7 listopada, 2024
"Poproście o to Polaków". Plan Trumpa dla Ukrainy i Rosji thumbnail
Z OSTATNIEJ CHWILI

„Poproście o to Polaków”. Plan Trumpa dla Ukrainy i Rosji

Kurz po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych powoli opada. Zdecydowanym zwycięzcą został Donald Trump, w związku z czym w stolicach na całym świecie zachodzą w głowę, myśląc: co dalej? Takie pytanie wybrzmiewa też zapewne na korytarzach siedzib kijowskich władz. Przyszłość walczącej z rosyjską agresją Ukrainy nie maluje się jednak w różowych barwach.”, — informuje: www.rmf24.pl

Dzisiaj, 7 listopada (11:10)

Kurz po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych powoli opada. Zdecydowanym zwycięzcą został Donald Trump, w związku z czym w stolicach na całym świecie zachodzą w głowę, myśląc: co dalej? Takie pytanie wybrzmiewa też zapewne na korytarzach siedzib kijowskich władz. Przyszłość walczącej z rosyjską agresją Ukrainy nie maluje się jednak w różowych barwach.

W sumie tego artykułu nie musielibyśmy pisać, gdyby wybory prezydenckie wygrała Kamala Harris. Tak się jednak nie stało – Amerykanie zdecydowali, że przez następne cztery lata w fotelu znajdującym się w Gabinecie Owalnym Białego Domu będzie zasiadał Donald Trump.

To człowiek, którego z jednej strony znamy, wiemy, jakie ma poglądy, bo przecież był już prezydentem USA, a podczas kampanii wyborczej jak mantrę powtarzał swoje slogany o amerykańskim izolacjonizmie w kontekście polityki zagranicznej.

Z drugiej jednak strony to polityk nieprzewidywalny, lubiący zaskakiwać i sojuszników, i nieprzyjaciół. Pokazał to już niejednokrotnie, a świetnym tego przykładem są słowa, które wygłosił podczas lutowego wiecu w Karolinie Południowej, a po których niejednemu przywódcy krajów NATO włos zjeżył się na głowie. Z mównicy zrelacjonował swoją rozmowę z jednym z przywódców państwa europejskiego należącego do NATO:

„Jeden z prezydentów dużego kraju zapytał mnie: 'no cóż, proszę pana, jeśli nie zapłacimy (odpowiedniej składki dla NATO) i zostaniemy zaatakowani przez Rosję, czy będzie pan nas chronił?’. Odpowiedziałem: ’Nie, nie będę was chronił. Właściwie zachęcałbym ich (Rosję), żeby zrobili z wami, co chcą. Musisz zapłacić'”.

Jeśli przyjaciele z NATO muszą drżeć, bo tak naprawdę nie wiedzą, co zrobi 47. prezydent Stanów Zjednoczonych, to co mają zrobić kraje, z którymi Ameryka formalnie w sojuszu nie jest?

Takim państwem jest Ukraina, od 24 lutego 2022 r. broniąca się przed pełnoskalową agresją Rosji. W Kijowie już przed tym, jak Amerykanie tłumnie ruszyli do urn, zachodzili w głowę, co ich czeka. Powodów do optymizmu nie było prawie w ogóle, wszak i Donald Trump, i jego wiceprezydent J.D. Vance wielokrotnie negatywnie odnosili się do jakiejkolwiek pomocy Ukraińcom.

To jedna strona medalu. Druga jest taka, że triumfujący republikanin zapowiadał, że jak wygra wybory, to w ciągu 24 godzin, jeszcze przed inauguracją, wynegocjuje zakończenie wojny w Ukrainie. Te 24 godziny trzeba raczej traktować z przymrużeniem oka, ale faktem jest, że stanowczo wypowiadał się w sprawie doprowadzenia do końca konfliktu za naszą wschodnią granicą.

Jak to chciał zrobić? Z przecieków medialnych wyłaniał się obraz trzech gości siedzących przy stole, z których jeden tasuje karty, a dwóch czeka na rozdanie. I tak właśnie zamierzał postąpić Donald Trump – z jednej strony mówił, że zmusi Ukraińców do negocjacji, zakręcając kurek z amerykańską pomocą wojskową, z drugiej jednak zapowiadał, że jak do rozmów nie usiądzie Rosja, to z magazynów amerykańskiej armii do Kijowa będzie trafiać jeszcze więcej potężnego uzbrojenia.

Ten plan zapewne nadal jest aktualny, ale z nowymi informacjami w tej sprawie przychodzi amerykański dziennik „Wall Street Journal”, który donosi, że współpracownicy Donalda Trumpa przygotowali propozycje zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Wśród nich, jak pisze „WSJ”, znajduje się m.in. propozycja zamrożenia linii frontu poprzez utworzenie strefy zdemilitaryzowanej (rzecz jasna bez zwrotu Ukrainie okupowanych terytoriów) oraz odmowa przystąpienia Ukrainy do NATO przez co najmniej 20 lat.

Jeśli chodzi o zamrożenie konfliktu i utworzenie strefy zdemilitaryzowanej, to tak naprawdę nie wiadomo, kto miałby odpowiadać za jej bezpieczeństwo. „WSJ” pisze, że nie będzie za to odpowiedzialne ani amerykańskie wojsko, ani kontyngent ONZ, ani jakiekolwiek inne organizacje finansowane przez Waszyngton.

Z kolei w ramach swoistej rekompensaty za odmowę przystąpienia do NATO w ciągu najbliższych 20 lat Donald Trump obiecuje dalsze dostawy broni na Ukrainę. Możemy szkolić (wojsko) i zapewniać inne wsparcie, ale będą to robić głównie kraje europejskie – powiedział jeden ze współpracowników prezydenta elekta. Nie wyślemy amerykańskich mężczyzn i kobiet, by utrzymywali pokój w Ukrainie, i nie będziemy za to płacić. Poproście o to Polaków, Niemców, Brytyjczyków i Francuzów – dodało źródło amerykańskiego dziennika.

Jednocześnie rozmówcy „WSJ” podkreślali, że Trump nie zatwierdził jeszcze konkretnego planu zakończenia konfliktu zbrojnego w Ukrainie. Były doradca Partii Republikańskiej ds. bezpieczeństwa narodowego zauważył, że nowo wybrany gospodarz Białego Domu podejmie decyzję osobiście i w ostatniej chwili, więc nie można z góry określić, jaka ona będzie.

„WSJ” spodziewa się jednak, że o wpływ na politykę zagraniczną Trumpa będą rywalizować różne frakcje o odmiennych poglądach. Dla przykładu – liczący na stanowisko sekretarza obrony Mike Pompeo, sekretarz stanu podczas pierwszej kadencji Trumpa, może nalegać na porozumienie, które nie będzie wyglądało na zwycięstwo Rosji. Z kolei Richard Grenell, uważany za głównego kandydata na stanowisko sekretarza stanu lub doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, może zgodzić się na znaczne ustępstwa terytorialne Ukrainy, aby jak najszybciej zakończyć wojnę.

Na początku pisaliśmy, że gdyby wybory prezydenckie wygrała Kamala Harris, powyższy tekst nie musiałby powstać. Kandydatka demokratów zapowiadała bowiem kontynuację dotychczasowej polityki Joe Bidena, która opierała się na niezachwianym wsparciu dla Ukrainy. Obecna jeszcze administracja wielokrotnie podkreślała, że jakiekolwiek negocjacje pokojowe są niemożliwe bez udziału Kijowa. A teraz? A teraz nad stolicą Ukrainy zebrały się czarne chmury.

Powiązane wiadomości

Zełenski złoży wizytę w stolicy Węgier

ua.news

Sztab Generalny wyjaśnił, dlaczego smartfony działają nieprawidłowo podczas nalotów

ua.news

Sikorski mówił o Wołyniu. Jest prośba do strony ukraińskiej

interia .pl

Zostaw komentarz

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Zaakceptować Czytaj więcej