17 stycznia, 2025
Dyrektor Lasów Państwowych: Straty po rządach PiS obliczyliśmy na pół miliarda. Idziemy do prokuratury thumbnail
Polityka

Dyrektor Lasów Państwowych: Straty po rządach PiS obliczyliśmy na pół miliarda. Idziemy do prokuratury

– Jesteśmy otwarci na większą ochronę lasów – deklaruje w rozmowie z Gazeta.pl Witold Koss, dyrektor generalny Lasów Państwowych. Rok po powołaniu na stanowisko dyrektor mówi o wciąż trwającym audycie rządów poprzedniej ekipy w lasach, dialogu ze społeczeństwem i pomysłach na ochronę przyrody, w tym słynnej mapie 17 proc. lasów do większej ochrony, przygotowanej przez leśników. Lasy mają weryfikować kontrowersyjne elementy swojej propozycji.”, — informuje: wiadomosci.gazeta.pl

Co przez ostatni rok zmieniło się w Lasach Państwowych? Witold Koss: Wyciągamy wnioski i wprowadzamy zmiany po audycie działań naszych poprzedników. Zwiększamy transparentność, wprowadziliśmy obowiązek publikowania informacji o przekazywaniu środków na cele społecznie użyteczne. Zlikwidowaliśmy utworzone kilka lat temu struktury, które okazały się źródłem nieprawidłowości finansowych. Były też oczywiście zmiany kadrowe. 

Ten audyt został zakończony? Nie udał nam się ambitny plan zamknięcia go w ciągu jednego roku. Ale sądzę, że do połowy tego roku audyt zostanie zakończony. Trzeba zdać sobie sprawę, że to proces na wszystkich szczeblach, od Dyrekcji Generalnej po nadleśnictwa. Do tego współpraca z instytucjami jak NIK, CBA, KAS. 

A dotychczasowe efekty? Ponad 50 zawiadomień do prokuratury, a także innych służb. Minister Sprawiedliwości powołał specjalny zespół prokuratorski, który nadzoruje te sprawy. Dotyczą przede wszystkim nieprawidłowego wydatkowania pieniędzy: począwszy od Centrum Informacyjnego Lasów Państwowych, które w czasie rządów poprzedników okazały się kopalnią wszelkich nieprawidłowości, poprzez Regionalne Dyrekcje LP i nadleśnictwa, na Ośrodku Kultury w Gołuchowie kończąc. Inny problem – inwestycje drogowe były wybierane tak, że pokrywały się z konkretnymi okręgami wyborczymi. W sprawie dróg pracujemy nad nowymi, jasnymi zasadami. Były też fikcyjne zatrudnienia, nieprawidłowości dotyczące nieruchomości. 

Wiadomo, ile Lasy Państwowe na tym straciły? Szacujemy to na około pół miliarda złotych. 

Brzmi fatalnie. Muszę powiedzieć, że dla mnie jako leśnika z długim stażem to jest trudna sytuacja. To jasne, że rzuca się ona cieniem na naszym wizerunku. Ale nie ma też wątpliwości, że receptą na jego odbudowę jest oczyszczenie się, a nie zamiatanie pod dywan. 

A co się zmieniło w samej gospodarce leśnej? Bo nie tylko kwestie polityczne, ale też spory o konkretne lasy zaważyły na tej utracie dobrego wizerunku. Zawsze powtarzam, że wszyscy leśnicy są przyrodnikami i jesteśmy zainteresowani ochroną przyrody. Ale zarządzamy też państwowym majątkiem zgodnie z przepisami i wymaganiami, jakie są nam stawiane – wśród nich jest pozyskanie drewna. 

Jesteśmy gotowi na zmiany, na zwiększenie ochrony. Ale one muszą być po pierwsze w granicach prawa, po drugie – muszą być bezpieczne gospodarczo. 

Jakich zmian w prawie w takim razie oczekujecie? Jeśli mówimy o nowych formach ochrony, o lasach społecznych – ich wprowadzenie musi być oparte o zmiany ustaw i innych przepisów. Gdyby przepisy ustawy o lasach wymagały od nas, żeby w ogóle nie pozyskiwać drewna – to byśmy tego nie robili i chronili 100 procent lasów. Ale działamy na podstawie istniejących przepisów, które nie tyle pozwalają, ile wręcz wymagają prowadzenia gospodarki leśnej i pozyskania drewna. 

Jednym z kluczowych zagadnień jest uregulowanie prawne kwestii odpowiedzialności za wypadki z udziałem drzew. Mamy kilkanaście procesów cywilnych wobec Lasów Państwowych i kilka karnych toczących się względem leśniczych za wypadki. Oczywiście dokładamy wszelkiej staranności, żeby zapewnić bezpieczeństwo korzystającym z lasów, jednak jeśli oczekuje się mniejszej ingerencji w las, to za tym powinny iść takie zmiany prawa. W kwestii podaży i cen drewna duże znaczenie ma uregulowanie spraw eksportu. Jako Lasy Państwowe wystąpiliśmy o uznanie drewna za surowiec strategiczny.

Bardzo ważne jest doprecyzowanie zasad w przepisach partycypacji społecznej przy planach urządzenia lasu. Wymaga od nas tego wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i czekamy na zmianę ustawy. Ale oczekujemy, że nasz głos będzie uwzględniony przy tych pracach. W pierwszej propozycji pojawił się bardzo niepokojący przepis o milionowych karach dla leśników za prace bez obowiązującego planu urządzenia lasu – a w tym samym czasie w ministerstwie była kolejka około 50 projektów planów czekających na zatwierdzenie.

Raz jeszcze chciałbym dodać, że jesteśmy otwarci na większą ochronę lasów, przygotowaliśmy swoją propozycję zmian na 17 procentach terenów Lasów Państwowych.

W jaki sposób wyznaczono te obszary? Poszczególne nadleśnictwa otrzymały kryteria wyznaczenia cennych lasów i leśnicy w terenie wskazywali te miejsca. I nie było – jak czasem słyszałem – że „dobijaliśmy” do konkretnej liczby. Te 17 procent to wynik, który otrzymaliśmy po wskazaniu konkretnych obszarów cennych ze względów przyrodniczych, w tym tzw. starolasów. W tym procesie uwzględniliśmy ustalenia Ogólnopolskiej Narady o Lasach.

Skoro kryterium była ochrona cennych lasów, to dlaczego na mapie znalazły się poligony, małe fragmenty na zrębach zupełnych? Strona społeczna mówi, że czuje się tą propozycją oszukana.  Będziemy to weryfikować. Nadleśnictwa dostały polecenie, by do końca stycznia jeszcze raz sprawdzić to, co nam przedstawiły. W uzasadnionych przypadkach – poligon może być jednym z takich – będą wskazane inne, nie mniejsze obszary. Mam nadzieję, że do końca lutego będziemy gotowi z aktualizacją propozycji na mapie. Jednocześnie trzeba zauważyć, że my chronimy całe ekosystemy – dlatego na mapie były sąsiadujące tereny nieleśne, jak jeziora, łąki. 

Jak projekt 17 proc. ma się do propozycji Ministerstwa Klimatu – te najnowsze dotyczą ochrony starolasów i planowanych rezerwatów? Większość tzw. starolasów, o których zabezpieczeniu mowa w ostatnim poleceniu Ministerstwa Klimatu i Środowiska, już mieści się we wskazanych przez nas 17 procentach. Część planowanych rezerwatów także się tam znajduje. Oczywiście my teraz będziemy rozmawiać z ministerstwem o szczegółach tych kryteriów oraz weryfikować te obszary. Czeka nas też dużo pracy w terenie, a później wprowadzanie tego do istniejących lub nowych planów urządzenia lasu. Zaproponowaliśmy inicjatywę „100 Rezerwatów na 100-lecie Lasów Państwowych”. Leśnicy zgłosili ponad 200 propozycji miejsc, gdzie mogłyby one powstać. Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska w ramach tej inicjatywy powołały ich już 68.

Poza ochroną lasów najcenniejszych przyrodniczo, Ministerstwo Klimatu chce też wyznaczenia lasów społecznych. Na jakim etapie jest ten proces? Po zakończeniu prac zespołów przy aglomeracjach, w których uczestniczyli leśnicy, organizacje społeczne i samorządy, czekamy na decyzje resortu, który otrzymał raporty podsumowujące prace tych zespołów. Niektóre z nich zamknięto wypracowanym kompromisem, inne zakończyły się brakiem porozumienia. By zwiększyć prawdopodobieństwo stworzenia rozwiązania satysfakcjonującego wszystkie strony, na pewno konieczne jest doprecyzowanie zarówno kwestii prawnych jak i sposobu gospodarowania w lasach społecznych. 

Strona społeczna też wskazywała na potrzebę doprecyzowania szczegółów. Ale w niektórych regionach organizacje pozarządowe mówiły o trudnych rozmowach z leśnikami, braku otwartości na rzeczową dyskusję. Bardzo staramy się wsłuchiwać w oczekiwania społeczne, nawet jeśli ta współpraca jest niełatwa. Rozumiemy, że zmienia się otoczenie lasów, że potrzebny jest większy udział społeczeństwa. 

Ale chciałbym też podkreślić, że nawet jeśli się spieramy, to rozmowa musi być oparta na wzajemnym szacunku. A czasem można odnieść wrażenie, że Lasy Państwowe są „chłopcem do bicia”. Bywa, że gdy leśnicy nie realizują w 100 procentach oczekiwań danej grupy, to jest to traktowane jako próba manipulacji z naszej strony. Leśnicy bywają obrażani, hejtowani, wmawia się nam „szemrane interesy”. Czasem też nasi rozmówcy zdają się zapominać o tym, że aspektów gospodarczych nie można ignorować, przemysł leśno-drzewny to przecież około 3 proc. PKB Polski, że niektóre działania wymusza zmiana klimatu, a co najważniejsze – działamy w obowiązującym porządku prawnym, który obliguje nas do pewnych działań.

Ale nieufność strony społecznej nie wzięła się znikąd – sam mówił pan o nieprawidłowościach ostatnich lat. To był też okres, kiedy Lasy Państwowe po prostu nie prowadziły dialogu ze społeczeństwem. Zdaję sobie sprawę, że przez lata ta komunikacja nie funkcjonowała prawidłowo. Widziałem, jak rzecznicy w regionach bali się odezwać, jak pracownicy byli zmuszani do zbierania podpisów pod politycznymi inicjatywami. Sam pamiętam sytuację, gdy dostałem – jak wszyscy pracownicy – maila z poleceniem zbierania podpisów pod projektem politycznym jednej z partii. Teraz podnosimy się po latach pracy w takich warunkach. 

W jaki sposób? Popełnialiśmy błędy i tę komunikację chcemy poprawić. Powołaliśmy w każdym nadleśnictwie konsultanta do spraw kontaktów społecznych, tworzymy zespoły do spraw współpracy lokalnej. Zobowiązaliśmy nadleśniczych do regularnego kontaktu i informowania samorządów w tym raportowania naszych działań w radach gminy. 

Jednocześnie trzeba powiedzieć, że większość leśników to osoby z wyższym wykształceniem, wiedzą przyrodniczą, chętne to kontaktów ze społecznością. Ja sam uczyłem się jeszcze w latach 80. w okresie – nazwałbym to – siermiężnego podejścia do gospodarki leśnej. Teraz jest zupełnie inaczej. I chcemy uwolnić potencjał tych pracowników, także w ochronie przyrody. I zasypywać rowy, które powstały przez spory wokół lasów. 

Większą ochronę da się pogodzić ze stabilnością finansową Lasów Państwowych i dostępnością drewna dla przemysłu?  W ubiegłym roku mieliśmy dodatni wynik finansowy, szacunkowo na poziomie 600-700 mln zł, acz trwa jeszcze zamykanie roku gospodarczego. Złożyło się na to wiele rzeczy, w tym oczywiście ceny drewna. Na ten rok zakładamy nieco zmniejszoną podaż drewna, ale traktujemy to jako normalny element zmienności, która pojawia się rok do roku i każdorazowo wynika z potrzeb lasu.

Skutki wprowadzenia naszej propozycji 17 procent – oczywiście szczegóły będą się jeszcze zmieniać – szacujemy na zmniejszenie pozyskania o pół do jednego miliona metrów sześciennych. W ostatnich latach roczne pozyskanie wynosiło 38, 40 milionów metrów sześciennych lub więcej, więc taka wartość nie jest zauważalna. A trzeba pamiętać, że na wielkość pozyskania drewna wpływa wiele czynników: aspekty klimatyczne, nieprzewidziane zdarzenia, więc zmienność jest nie do uniknięcia. Rozpatrujemy ją w kategorii naturalnej fluktuacji podażowej.

Zwiększenie terenów chronionych jest możliwe, jestem co do tego optymistą. Zupełnie nie zgadzam się z wizjami załamania rynku drewna czy stabilności Lasów Państwowych. Ale trzeba działać w sposób przemyślany. 

To znaczy? Rok temu ministerstwo wstrzymało pozyskanie drewna w 10 miejscach tak zwanym moratorium. Nawet jeśli przyjąć, że ono samo było dobrym pomysłem, to moment jego wprowadzenia był najgorszy z możliwych. Mieliśmy dopiero co zawarte kontrakty na usługi leśne i drewno na 2024 rok, i nagle wstrzymano to jedną decyzją. Zaczęliśmy pracę w ogniu trwającego konfliktu. 

Wszelkie dalsze zmiany muszą być nie tylko przeprowadzane z wyprzedzeniem, ale też uwzględniać lokalne uwarunkowania. W skali Polski nie był to duży obszar, ale w konkretnych gminach i nadleśnictwach już tak, co było dużym ciosem dla Zakładów Usług Leśnych mających tam kontrakty. Teraz na terenach z moratorium tworzymy nadleśnictwa puszczańskie, będziemy dostosowywać do tego plany urządzenia lasu, biorąc też pod uwagę potrzeby lasu, konieczność jego odtwarzania.

Czy las nie może odtwarzać się sam, przynajmniej w małej części chronionych obszarów? Czasem koncepcja całkowitego braku ingerencji będzie dobra. Ale czy zawsze? Nieraz mamy do czynienia z lasami, których pochodzenie nie jest naturalne. Mamy też zmieniające się warunki klimatyczne. Podam przykład z mojego regionu: dębina z dwustuletnimi drzewami, zgłosiliśmy ją jako rezerwat. Poprosiliśmy o zgodę, żeby wyciąć niektóre drzewa – nie te stare dęby, ale graby, świerki – i zrobić przestrzeń na naturalne odnowienie dębów. Ale zgody nie było, las został bez ingerencji. Dziś część tych starych dębów już się przewróciła i wyrasta tam grab, brzoza. I można powiedzieć: to naturalny proces, możemy go obserwować. Pytanie, czy w tym konkretnym miejscu chronimy dęby, czy chronimy proces? I czy na tych 17 procentach chcemy mieć tylko takie spontaniczne lasy? Ja myślę, że powinniśmy szukać kompromisów, a także wiedzieć, czego dokładnie oczekujemy. 

Inny przykład: sosna, która stanowi większość polskich lasów, jest elastycznym gatunkiem, może rosnąć w różnych warunkach. Ale kiedy już zaadaptowała się do konkretnego środowiska, to zmiany w nim są zagrożeniem. Jeśli bór sosnowy wyrósł np. nad Odrą, z wysokim poziomem wód gruntowych, a teraz jest tam sucho . W grach mamy nasadzenia świerków, które są tam dlatego, że szybko rosły. Ale teraz nie są odporne na zagrożenia. Jeśli lasy mają tam przetrwać, także ze względu na zatrzymywanie spływu wody w razie ulew, to muszą być przebudowane. I to robimy, wprowadzając gatunki liściaste, bardziej odporne na gradacje i zmiany klimatu.

W grudniu odbył się protest leśników w Warszawie. Pana zdaniem pracownicy Lasów Państwowych mają powody, żeby protestować? Zdziwił mnie ten protest. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej spotkałem się ze wszystkimi centralami związków zawodowych. Pokazywaliśmy szacunki zamknięcia roku 2024, plany na kolejny rok, niebawem mamy zaplanowane kolejne spotkania ze związkami. Moim zdaniem powodów do protestu nie ma i wynikają one może z pewnego niezrozumienia. Ale bardzo źle by się stało, gdyby niektóre leśne związki zawodowe zaangażowały się w bieżącą politykę. Jak wiemy w ostatnich latach polityka bardzo zaszkodziła wizerunkowi polskiego leśnika.

W sieci pojawiają się czasem groźby o tym, że będziemy zwalniać, będziemy się zamykać. To teorie spiskowe. Jesteśmy stabilną instytucją i nie ma takich zagrożeń. 

Witold Koss został powołany stanowisko dyrektora generalnego Lasów Państwowych 10 stycznia 2024 roku. Od 1999 roku pracował w Nadleśnictwa Bogdaniec, w latach 2008-2015 szefował Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie, a od 2015 roku był nadleśniczym w Nadleśnictwie Skwierzyna.

Powiązane wiadomości

W związku z masowym atakiem Federacji Rosyjskiej na Ukrainie wprowadzono prewencyjne ograniczenia w dostawie prądu

unn

Zełenski zapowiedział przyznanie Warszawie nagrody „Miasto-Zbawiciela”.

radiosvoboda

PiS dogania KO. Nowy sondaż parlamentarny Opinia24 dla RMF FM

rmf24 .pl

Zostaw komentarz

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Zaakceptować Czytaj więcej