapitolem, tylko na tym, że to on, Donald Trump, podczas kadencji Bidena cierpiał za niewinność. Wspomniał o nich później, na wiecu po oficjalnej inauguracji. Nazwał ludzi skazanych za to, że szturmowali budynek rządowy, „zakładnikami”. 

  • Edukacja – walka z „ideologią gender”

„Ideologia gender”, „seksualizacja dzieci”… Polska katolicka prawica mogłaby sobie podać rękę z Donaldem Trumpem. Nowy prezydent w przemówieniu inauguracyjnym ogłosił, że w Stanach skończy się tego rodzaju „inżynieria społeczna”. To nic nowego: już w październiku zapowiedział, że podpisze rozporządzenie, które pozbawi federalnego finansowania część amerykańskich szkół. Konkretnie ma na myśli placówki, gdzie „wpycha się naszym pięknym dzieciom [sic!] krytyczną teorię rasy, transpłciowe szaleństwo albo inne nieodpowiednie treści o charakterze rasowym, seksualnym albo politycznym”. Które dokładnie treści, choćby o rasie, są nieprawomyślne, nie wiadomo – a trudno uczyć amerykańskie dzieci amerykańskiej historii, nie wspominając o niewolnictwie, abolicji czy Ku Klux Klanie. 

Trump – co widać już po cytacie powyżej – wypowiedział też wojnę osobom transpłciowym. [O amerykańskiej panice moralnej wokół transpłciowości i tym, jak przenika do Europy, mówiliśmy szeroko w tym odcinku „Co to będzie”]. W przemówieniu inauguracyjnym powiedział, że odtąd w USA są tylko dwie płcie: mężczyzna i kobieta. Co jeszcze? Jedyną definicją płci ma być płeć ustalona przy urodzeniu; transpłciowi mężczyźni i kobiety nie będą już mogli wstępować do wojska; a szpitale i kliniki świadczące usługi medyczne związane z tranzycją osobom niepełnoletnim zostaną w trybie natychmiastowym wyrzucone z programów Medicaid i Medicare. 

3. A na co poczekamy? W przemówieniu Trumpa nie znalazło się żadne bezpośrednie odwołanie do rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Nowy prezydent ograniczył się do ogólnej poetyckiej deklaracji, że chce być zapamiętany przez świat jako wielki rozjemca i jednoczyciel, a równie, jeśli nie bardziej, ważne od wygranych wojen są te, które uda się zakończyć i te, które uda się powstrzymać. 

W tym wypadku brak wiadomości to raczej dobra wiadomość. Gdy w przeszłości Trump ogłaszał, że w pierwszych dniach swoich rządów doprowadzi za wszelką cenę do zakończenia wojny za naszą wschodnią granicą, to łączył to z całkowitym i natychmiastowym wstrzymaniem wsparcia dla Ukrainy. Od kilku tygodni jego doradcy przekonują jednak, że potrzeba więcej czasu. Kijów przyjmie przemówienie raczej z ulgą – jako sygnał potwierdzający przyjęcie przez przez nowego prezydenta i jego administrację bardziej pragmatycznego kursu. 

Więcej o prezydenckiej inauguracji i politycznych planach Trumpa dowiecie się z najnowszego, specjalnego odcinka podcastu „Co to będzie” (dostępnego na YouTube, Spotify i Apple Podcasts).

Powiązane wiadomości

Produkcja wewnętrzna i naprawa sprzętu: Zełenski odbył spotkanie Bety

unn

Zełenski pokazuje materiał filmowy z nowymi zeznaniami pojmanego północnokoreańskiego żołnierza

unn

Agresor wzmacnia obronę Zatoki Balaklava i przywraca tajną bazę na Krymie – ATESH

unn

Zostaw komentarz

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Zaakceptować Czytaj więcej