“Iga Świątek została ukarana miesięcznym zawieszeniem w związku z pozytywnym wynikiem antydopingowym. Dwa podmioty mają prawo odwołać się i poznaliśmy szczegóły w tej sprawie. Możliwe, że już na początku stycznia historia będzie zamknięta.”, — informuje: www.sport.pl
28 listopada Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA) wydała wyrok ws. Świątek. Stwierdzono, że poziom winy tenisistki należy zakwalifikować do przedziału „brak istotnej winy lub zaniedbania”. To dlatego, że Iga Świątek udowodniła, że trimetazydyna znalazła się u niej w efekcie przyjęcia zanieczyszczonego leku z melatoniną.
ITIA opublikowała 12-stronnicowy raport, w którym na końcu wskazano: „WADA i Polska Agencja Antydopingowa (POLADA) mają prawo odwołać się od tej decyzji do Trybunału ds. Sportu w Lozannie (CAS)”. Poznaliśmy nowe szczegóły dotyczące tej sprawy.
Co zrobią WADA i POLADA? Zapytaliśmy Światową Agencję Antydopingową o ich decyzję ws. odwołania się. – Zgodnie z artykułem 13.2.3.5 Światowego Kodeksu Antydopingowego, WADA ma 21 dni od ostatniego dnia, w którym upłynie termin POLADA dotyczący apelacji – przekazał Sport.pl rzecznik prasowy organizacji, James Fitzgerald.
Skierowaliśmy się więc do polskiej agencji z pytaniem. – Termin na złożenie odwołania dla POLADA mija 19 grudnia, do tego dnia mamy czas żeby podjąć decyzję o złożeniu ewentualnego odwołania – powiedział nam Michał Rynkowski, dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej.
Zobacz także: Czy Iga Świątek wygra Wimbledon? Jej trener o planie przygotowań
Jeśli POLADA nie będzie apelować, WADA do 6 stycznia 2025 będzie musiała podjąć decyzję, czy składa odwołanie. Jeśli w tym terminie nie odwoła się, będzie to koniec sprawy dopingowej Igi Świątek. Polka będzie mogła skupić się już jedynie na sportowej rywalizacji, a postępowanie nie przeniesie się do drugiej instancji w Lozannie. Na ten moment ani POLADA, ani WADA nie podjęły decyzji czy będą się odwoływać.
Świątek otrzymała karę miesięcznego zawieszenia, która zakończyła się 4 grudnia. Była zawieszona na trzy tygodnie w październiku i przez to nie mogła grać w turniejach w Seulu, Pekinie i Wuhan. Następnie jej kara została odwieszona zgodnie z przepisami, gdy przedstawiła dowody. Dzięki temu wystąpiła w WTA Finals w Rijadzie oraz Billie Jean King Cup w Maladze. Gdy 28 listopada zapadł wyrok ze strony ITIA, zaczął płynąć pozostały termin zawieszenia.
Toczy się także postępowanie ws. Jannika Sinnera. W przypadku Włocha w marcu pojawiły się dwa pozytywne wyniki antydopingowe. Lider rankingu udowodnił, że to wina fizjoterapeuty Giacomo Naldiego oraz trenera przygotowania fizycznego Umberto Ferrary, którzy stosowali maść z niedozwoloną substancją clostebol na ranę palców, która następnie dostała się przez masaż do organizmu Sinnera. Ten zaś o niczym miał nie wiedzieć.
ITIA uniewinniła całkowicie tenisistę, ale WADA odwołała się od tej decyzji do CAS. Dyrektor WADA Olivier Niggli kilka dni temu zabrał głos w rozmowie z agencją AFP. – Nie kwestionujemy faktu, że maść mogła być zanieczyszczona, ale uważamy, że jej stosowanie nie było zgodne z przepisami. W wyroku uznano, że nie było winy Sinnera, ale uważamy, że sportowiec nadal ponosi odpowiedzialność za swoje otoczenie – tłumaczył Niggli.
Sinner a Świątek Sprawa Jannika Sinnera ma więc inny charakter niż Igi Świątek. W przypadku Włocha Światowa Agencja Antydopingowa będzie próbowała wykazać w Lozannie, że tenisista ponosi częściową odpowiedzialność za zaniechanie ze strony członków jego teamu. Argumentacja ma prawdopodobnie opierać się na tym, że zdecydował się zatrudnić takich, a nie innych fachowców i musi za to odpowiadać. Sinner zwolnił Ferrarę oraz Naldiego dopiero w sierpniu, gdy świat dowiedział się o jego sprawie dopingowej.
U Igi Świątek trudno obarczać członków jej teamu ani samą zainteresowaną odpowiedzialnością za skład leku zakupionego w aptece i przyjętego przez tenisistkę. Nich z nich nie miał świadomości, że melatonina jest zanieczyszczona. Tymczasem na opakowaniu maści Trofodermin stosowanej u Sinnera ma być informacja, że nie jest bezpieczna pod kątem antydopingowym.
Włoch czeka na zakończenie sprawy przed CAS. Wiadomo jedynie, że wyrok nie zapadnie w tym roku. Sinner nadal może rywalizować, będzie jednym z faworytów turnieju Australian Open, który rusza w Melbourne 12 stycznia. W drugiej instancji grozi mu kara do 2 lat zawieszenia.