“Robert Lewandowski popisał się dubletem w meczu Crvena zvezda – FC Barcelona w Lidze Mistrzów. Pierwsza bramka Polaka nie należała do najefektowniejszych, ale paradoksalnie potwierdziła jego klasę. Na pierwszy rzut oka wielu osobom mogło się wydawać, że w tej sytuacji był spalony, lecz napastnik znakomicie go uniknął. A pretensje Serbów na niewiele się zdały. – Niepewności nie było – przyznał Lewandowski w rozmowie z TVP Sport.”, — informuje: www.sport.pl
Tak Robert Lewandowski wyprowadził w pole obronę Crvenej zvezdy. Ich pretensje nic nie pomogły Pierwsza bramka, zdobyta przez Polaka w 43. minucie, nie była zbyt efektowna. Dobił on bowiem uderzenie Raphinhi, po którym piłka odbiła się od słupka. Chociaż nawet w teoretycznie tak prostej sytuacji trzeba było wykazać się kunsztem.
Po golu Lewandowskiego kilku zawodników Crvenej podniosło rękę do góry, sugerując spalonego. I rzeczywiście w momencie dobitki 36-latek był wyraźnie za obrońcami, tyle że w tym celu nie musiał łamać przepisów, a po prostu ich przechytrzył. Ewentualny ofsajd liczył się bowiem w momencie strzału brazylijskiego pomocnika, a wówczas reprezentanta Polski i bramkarza Marko Ilicia dzieliło jeszcze dwóch obrońców. Zatem o spalonym nie mogło być mowy.
Robert Lewandowski w momencie strzału Raphinhi / Robert Lewandowski dobija strzał Raphinhi zrzuty ekranu z https://www.youtube.com/watch?v=uzE5vQQko1E Robert Lewandowski powtarzał to jak mantrę. „Wiedziałem, że nie było spalonego” Po zakończeniu spotkania napastnik został zapytany o tę sytuację. I przekonywał, że od początku był pewny swego. – Wiedziałem, że nie było spalonego. Jak Raphinha składał się do strzału, to jeszcze zerknąłem, gdzie jest linia. Wiedziałem, że gdy Rafa dotknie piłki, to wtedy jest mój ruch, przeciwległy między mną a obrońcami – wytłumaczył w rozmowie z TVP Sport.
Polak pochwalił arbitra za czujność. I zdradził, że spodziewał się takich sytuacji w tym spotkaniu. – To, że sędzia liniowy to zauważył, to sztuka. Wiedziałem, że spalonego nie było i padła bramka. Może łatwa, ale też trzeba się w takiej sytuacji znaleźć. Zakładałem, że to może być taki mecz, gdzie trzeba będzie się odnaleźć w takich okolicznościach i to wykończyć – dodał.
36-latek w trakcie kariery strzelił wiele podobnych goli, jednak w przeciwieństwie do innych tego typu sytuacji tym razem nie miał wątpliwości. – Od początku wiedziałem, że nie będzie spalonego, bo jeszcze zdążyłem zobaczyć, gdzie jest ta linia. Wiem, kiedy trzeba ją utrzymać. Czasami po bramce czuje się taką niepewność, czy był ten spalony, czy nie, ale w tym spotkaniu tej niepewności nie było – zakończył.
O kolejnego, już setnego gola w swoich występach w Lidze Mistrzów, Robert Lewandowski postara się w potyczce ze Stade Brest, zaplanowanej na wtorek 26 listopada.