“Hubert Hurkacz zawiódł w Australian Open. Odpadł już w drugiej rundzie. Przez to pierwszy raz od czterech lat wypadł z top 20 światowego rankingu. Pracę na odzyskanie pozycji zaczął w Rotterdamie – w pierwszej rundzie turnieju rangi ATP 500 rywalem Polaka był Flavio Cobolli. Włoch, który w tym roku nie wygrał jeszcze meczu, okazał się łatwą przeszkodą – Hurkacz wygrał 6:3, 6:2. Teraz przed naszym tenisistą trudniejsze zadania.”, — informuje: www.sport.pl
Nowy partner techniczny naszego tenisisty to gigant znany na całym świecie. Hurkacz niedawno zatrudnił dwóch nowych trenerów, bo też chce się stać gigantem. Ale początki współpracy z Nicolasem Massu i Ivanem Lendlem nie są łatwe.
Przez pięć lat współpracy z Craigiem Boyntonem Hurkacz był czołowym tenisistą świata. Ale tak naprawdę tylko w 2021 roku zdawał się mieć wielkie rzeczy na wyciągnięcie ręki. Wtedy pierwszy raz wszedł do top 20 rankingu ATP. Wtedy jako drugi Polak w historii (po Jerzym Janowiczu) dotarł do pfinau turnieju wielkoszlemowego (Wimbledonu). Wtedy pod koniec roku jako drugi Polak (po Wojciechu Fibaku) wszedł do top 10 rankingu, a w końcu został nawet najwyżej klasyfikowanym Polakiem w historii tego zestawienia, gdy awansował z miejsca dziesiątego na dziewiąte.
Hurkacz mówi wprost: Zamierzam triumfować w Wielkim Szlemie Zmianą Boyntona na Massu i Lendla Hurkacz pokazał, że postawił na nowy impuls. Polak zmienił nie tylko skład swojego sztabu, lecz także rakietę, buty i strój. Słowem: wszystko! – Chcę dać z siebie wszystko, chcę osiągnąć o wiele więcej niż dotychczas. Zamierzam wygrywać duże turnieje, triumfować w Wielkim Szlemie i wierzę, że jeśli poprawię pewne aspekty gry, będę mógł częściej osiągać sukcesy – mówił Hurkacz w rozmowie z ATP przed startem United Cup.
Drużynowy turniej rozgrywany w Australii na przełomie grudnia i stycznia rozpoczął nowy sezon. Hurkacz zaczął go źle – od porażek z Norwegiem Ruudem i Czechem Machacem, ale z biegiem dni się rozkręcał. Gdy wygrywał z Brytyjczykiem Harrisem i Kazachem Szewczenką, a nawet gdy przegrywał zacięty mecz z Amerykaninem Fritzem, trener Massu (on pełni rolę głównego szkoleniowca, a Lendl jest doradcą) mógł powtarzać to, co powiedział, kiedy dołączał do Polaka – że to tenisista głodny, potrafiący i mogący wszystko, tylko pozostaje go przekonać, że tak jest, namówić, żeby pokazywał bardziej ofensywne oblicze.
Minęło kilkanaście dni od koszmaru Hurkacza. Dobra reakcja Niestety, widzimy, że nie jest to łatwe. W Australian Open Hurkacz zagrał bardzo dobrze w pierwszej rundzie, gdzie bez straty seta pokonał Holendra Griekspoora. Ale w drugiej rundzie zagrał koszmarnie i nie wygrał nawet seta z Serbem Kecmanoviciem.
Dwa i pół tygodnia po tamtej bolesnej porażce Hurkacz wrócił na kort. W trochę innej rzeczywistości. Oto bowiem pierwszy raz od czterech lat nie ma miejsca w top 20 światowego rankingu. Pierwszy raz do tego grona wszedł 5 kwietnia 2021 roku – dzień po tym, jak w finale turnieju ATP 1000 w Miami pokonał już wtedy świetnie rokującego, a dziś najlepszego na świecie Jannika Sinnera 7:6, 6:4. Od tamtego momentu aż do teraz Hurkacz nigdy nie wypadł z top 20. Ale nie dziwi, że nie zadowolił się „tylko” czymś takim. Pod koniec 2024 roku zrozumiał, że potrzebuje zmian, by wreszcie pójść do przodu. By sukcesy z roku 2021 nie pozostały jego największymi na zawsze.
Półfinał Wimbledonu 2021 po pokonaniu w ćwierćfinale ikonicznego Rogera Federera to do dziś taki wielkoszlemowy występ Hurkacza, jakiego on nigdy nie przebił. Czy pod wodzą Massu i Lendla pójdzie po więcej? To pytanie bez odpowiedzi, za to pewne jest, że na początku nowej współpracy nasz już 28-letni tenisista potrzebuje zwycięstw, żeby budować pewność siebie. Z Cobollim Hurkacz zagrał na własnych warunkach, potrafił być ofensywny i szybko zebrał owoce takiego podejścia. W obu setach Polak szybko przełamywał Włocha (w drugim nawet dwukrotnie), oba sety wygrał pewnie, bezdyskusyjnie – 6:3, 6:2.
W Rotterdamie, na wolnym korcie twardym, może Hurkaczowi nie być najłatwiej o jakiś spektakularny wynik, ale tym cenniejszy byłby tam duży sukces. Nawet w tym wyjątkowo dobrym 2021 roku odpadł tam już w drugiej rundzie i w niej odpadał również w 2022, 2023 i 2024 roku. Teraz o pierwsze wyjście poza drugą rundę wrocławianin zagra z Czechem Lehecką (24 ATP) albo z Australijczykiem Popyrinem (26 ATP). Każdy z nich powinien być trudniejszą przeszkodą niż Cobolli. Włoch (35 ATP) grał przeciw Polakowi bardzo nierówno i tak naprawdę nie był w stanie mu zagrozić. To nie dziwi – w 2025 roku Cobolli nie wygrał jeszcze meczu, a kilka dni temu w Montpellier przegrał nawet z Holendrem De Jongiem notowanym w drugiej setce światowego rankingu.
Krótko mówiąc: Włoch ma na początku nowego sezonu jeszcze więcej problemów niż Polak. Bardzo dobrze, że trochę łatwiejszą przeszkodę po powrocie z Australii Hurkacz pokonał pewnie. Ale teraz czekamy na więcej. Najlepiej na wygranie całego turnieju. Powrót Hurkacza do top 20 pewnie nastąpiłby już wtedy, gdyby Polak dotarł w Holandii do ćwierćfinału. Ale ewidentne jest, że nasz tenisista czuje, że dojrzał, by powalczyć o większe rzeczy.