“Sven Hannawald, Aryna Sabalenka, a teraz Danielle Collins. Amerykanka dołączyła do grona wielkich rywali największych polskich sportowców i polskich fanów. Collins podczas Australian Open po raz kolejny wywołała burzę, wykazując się brakiem klasy. Pytanie brzmi: czy rzeczywiście? A może to my chcemy tak to widzieć? – pisze Filip Modrzejewski ze Sport.pl.”, — informuje: www.sport.pl
Można zaprzeczać, że reżyserowana rozrywka, która zawsze przebiega zgodnie ze scenariuszem, nie ma za wiele wspólnego z prawdziwą rywalizacją sportową, lecz to złudne. Pewne mechanizmy się powtarzają, albowiem publika w gruncie rzeczy pragnie tego samego.
Collins na zawsze pozostanie „Heelem”. Jest do tego stworzona Netfliksowy dokument o WWE oglądałem w trakcie tegorocznego Australian Open. W Melbourne po raz kolejny dała o sobie znać Danielle Collins. Amerykanka na początku zeszłego roku była w Polsce postacią odbieraną co najmniej pozytywnie. Po zapowiedzi, że to jej ostatni sezon zaczęła osiągać najlepsze wyniki w karierze. Wygrała turnieje WTA 1000 w Miami czy „pięćsetkę” w Charleston. Opowieść wręcz filmowa, zwłaszcza że 31-latkę do takiej decyzji zmusiły problemy zdrowotne oraz chęć zajścia w ciążę. Jednakże sytuacja z Igą Świątek, która miała miejsce na igrzyskach w Paryżu, chyba na zawsze sprawi, że w oczach polskich kibicw Collins będzie wspomnianym „Heelem”. Amerykanka wówczas z premedytacją trafiła piłką w Polkę, a później nazwała ją „fałszywą i nieszczerą”. Kolejne – mniej lub większe – wybryki tenisistki ze Stanów Zjednoczonych tylko umacniały jej negatywny wizerunek.
Jakże potężne poruszenie – wręcz burzę! – Collins wywołała swoją postawą podczas Australian Open. W drugiej rundzie mierzyła się z reprezentantką gospodarzy Destanee Aiavą. Amerykanka wygrała to spotkanie, ale najważniejsze było jej zachowanie po ostatniej piłce. Przystawiła rękę do ucha i wysłała buziaki wrogo nastawionej publiczności. Po zejściu na ławkę było także klepnięcie w pośladek, sygnalizując, gdzie ma ich buczenie oraz gwizdy.
Oczywiście polskie – w tym my – oraz światowe media określiły to jako ogromny brak klasy tenisistki. Pytanie jednak brzmi, czy nie wpadliśmy w pułapkę demonizacji postaci?
Bardzo często określone zachowania recenzujemy wyłącznie na podstawie ich autora. Australijska publika ma to do siebie, że często wspierając swojego reprezentanta, stara się maksymalnie sprowokować rywala. W tym przypadku trafili na podatny grunt, lecz postawmy hipotezę: czy tak samo zbulwersowani byśmy byli, gdyby tak zachowała się inna tenisistka? Tenisowe środowisko, pozwalając na coraz więcej kibicom, musi także dopuścić do „odpowiedzi” ze strony zawodników, zwłaszcza że akcja budzi reakcję. Doskonale przekonała się o tym sama Collins, która została wybuczana przed pojedynkiem z Madison Keys w kolejnej rundzie.
Ewidentny brak sympatii, prowokacje i niepochlebne wypowiedzi Amerykanki o Świątek czynią z niej w Polsce idealną antagonistkę. Kimś takim jeszcze niedawno była Aryna Sabalenka, a wcześniej np. Sven Hannawald czy Marit Bjoergen. Sami na Sport.pl momentami przekraczaliśmy granicę w demonizacji tej pierwszej, wielkiej rywalki Świątek, ale postrzeganie Białorusinki w ostatnim czasie uległo znacznej zmianie. Z kolei Collins wydaje się być idealnym „Heelem”, który czerpie energię z „nienawiści” trybun. – Oczywiście tego się spodziewałam. To jest w porządku i lubię grać w takich warunkach. To jest coś, na co ciężko pracujesz przez całe życie. Przyjęłam to i nawet mnie to nakręcało. Sprawiło, że obie byłyśmy skupione na meczu – tak Collins na późniejszej konferencji prasowej komentowała przywitanie w postaci gwizdów i buczenia.
Sport potrzebuje teatru. Zwłaszcza młodsza publika Vince McMahon wielokrotnie wspominał, że jego zadaniem jest generowanie emocji, bo emocje sprzedają bilety. 31-letnia Amerykanka z pewnością jest postacią wyrazistą, a takie są potrzebne w każdym sporcie. Nawet te negatywne, bo bywa tak, że złe emocje oddziałują na ludzi jeszcze mocniej. Nie mam z kolei wrażenia, że Collins jest z natury zła lub prowokuje, chcąc wywołał wokół siebie szum – jak w przypadku np. Nicka Kyrgiosa. Jej odstające od normy zachowania zwykle zostają na korcie, ewentualnie w sali konferencyjnej. – Tłum kibiców nie powinien traktować tego tak osobiście. Czasami mam wrażenie, że ludzie traktują życie zbyt poważnie. Musimy wnieść trochę rozrywki do gry. Myślę, że możemy spróbować żartować i śmiać się – mówiła na konferencji prasowej po odpadnięciu z Australian Open. McMahon, chcąc trafić do młodej publiki, wiedział, że postacie muszą polaryzować. W 2023 r. wyliczono, że przeciętny fan tenisa ma 61 lat, więc to dyscyplina, która najbardziej powinna skupić się do spopularyzowania wśród młodszego społeczeństwa.
Niechęć do Collins jest zrozumiała. Nie mam zamiaru usprawiedliwiać lub racjonalizować jej zachowań, jednakże bez tego typu postaci tenis – i cały sport – byłby nudny. Trudno mi zgodzić się osobami chcącymi utemperowania takich jednostek. Sport potrzebuje w swojej przestrzeni elementów teatru, przedstawienia. Dzięki temu nie przestaje być tak szalenie interesujący.