„Każdy doświadczony menedżer rozumie znaczenie pracy zespołowej. Bardzo trudno jest efektywnie działać w pojedynkę – a jeśli jest się prezydentem, to w ogóle niemożliwe. Donald Trump, który przewodził już Stanom Zjednoczonym, a do tej dekady zajmował się wielkim biznesem, doskonale to rozumie. Dlatego najprawdopodobniej już myśli o tym, jaki zespół powołać do swojego gabinetu. Analizę tego zagadnienia komplikuje fakt„, informuje: ua.news
Każdy doświadczony menedżer rozumie znaczenie pracy zespołowej. Bardzo trudno jest efektywnie działać w pojedynkę – a jeśli jest się prezydentem, to w ogóle niemożliwe. Donald Trump, który przewodził już Stanom Zjednoczonym i do tej dekady zajmował się wielkim biznesem, doskonale to rozumie. Dlatego najprawdopodobniej już myśli o tym, jaki zespół powołać do swojego gabinetu.
Analizę tej kwestii komplikuje fakt, że nowo wybrany prezydent USA niemal nie wymieniał publicznie konkretnych nazwisk. Można już jednak poczynić pewne założenia co do kandydatów i ocenić prawdopodobieństwo ich powołania.
Kogo Trump wybierze na szefa swojej administracji? Co wszyscy potencjalni kandydaci myślą o Ukrainie i wojnie z Federacją Rosyjską? Agencja UA.Wiadomości zrozumiał problem.
Kto może zostać sekretarzem stanu
Przede wszystkim jeszcze raz warto zauważyć: najwyraźniej nikt poza Trumpem nie zna jeszcze oficjalnych kandydatów. Kiedy amerykańskie media próbowały się tego dowiedzieć, w sztabie wyborczym Republikanina stwierdzono, że polityk „jeszcze nie podjął decyzji”. Jednak od czasu do czasu Donald Trump w swoich publicznych wystąpieniach nadal wspominał pewne osobistości – zwłaszcza w odniesieniu do bloku zajmującego się polityką zagraniczną. To, nawiasem mówiąc, jest najważniejszą rzeczą specjalnie dla Ukrainy.
Warto w tym miejscu wspomnieć o potencjalnych sekretarzach stanu. W amerykańskim systemie politycznym stanowisko to stanowi swego rodzaju hybrydę pomiędzy premierem a szefem MSZ. Eksperci wymieniają następujących hipotetycznych kandydatów.
„Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie te kandydatury… mają wspólną cechę: zmiana punktu ciężkości w polityce międzynarodowej i dążenie do ograniczenia wpływów Chin„, – Tak skomentował Jego zdaniem Jarosław Żeleznyak, poseł ludowy z „Hołosu”. Telegram.
Kto zostanie wiceprezydentem
Tutaj jest tylko jeden kandydat – ten JD Vance’a. Jest bliskim współpracownikiem Trumpa. Ponadto specyfika amerykańskiego systemu politycznego polega na tym, że wiceprezydenta wybiera się wspólnie z prezydentem Stanów Zjednoczonych. Każdy kandydat na prezydenta ma w swego rodzaju „powiązaniu” kandydata na stanowisko wiceprezydenta. Zawsze reprezentuje tę samą partię polityczną co prezydent – czyli w tym przypadku Republikanów.
Urzędnik ten stoi na czele Senatu i pełni szereg innych ważnych funkcji mających istotny wpływ na politykę zagraniczną i wewnętrzną. Tak naprawdę jest drugą osobą w administracji państwowej. Jeśli coś stanie się prezydentowi, wiceprezydent przejmuje i przejmuje całą administrację kraju.
Jeśli chodzi o stanowisko Jaya Dee-Vance’a, trudno nazwać je przyjaznym Ukrainie. Polityk znany jest z dość sceptycznego stosunku do interesów narodowych Kijowa w ich obecnym kształcie.
Przykładowo w kwietniu 2023 roku Vance wraz z 18 innymi przedstawicielami Partii Republikańskiej podpisał list do prezydenta USA Joe Bidena, w którym stwierdził, że „należy wstrzymać nieograniczoną pomoc dla Ukrainy ze strony Stanów Zjednoczonych Ameryki”. Sygnatariusze listu „zdecydowanie sprzeciwiają się wszelkim przyszłym pakietom pomocowym, chyba że będą one powiązane z przejrzystą strategią dyplomatyczną mającą na celu szybkie zakończenie tej wojny”.
Wcześniej, w grudniu 2023 r., Vance wypowiedział następujące zdanie, komentując planowaną wówczas wizytę prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
„Najbardziej w interesie Ameryki leży zaakceptowanie faktu, że Ukraina odda część swojego terytorium Rosjanom i że musimy zakończyć tę wojnę. Kiedy myślę o ogromnej ludzkiej tragedii, jaka tu panuje… Setki tysięcy niewinnych ludzi z Europy Wschodniej zginęło w tym konflikcie. W naszym interesie i w ich interesie leży zapobieganie umieraniu ludzi” – powiedział wówczas Vance.
Już po wizycie ukraińskiego przywódcy Vance nazwał wyjazd Zełenskiego do USA „haniebną farsą”. Aktywnie krytykował przydzielanie pieniędzy Ukrainie, stwierdzając, że taka polityka uczyniła z naszego kraju „stałego klienta Stanów Zjednoczonych”, który nie jest w stanie samodzielnie wypłacać emerytur i pełnić funkcji państwowych.
Komentując później kolejny pakiet pomocy dla Ukrainy, przyszły wiceprezydent stwierdził, że nie rozumie, po co jest ona potrzebna.
„Dlaczego? Żeby jeden z ministrów Zełenskiego mógł kupić sobie kolejny duży jacht?” Zapytał wtedy Vance.
I jeszcze w kwietniu 2022 roku stwierdził, że USA tak bardzo martwią się o integralność terytorialną Ukrainy bez powodu.
„Musisz być szczery. „Nie obchodzi mnie, co stanie się z Ukrainą” – powiedziała Di-Vance.
Stwierdzenia te będą z pewnością nieprzyjemne zarówno dla władz ukraińskich, jak i dla wielu zwykłych Ukraińców. Nadal jednak warto oddzielać retorykę polityka Vance’a od przyszłych działań wiceprezydenta Vance’a. Oczywiście to drugie powinno być bardziej wyważone i przede wszystkim odpowiadać interesom Stanów Zjednoczonych. A dla Waszyngtonu jest wyraźnie nieopłacalne, jeśli Ukraina całkowicie wejdzie w strefę wpływów kraju agresora.
Kto może przewodzić Pentagonowi
kolejny n odważną pozycją w rządzie Trumpa jest Minister Obrony Narodowej, czyli szef Pentagonu. Eksperci twierdzą, że jest trzech głównych kandydatów na to stanowisko.
Elon Musk i Rządowa Komisja ds. Efektywności
Takiego organu państwowego w USA jeszcze nie ma. Ale słynny miliarder Elona Muska był jednym z największych darczyńców kampanii Trumpa i jego zagorzałym zwolennikiem publicznym. Republikanin oświadczył więc we wrześniu tego roku, że chce utworzyć specjalną prowizjęktóra określi skuteczność całego amerykańskiego rządu i oceni zasadność jego wydatków finansowych. A Trump widzi w tej sytuacji Elona Muska.
Sam biznesmen oświadczył już, że chce poważnie zmniejszyć liczbę agencji federalnych w USA. Są to specjalne organy rządowe, które są częściowo analogiczne do ministerstw, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Według Muska większość z nich jest nieskuteczna.
„Mamy gigantyczną biurokrację, mamy nadmierne regulacje… Musimy pozwolić amerykańskim budowniczym budować” – powiedział Musk w niedawnym wywiadzie.
Poglądy Muska na Ukrainę również są dość niejednoznaczne. Na przykład trudno przecenić jego pomoc w komunikacji: każdy ukraiński żołnierz na linii frontu jednoznacznie powiedziałby „dziękuję” za technologię Starlink. Z drugiej strony miliarder wielokrotnie mówił publicznie o „beznadziejności” wojny, o możliwości utraty takich miast jak Odessa, mówił o konieczności zawieszenie broni itp. Stwierdzenia te wywołały sceptycyzm władz ukraińskich i wielu mówców. Najwyraźniej Musk podziela poglądy Trumpa i części jego zespołu na temat konieczności jak najszybszego zakończenia wojny.
Wreszcie cała historia wyraźnie wywołuje niezadowolenie części ukraińskich mediów i organizacji publicznych, które są powiązane z administracją demokratyczną i otrzymują finansowanie z funduszy grantowych. Niewykluczone przecież, że Musk będzie w stanie znacząco ograniczyć fundusze federalne i ich wydatki na programy zagraniczne.
Podsumowując, można wyciągnąć następujący wniosek: tak jak króla tworzy jego orszak, tak kompetentnego zarządcę państwa i prezydenta kraju tworzą jego kadry. Ewentualne przyszłe nominacje Donalda Trumpa skupiają uwagę na konieczności budowania przez Kijów skutecznej komunikacji z przyszłą administracją republikańską. Przecież najważniejsze jest nie tylko zachowanie poparcia USA, ale przede wszystkim zachowanie narodu i kraju.
Nikita Traczuk