“Legia Warszawa i Miedź Legnica pokazały, że da się grać ofensywną i atrakcyjną piłkę przez 90 minut. Ale niespodziewanie to stołeczni musieli gonić wynik po błędzie Maxiego Oyedele. Niewiele brakowało, a mielibyśmy dogrywkę, jednak kapitalne okazje w końcówce zmarnowali gospodarze. Ostatecznie to legioniści wygrali 2:1 i awansowali dalej w Pucharze Polski. Cały mecz musiał się podobać wszystkim zebranym na Stadionie im. Orła Białego.”, — informuje: www.sport.pl
Hit rundy PP nie zawiódł Od samego początku Miedź i Legia miały zamiar grać dynamiczny i intensywny futbol. Wysoko grająca linia obrony, wysoki i agresywny pressing, szybkie przekazywanie piłki z jednej formacji do drugiej – te elementy charakteryzowały grę jednych i drugich. Taka zaciętość musiała kibicom się podobać.
Pierwszą groźną akcję stworzyli gospodarze już w 4. minucie. Kontratak został zakończony bardzo dobrym strzałem Kamila Drygasa z dystansu. Niewiele brakowało, a piłka spadłaby tuż za plecami Gabriela Kobylaka, ale ostatecznie przeleciała tuż nad poprzeczką. Na kolejną dogodną sytuację Miedź musiała trochę poczekać.
Za to każdy atak Legii to było zagrożenie. Brakowało jedynie dobrego wykończenia ze strony Marka Guala, Kacpra Chodyny i innych. Dobrze w bramce legniczan wyglądał Mateusz Abramowicz, który bronił strzały nawet swoją głową.
Choć z biegiem czasu Legia stworzyła sobie więcej sytuacji, to lepsze były okazje Miedzi. Szczególnie warto zwrócić uwagę na próbę Kamila Antonika z dystansu w 26. minucie. Chciał wykorzystać fakt, że Kobylak był zasłonięty. Strzelił po ziemi, ale golkiper stołecznych zdołał obronić to uderzenie. Potem był wściekły na obrońców za zachowanie w tej sytuacji. Do przerwy nie mieliśmy goli, ale nie można było narzekać na nudę.
Drugą połowę lepiej rozpoczęła niespodziewanie Miedź, która wyszła na prowadzenie w 49. minucie. Wykorzystała błędy w odbiorze Maxiego Oyedele, który dopiero co zmienił Rafała Augustyniaka. Ani jeden, ani drugi nie dawał jednak spokoju w środku pola. Oyedele zagapił się po jednej interwencji, wtedy wyskoczył mu zza pleców Juliusz Letniowski. Pomocnik gospodarzy uciekł i uderzył zza pola karnego. Kobylak nie miał szans z mocnym, kozłującym uderzeniem na dalszy słupek. Po tym trafieniu Legnica oszalała ze szczęścia.
Ale radość Miedzi nie trwała długo. Siedem minut później Paweł Wszołek trafił w rękę Floriana Hartherza w polu karnym. Sędzia Jarosław Przybył podyktował „jedenastkę” dopiero po interwencji VAR-u. Gola z 11 metrów strzelił Bartosz Kapustka. Z zimną krwią uderzył w sam środek bramki, tylko czekał na ruch Abramowicza na linii.
Legia doprowadziła do remisu i nie zamierzała na tym poprzestać. Atakowała raz za razem, zmuszając Miedź do coraz głębszej obrony. W końcu udało się przełamać defensywę rywala drugi raz. Stało się to w 78. minucie. Kapustka wypuścił Wszołka w polu karnym, a ten dograł na pustą bramkę. Luquinhas strzelił z najbliższej odległości i dał prowadzenie gościom.
Co zaskakujące, Legia po trafieniu Brazylijczyka zaczęła oddawać inicjatywę Miedzi, która była naprawdę bliska wyrównania. Miała dwie znakomite okazje w końcówce spotkania – jedną po strzale Damiana Michalika, a drugą po uderzeniu Krzysztofa Drzazgi. Przy pierwszej kapitalnie zachował się Kobylak, broniąc instynktownie strzał z woleja. Przy drugim legioniści mieli dużo szczęścia. Piłka odbiła się od nóg jednego z obrońców i spadła milimetry obok słupka. Gdyby leciała w stronę siatki, to Kobylak nic nie mógłby zrobić. Został w blokach startowych, zmylił go rykoszet.
Ostatecznie Legia przetrwała tę nerwową i emocjonującą końcówkę. Stołeczni wygrali 2:1 i awansowali do 1/8 finału Pucharu Polski. Swojego rywala pozna 4 listopada – wtedy odbędzie się losowanie par w tej rundzie.