19 listopada, 2024
Największy polski hit roku. Bariera miliona widzów szybko przekroczona thumbnail
Z OSTATNIEJ CHWILI

Największy polski hit roku. Bariera miliona widzów szybko przekroczona

Świąteczna komedia „Listy do M. Pożegnania i powroty”, szósta już część uwielbianego przez Polaków cyklu, była skazana na sukces w box offisie. Jednak nikt się nie spodziewał, że wynik kasowy będzie aż tak spektakularny. W ciągu zaledwie 10 dni od premiery na film wybrało się bowiem ponad milion widzów.”, — informuje: film.dziennik.pl

Już w pierwszy weekend produkcję zobaczyło pół miliona widzów, a kolejne dni tylko umocniły jego pozycję.

„Niesamowite po tylu latach” To niesamowite, że po tylu latach seria nadal budzi tyle emocji i gromadzi bardzo szeroką publiczność przed ekranami kin – tak na sukces zareagował reżyser Łukasz Jaworski.

Jestem dumny, że mogę być częścią tej wyjątkowej opowieści. „Listy do M.” to coś więcej niż film to świąteczna tradycja i symbol rodzinnego ciepła – podkreślił w rozmowie z TVN24 Tomasz Karolak, ponownie wcielający się w postać Mela.

Marta Grela-Gorostiza, producentka nadzorująca film, dodała z kolei, że „ten film stał się dla wielu osób świąteczną tradycją. Nikt się tego nie spodziewał 13 lat temu„. „Listy do M.” starają się łączyć, a nie dzielić. Myślę, że dlatego widzowie je tak pokochali – zauważyła producentka.

Zachwytu nad filmem nie ukrywa również Paweł Dutkalski, Dyrektor Dystrybucji Warner Bros. Entertainment Polska, który w rozmowie z „Faktami” TVN powiedział:Film idealnie trafia w klimat, jakiego oczekujemy od świątecznego kina – są wzruszenia, śmiech, piękne relacje i przede wszystkim nadzieja.

Pół miliona widzów w weekend Nowej części „Listów do M.” z pewnością pomógł długi weekend, przez co wynik premierowy zliczał się z czterech dni, zamiast zwyczajowych trzech. Ale i bez tego osiągniecie byłoby godne podziwu.

Nikt się bowiem nie mógł spodziewać, że na „Pożegnania i powroty” ruszy tłumnie ponad 500 tysięcy Polaków. To niemal dwukrotnie lepszy rezultat od poprzedniej części cyklu, „Listów do M. 5”, które zobaczyło w pierwszy weekend niecałe 290 tysięcy widzów.

To również wynik lepszy od największego jak dotąd polskiego przeboju kinowego 2024, czyli „Akademii Pana Kleksa”. Superprodukcję Macieja Kawulskiego obejrzało bowiem w premierowy weekend blisko 400 tysięcy widzów. I wówczas też w grę wchodziły praktycznie 4 dni, gdyż 5 stycznia był najczęściej „oddawany” przez pracodawców za Święto Trzech Króli przypadające na sobotę 6 stycznia.

Dotychczas filmy z serii „Listy do M.” gromadziły w sumie w kinach od 1,5 miliona do 3 milionów widzów. „Pożegnania i powroty” mają dużą szansę i tutaj pobić rekord, a przynajmniej uplasować się w górnej granicy.

Kto stoi za szóstą częścią megahitu? Za kamerą kolejny raz stanął Łukasz Jaworski („Listy do M. 5”). Autorami scenariusza ponownie są Marcin Baczyński i Mariusz Kuczewski.

W gwiazdorskiej obsadzie znaleźli się Agnieszka Dygant, Piotr Adamczyk, Tomasz Karolak, Roma Gąsiorowska, Maciej Stuhr, Wojciech Malajkat, Magdalena Walach, Janusz Chabior, Ina Sobala i Kirył Pietruczuk.

O czym są „Pożegnania i powroty”? Zbliżają się kolejne święta Bożego Narodzenia. Wszyscy szykują się do Wigilii i rodzinnego biesiadowania. Padają obietnice i deklaracje, których niełatwo dotrzymać… ale w święta wszystko jest możliwe! Mel (Karolak) ambitnie rozwija własną firmę mikołajową. Jako poważny biznesmen i odpowiedzialny mężczyzna stawia sobie za cel zorganizowanie uroczystej kolacji wigilijnej. Szybko jednak okazuje się, że to zadanie go przerasta. Dodatkowo w swoim młodszym pracowniku Grześku (Pietruczuk) dostrzega odbicie dawnego siebie – młodego chłopaka, który popełnia te same błędy. Mel postanawia przerwać ten zgubny wzorzec i zrobić wszystko, by uchronić Grześka przed kolejnymi pochopnymi decyzjami! Karina (Dygant) i Szczepan (Adamczyk) pragną wreszcie spędzić spokojne, normalne święta – bez kłótni, bez stresu i nieoczekiwanych niespodzianek. Jednak los ma wobec nich inne plany… Gdy nagle pęka rura i zalewa im mieszkanie, do ich domu trafia Lucek (Chabior). Oczywiście nie sam, lecz w towarzystwie kolejnej „ofiary”, Japończyka Józka. Widząc, co się szykuje, Szczepan postanawia działać. Tymczasem Wojciech (Malajkat), wracający z Londynu, gdzie odwiedzał swoją córkę, ma własne plany na wigilijny wieczór. Wszystko wydaje się pod kontrolą, aż na jego drodze pojawia się Ewa (Walach) – tajemnicza kobieta, która leci do Warszawy, by zobaczyć się z ukochanym poznanym przez Internet. To przypadkowe spotkanie nie tylko zmieni ich spojrzenie na własne życie, ale także może być początkiem niezwykłej relacji. A Mikołaj (Stuhr)? Ten z kolei spaceruje po mieście, spotykając starych i nowych znajomych, podczas gdy w domu czeka na niego rodzina, a przede wszystkim mały Ignaś. Chłopiec, z niecierpliwością wypatrując pierwszej gwiazdki i wymarzonego prezentu, wplątuje się w sytuację, która zmusza go do działania, by ocalić ducha świąt. Przeplatające się losy bohaterów tworzą ciepłą, pełną humoru i wzruszeń opowieść o magii Bożego Narodzenia. Tutaj nic nie jest oczywiste, a świąteczne niespodzianki potrafią wywrócić życie do góry nogami.

Krytycy filmowi nieprzekonani Tak jak widzowie niezmiennie pozostają zachwyceni „Listami do M.”, tak recenzenci z części na część coraz bardziej narzekają. „Niby świąteczna tradycja, ale im dalej w ten las, tym więcej nonsensu. Komedii jak na lekarstwo, a i magia świąt już nie porywa” – uważa Marcin Wolniak z Polskiego Radia Londyn, wystawiając filmowi ocenę 4/10.

Kamil Kalbarczyk w recenzji dla Filmwebu jest ciut łaskawszy, oceniając film na 5/10 i pisząc: „Do około setnej minuty (…) myślałem sobie: dlaczego znowu jest tak rozwlekle, niezbornie i nijako? A tu w ostatnim kwadransie, w obliczu zerowych oczekiwań, nagle zatliła się iskra ekranowo-gwiazdkowej magii, naciśnięto odpowiednie klawisze, coś drgnęło, kąciki moich ust się uniosły, nawet zaszkliły się oczy”.

Powiązane wiadomości

Gorąco wokół nowego budżetu UE. „Musimy uniknąć wojny wszystkich ze wszystkimi”

dziennik .pl

Nie chciał wracać pieszo z dyskoteki. Ukradł ciągnik, a potem go podpalił

polsat news

Odessa pod rosyjskim ostrzałem. „Tych ludzi można było uratować”

polsat news

Zostaw komentarz

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Zaakceptować Czytaj więcej