„Rola muzyki w nazistowskim obozie koncentracyjnym i zagłady Auschwitz-Birkenau, którego 80. rocznica wyzwolenia upamiętniana jest w poniedziałek w Dniu Pamięci o Holokauście, jest tematem dwóch filmów emitowanych w brytyjskiej telewizji, a mianowicie w publicznym nadawcy BBC i Comcast. Niebo. Obydwa filmy eksplorują rolę, jaką odgrywa muzyka i…”, — informuje: www.hollywoodreporter.com
Obydwa filmy opowiadają o roli, jaką muzyka i utworzone tam aż 15 orkiestr odegrały w Auschwitz, gdzie zginęło ponad 1,1 miliona ludzi, w tym o tym, jak muzycy musieli wykonywać muzykę marszową, podczas gdy inni więźniowie obozu musieli wcześnie wychodzić do pracy rano i wrócić późno lub grać dla rozrywki nazistowskich oficerów.
BBC Ostatni muzyk Auschwitzw reżyserii Toby’ego Trackmana, opowiada historię wiolonczelistki Anity Lasker-Wallfisch, „która w wieku 99 lat jest jedyną żyjącą członkinią Kobiecej Orkiestry w Auschwitz”. W 90-minutowym filmie znajdują się także świadectwa innych byłych więźniów Auschwitz, którzy grali i komponowali muzykę w obozie, badając, „co znaczyła muzyka w najgorszym miejscu na Ziemi”. W całość wplecione są nowe wykonania utworów muzycznych napisanych przez więźniów obozu i „nakręconych dzisiaj w cieniu Auschwitz” – podkreśla BBC.
Lasker-Wallfisch wspomina w filmie między innymi, jak dołączyła do orkiestry i bała się zagrać złą nutę, a jednocześnie czerpała korzyści z otrzymywania nieco większej ilości jedzenia niż inni więźniowie.
W filmie wytwórni Two Rivers Media można zobaczyć także m.in. wykonanie „Träumerei (Sny)” z powieści Roberta Schumanna Sceny z dzieciństwa„który okryty złą sławą lekarz obozowy Josef Mengele poprosił Anitę, aby mu zagrała – w wykonaniu jej syna i zawodowego wiolonczelisty, Raphaela Wallfischa” – podkreśla streszczenie BBC.
Tymczasem polski więzień polityczny Adam Kopyciński, dyrygent pierwszej orkiestry w Auschwitz, skomponował „Kołysankę” – zachowany odręczny rękopis, którego wykonanie znalazło się także w dokumencie, a także m.in. piosenkę „There Is A Big Dom w Auschwitz” w wykonaniu muzykolog Petry Gelbart, pochodzenia romskiego. Uważa się, że piosenka została po raz pierwszy zaśpiewana w obozie i przekazana dalej w jej rodzinie.
„Nie wiedziałem, że w Auschwitz, ani w żadnym z obozów, jest muzyka” – opowiada reżyser Trackman THR. „Kiedy słyszysz o tym po raz pierwszy, z pewnością jest w tym pewien dysonans poznawczy”.
Dla reżysera dołączenie do projektu było „wielką osobistą decyzją, aby się w nią zagłębić, otworzyć pudełko, wejść do środka i naprawdę zobaczyć, co tam jest” – dodaje. „Byłem też bardzo, bardzo świadomy tego, że powstało ogrom pracy, filmów poświęconych Holokaustowi, i od początku byłem całkowicie zdeterminowany, że jeśli mam się tym zająć, podejdę do tego w inny sposób i zrobić coś, co przedstawi doświadczenie w inny sposób.”
Znalezienie odpowiedniego tonu oznaczało „chodzenie po linie pomiędzy próbą bycia wyrazistym, sugestywnym i kreatywnym, ale także byciem bardzo, bardzo wrażliwym na temat, na ocalałych i na wszystkie ofiary, i nigdy nie pozwalanie, aby twórcze pragnienie przyćmiło którekolwiek z tych rzeczy” – wyjaśnia Trackman. „Chodziło o to, by okazywać szacunek i honor i nie przeszkadzać w tragedii”.
W końcu odkrył, że muzyka w Auschwitz była czymś, co „znaczyło tak wiele dla ludzi tak pokręconych i zepsutych” przez nazistów.
On i reszta zespołu wybierali prezentowaną muzykę, skupiając się na „upewnieniu się, że każdy utwór muzyczny pomoże nam opowiedzieć część szerszej historii. Szukaliśmy więc muzyki poruszającej tematy emocjonalne, którą moglibyśmy naprawdę zgłębić” – wyjaśnił reżyser, dodając, że zespół miał szczęście, że mógł współpracować z Auschwitz i jego muzeum. „Byliśmy niezwykle zaszczyceni, że pozwolono nam wystawiać utwory muzyczne na terenie obozu” – podkreślił.
Nie tylko utwory muzyczne zawarte w dokumencie, ale także obiektywy aparatu użyte do jego nakręcenia miały straszne skojarzenia z Auschwitz. „Mieliśmy dostęp do zestawu soczewek, o których wiedzieliśmy, że są to przedwojenne niemieckie obiektywy i właśnie przenoszono je do innego miejsca… ale w trakcie tego przechowywania okazało się, że prowadzili badania nad pochodzeniem tych soczewek soczewki i odkryto, że zostały zaprojektowane przez niemiecką Żydówkę, która podczas reżimu nazistowskiego była przetrzymywana w areszcie domowym w Berlinie” – opowiada Trackman THR. „A potem, tragicznie, w 1943 roku została wysłana do Auschwitz i zamordowana. … Jest też pismo firmy do nazistowskiego biura finansowego, w którym żąda się zwrotu soczewek po jej wysłaniu do Auschwitz”.
Soczewki są „bardzo nietypowe pod względem optycznym, dość miękkie i… romantyczne” – wyjaśnia reżyser. „Niekoniecznie jest to wybór, jaki początkowo pomyślano o filmie o Auschwitz. Ale wyjście w te przestrzenie z wykonawcami spokrewnionymi z ocalałymi i nagrywanie muzyki napisanej przez więźniów na obiektyw wykonany przez osobę, która zmarła tuż za płotem, miało niesamowitą moc. Nie chciałem, żeby to była jakaś sztuczka.
Tymczasem, Zaginiona muzyka Auschwitzktóry stał się dostępny w Sky Arts i serwisie streamingowym Sky. W poniedziałkowy wieczór przedstawia ośmioletnią misję brytyjskiego kompozytora i muzyka Leo Geyera polegającą na odnajdywaniu, analizowaniu, a w niektórych przypadkach porządkowaniu i ożywianiu fragmentów rękopisów muzycznych skomponowanych przez niektórzy więźniowie Auschwitz.
Zauważając, że „wiele pozostawionych przez nich rękopisów jest prawie zbyt słabych, aby je odczytać, podczas gdy inne są uszkodzone nie do poznania”, 90-minutowy film wyprodukowany przez firmę producencką Windfall Films towarzyszy Geyerowi „w tej muzycznej podróży, gdy odkrywa, jak muzycy zbuntowali się tajne występy, wplatanie zakazanych melodii w koncerty… przeplatane mocnymi wywiadami z niektórymi z ostatnich ocalałych i specjalnymi występami orkiestry (Geyera)”.
Producentem wykonawczym filmu jest Dan Kendall, reżyserią zajmuje się Tom Cook, a montażystą jest Emily West, a usługi muzyczne zapewnia Constella Music.
W wypowiedzi na temat filmu Geyer mówi: „Cieszę się, że po wielu latach badań mogę udostępnić publiczności tę muzykę, aby uczcić 80. rocznicę wyzwolenia Auschwitz. Nigdy nie należy zapominać o Holokauście. Mam nadzieję, że poprzez tę muzykę zjednoczę wszystkich, aby upamiętnić nie tylko tych, którym udało się uratować życie dzięki swoim talentom muzycznym, ale także wszystkich, którzy cierpieli i zginęli podczas Holokaustu”.
Leo Geyer, centrum i orkiestra w Zaginiona muzyka Auschwitz. Dzięki uprzejmości Sky Arts/Windfall Films
Przed pokazem filmu w Londynie późnym wieczorem 20 stycznia producent Kendall powiedział, że projekt zainteresował go od razu, gdy został przedstawiony dyrektor zarządzającej Geyer i Constella, Nathalie De Potter. „Po około dwóch minutach rozmowy z nimi nie było już mowy o tym, czy chcę z nimi pracować nad filmem o tym niezwykłym temacie” – wyjaśnił. Ale „moje myśli naprawdę krążyły po głowie, jak moglibyśmy tego dokonać” – dodał, cytując zarówno pytania kreatywne, jak i praktyczne.
„Rynek pojedynczych filmów jest trudny”, a skompletowanie orkiestry również byłoby kosztowne, podkreśliła Kendall. I „tak naprawdę nie pasował do żadnego fajnego gatunku”, co mogło stanowić dodatkowe wyzwanie przy oddaniu do użytku do kwestii finansowych. Powiedział jednak, że zespół Sky Arts przyjął projekt. „Wierzymy w siłę i znaczenie tej historii” – powiedział, podsumowując postawę w Sky.
Podczas pytań i odpowiedzi po londyńskim pokazie Geyera i Cooka zapytano, jak wyjaśniliby rolę muzyki w obozie zagłady oraz dlaczego i jak dokładnie naziści używali tam muzyki. „Wykorzystali muzykę, żeby się wyładować. Do nagradzania strażników używali muzyki. Myślę, że z pewnością była to jedna z rzeczy, które zrobili, ale z pewnością było to narzędzie” – wyjaśnił Cook. „Wykorzystali muzykę jako narzędzie, aby pomóc w prowadzeniu obozu – a muzyka marszowa była, wiesz, najważniejsza. Orkiestra dbała o to, aby każdego ranka mogli wyjechać z obozu, wrócić wieczorem i maszerować w bardzo, bardzo prostych liniach, co ułatwiało policzenie. Więc zdecydowanie podobała im się muzyka – Niemcom – ale używają jej jako narzędzia.
Geyer dodał: „W Auschwitz podjęto wiele decyzji, aby wszystko było bardzo wydajne, a granie muzyki marszowej było częścią tej wydajności. Ten równy rytm oznaczał, że więźniowie poruszali się szybciej, poruszali się w kolumnie, a to oznaczało, że wszystko w operacjach było łatwiejsze”.
Podkreślił także, jak bardzo różni się to od tego, co ludzie zwykle myślą o muzyce. „Myślimy o muzyce jak o czymś, co sprawia nam przyjemność, jak o przyjemności. Ale… celem było uzbrojenie go w broń i wykorzystanie jako części maszyny do zabijania” – powiedział Geyer. „I niezwykle trudno jest to przyznać”.
Tymczasem dla więźniów muzyka była także okazją do „buntu” – podkreślał Geyer. „Jedną z rzeczy, którą robili więźniowie, i to jest zdumiewające, było wplatanie polskich melodii… w muzykę marszową. I żołnierze tego nie zauważyli, ale polscy więźniowie słyszeli te melodie, co dodawało im siły i odwagi, gdy ich nie było. To po prostu niesamowity gest.”
Ekspert wspomniał nawet, że muzycy obozowi grali czasami marszową muzykę amerykańskiego kompozytora Johna Philipa Sousy na znak swego buntu. „Żołnierze nie zauważyli żadnej różnicy między tą muzyką a normalną niemiecką muzyką. I prawdopodobnie nie sądzę, żeby wielu więźniów było w stanie dostrzec różnicę” – wyjaśnił Geyer. „Ale wiedzieli, że wykonują ten ogromny, wielki gest w odpowiedzi na nazistów”.
Opisał znaczną część swojej pracy jako przywracanie, w oparciu o liczne badania, utworów muzycznych skomponowanych lub granych w obozie. Ale sam też stworzył taki na potrzeby filmu. W jednym z wielu emocjonujących momentów w dokumencie muzyk wykonuje ten solowy utwór na skrzypce, który Geyer skomponował na cześć romskiego skrzypka Jakuba Segara, na skrzypcach, które również przetrwały Auschwitz.
„Prowadząc te badania przez tak długi czas, można by pomyśleć, że przyzwyczaiłem się do okropności, ale w rzeczywistości z biegiem czasu jest coraz gorzej, ponieważ z każdym rokiem dowiaduję się więcej” – powiedział Geyer. „Nie potrafię naprawdę wyjaśnić, jakie to uczucie dźwigać taki ciężar, ale mogę coś powiedzieć w muzyce, a ten solowy utwór na skrzypcach dał mi szansę, aby to powiedzieć”.
Zespół odpowiedzialny za dokument podkreślił, ile przemyślanej i szczegółowej pracy włożył w film, aby wszystko wyszło dobrze. Na przykład Cook podkreślił, że „chcieliśmy spróbować zachować jak najbardziej autentyczny dokument i uniknąć wszystkiego, co miało posmak sztuczności… Dlatego w naszym poszukiwaniu autentyczności spędziliśmy także sporo czasu w Auschwitz, nagrywając dźwięki tego miejsca tak jak jest teraz. Zatem wszystkie dźwięki, które słychać w ujęciach współczesnego obozu, są teraz autentycznymi dźwiękami Auschwitz.”
Wybierając występujących muzyków, zespół zadbał także o obecność przedstawicieli Żydów i Romów, którzy uhonorowaliby liczne ofiary obozu.
„Nie jestem Żydem, nie jestem Polakiem, nie jestem Romem, nie jestem potomkiem żadnej osoby, która zginęła w Auschwitz” – powiedział Geyer. „Ale jestem człowiekiem, a Holokaust był największą tragedią, jaką ludzkość sprowadziła na siebie. I jeśli jest coś, co mogę zrobić, aby zapobiec powrotowi takiego zła, zrobię to. I to była nasza ambicja.”