“Rosyjska specjalna jednostka szkoli się w obwodzie królewieckim. Wojskowi trenują tam do ataków sabotażowych między innymi na Polskę – wynika z dziennikarskiego śledztwa portalu Frontstory.pl. Co jeszcze wiadomo?”, — informuje: wiadomosci.gazeta.pl
„Jedna z najbardziej niebezpiecznych jednostek Rosji” jest niedaleko Polski. Szkoli sabotaystw
Niedaleko Polski działa „jedna z najbardziej niebezpiecznych jednostek Rosji w pobliżu granic z NATO” Jednostka ma między innymi szkolić sabotażystów, zanim „wyruszą do ataków na Polskę i kraje bałtyckie”. Portal opisuje, że w bazie pracuje nawet do 120 wojskowych, w tym ekspertów od działań podwodnych, morskich, lądowych oraz powietrzno-desantowych. Wobec żołnierzy obowiązują szczególne wymagania – muszą mieć co najmniej 172 cm wzrostu, nie mieć żadnych lęków oraz wykazywać się bardzo dobrą sprawnością fizyczną. Rekrutuje się tam żołnierzy kontraktowych i aktywną rezerwę, nie żołnierzy z poboru.
Cały tekst Frontstory.pl pt. „Królewiec: gniazdo sabotażu” przeczytasz TUTAJ
„Są szkoleni do misji przeciwko NATO na wybrzeżu Bałtyku. Trenują ataki na strategiczne cele m.in. w Litwie i w Polsce” – czytamy. Uważani są za „jedną z najbardziej niebezpiecznych jednostek Rosji w pobliżu granic z NATO”. Litewski wywiad wskazuje, że nie jest wykluczone, aby „rosyjski wywiad i służby bezpieczeństwa z siedzibą w Kaliningradzie były zaangażowane w planowanie i przeprowadzanie ataków w regionie”.
Pociski z głowicami jądrowymi. Rosja gromadzi arsenał militarny w obwodzie królewskim To nie wszystko. Frontstory.pl wskazuje również, że Królewiec to także baza rakiet krótkiego zasięgu Iskander. Z kolei w portach na terenie obwodu królewieckiego znajdowało się dziewięć okrętów zdolnych do przenoszenia pocisków Kalibr-NK z głowicą jądrową. „W ciągu dwóch miesięcy dołączą do nich dwa kolejne. Ich zasięg to 2500 km” – donoszą dziennikarze. Rosyjska baza 4 Pułku Lotnictwa Marynarki Wojennej w Czerniachowsku (dwie godziny samochodem od polskiej granicy) posiada z kolei 12 wyrzutni rakietowych, a także co najmniej 13 myśliwców Su-24M.
Jednym ze sposobów prowadzenia wojny hybrydowej przez Rosję jest także sprawa zakłóceń GPS, co ma być zjawiskiem coraz częstszym. Ich źródłem jest właśnie obwód królewiecki. Z tego powodu między innymi pod koniec kwietnia Finnair zawiesił loty z Helsinek do estońskiego Tartu. – W ostatnich miesiącach to się nasila. Z czego wynika? To albo rezultat ćwiczeń i testów systemów zagłuszania GPS, żeby np. zakłócać drony albo forma wojny hybrydowej, albo zwyczajna zaczepka, prowokacja – powiedziało źródło portalu z polskich służb.
„Działania Rosji stają się coraz bardziej agresywne” Ministerstwo Obrony Narodowej i Ministerstwo Spraw Zagranicznych przyznaje, że od początku roku rosyjskich działań hybrydowych jest więcej. „Działania Rosji stają się coraz bardziej agresywne i przypominają de facto działania terrorystyczne” – przekazało MSZ. Jak bardzo prawdopodobny jest atak Rosji na kraje bałtyckie? – Tak długo jak USA jest częścią NATO i nie ma problemów w Azji, możemy spać spokojnie. Nawet jeśli Ukraina przegra i Rosja przejmie połowę jej terytorium. Rosja wyjdzie z tej wojny bardzo osłabiona – odpowiada Konrad Muzyka, analityk OSINT.
Były dowódca armii Stanów Zjednoczonych w Europie gen. Ben Hodges w rozmowie z Eesti Ekspress podkreśla z kolei, że „gdyby rozpoczął się konflikt, NATO dokona bardzo silnego uderzenia na Kaliningrad”. To jednak wymaga jednomyślnej zgody wśród członków NATO. Wojskowy zaznacza, że „za każdym razem, gdy rosyjski pocisk manewrujący lub dron przelatuje przez polską lub rumuńską przestrzeń powietrzną, a my nic z tym nie robimy, jest to sygnał dla Rosjan”.