“Na stronie Polskiego Komitetu Olimpijskiego pojawił się komunikat dotyczący nagród finansowych dla olimpijczyków. Poinformowano, że trafiły one już do wszystkich medalistów igrzysk w Paryżu. „Kwota wynosi 4,8 mln zł. To były historycznie największe premie” – potwierdził prezes PKOl Radosław Piesiewicz w telewizyjnym programie Polsatu „Gość Wydarzeń”.”, — informuje: www.rmf24.pl
Piesiewicz podkreślił, że za te same nagrody w przypadku igrzysk olimpijskich w Tokio PKOl musiałby wypłacić 1,405 mln zł.
Prezes PKOl zapytany, czy prawdą jest, że zarabia lub zarabiał 100 tys. zł miesięcznie, podał, że w 2023 roku zarobił 380 tys. zł, w zeszłym roku – 426 tys. zł, a w tym roku będzie to ok. 300 tys. złotych.
To są fakty. Nie chcę mówić o tym, kto kłamie, a kto nie. Z budżetu państwa do PKOl miało trafić 92 mln zł. Kiedy jestem prezesem, to przez ostatnie dwa lata z tego tytułu dostaliśmy 7,8 mln zł. Te pieniądze zostały dokładnie wydane i rozliczone – podkreślił.
Piesiewicz retorycznie zapytał, czy polskie związki sportowe w tym roku dostały już z ministerstwa środki na swoją działalność. Nie. W takim razie, czy pan minister powinien pobierać pensje? – stwierdził.
Prezes PKOl złożył deklarację, że nie odda zarobionych pieniędzy, ponieważ otrzymał je zgodnie z przepisami prawa.
Przyznał, że kierowana przez niego instytucja nie dostała żadnego zapytania z Krajowej Administracji Skarbowej w sprawie możliwego popełnienia przestępstwa związanego z podatkiem VAT w związku z fałszowaniem faktur. Wystawione dokumenty miały przekroczyć 10 mln złotych. Transakcje te miały być realizowane pomiędzy Polskim Komitetem Olimpijskim, Polskim Związkiem Koszykówki a spółką prowadzącą restaurację Olympic Sky w siedzibie PKOl. Żałuję, że o tym dowiadujemy się z jednej ze stacji telewizyjnych. Jeżeli prokuratura poprosi o wyjaśnienia, to zawsze będziemy do dyspozycji – zadeklarował.
Czuję bardzo mocno presję od strony pana (Sławomira) Nitrasa, który wykonuje telefony do wszystkich do kogo może, żeby PKOl nie otrzymał środków – odpowiedział. Piesiewicz stwierdził, że był na spotkaniu z jednym z prezesów spółki Skarbu Państwa, który przy świadkach powiedział, że „musi rozwiązać umowę z PKOl”.
Nie podam się do dymisji. Nie widzę powodów – zadeklarował Piesiewicz.
Prezes PKOl przyznał, że bardzo by chciał, aby prezydent Andrzej Duda został członkiem rzeczywistym MKOl. To osoba kompetentna, spełniająca wszystkie uwarunkowania. Czekamy na werdykt komisji, która musi teraz zarekomendować tę kandydaturę. Mam nadzieję, że członkowie MKOl zagłosują za tym. Pan prezydent nie zabiera miejsca Mai Włoszczowskiej, która zasiada w Komisji Zawodniczej do 2028 roku – podsumował.