“„Ja z panem prezydentem nie rozmawiałem już 4,5 roku albo nawet dłużej” – przyznał w Sejmie Jarosław Kaczyński, pytany o ewentualne konsultacje z Andrzejem Dudą ws. kandydata Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta. „W tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. W tym wypadku – dwóch” – dodał sentencjonalnie. ”, — informuje: www.rmf24.pl
Prezes Prawa i Sprawiedliwości powiedział dziennikarzom, że jego partia wciąż nie wybrała kandydata na następcę Andrzeja Dudy. Był też dopytywany, czy jest może kandydat „in pectore” (po łacinie ten zwrot oznacza „w sercu”) – to nawiązanie do zwyczaju mianowania przez papieża kardynałów, których nazwiska z wyjątkowych powodów nie są ujawniane.
To w głowie, a nie w sercu powinno być. Przykro mówić, ale w tym wypadku tylko głowa się liczy – powiedział Kaczyński. Jednocześnie zapewnił, że takiego kandydata również jeszcze nie ma.
Dziennikarze dopytywali lidera PiS-u o to, czy konsultował się ws. kandydata na prezydenta z Andrzejem Dudą. Właśnie w tym kontekście padło wyznanie, które dla wielu osób może być zaskakujące.
Ja z panem prezydentem nie rozmawiałem już 4,5 roku albo nawet dłużej – przyznał Jarosław Kaczyński. W tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. W tym wypadku – dwóch – dodał.
Andrzej Duda był pytany o kandydata PiS-u na prezydenta w wywiadzie dla Polsat News zdradził – co potwierdza słowa Jarosława Kaczyńskiego – że nikt nie prosił go o radę i nie spodziewa się w tej sprawie żadnego telefonu. Dodał, że nie oczekuje takiego gestu.
Potencjalnie każdy polityk może wystartować. Ja się śmieję, że każdy polityk ma buławę prezydencką w plecaku. To jest szczyt polskiej polityki, na który przynajmniej teoretycznie zakładając, każdy ambitny polityk chciałby się wdrapać – zauważył wymijająco prezydent Duda. W ten sposób odniósł się do plotek, że w prezydenckim wyścigu może wziąć udział ktoś z jego otoczenia – np. Marcin Mastalerek czy Jacek Siewiera.
Myślę, że nie trzeba panu prezesowi Kaczyńskiemu podpowiadać, kto ma być kandydatem. To jego decyzja – podsumował Duda.