“Kandydaci, którzy we wtorek zmierzą się w wyborach, mogą wydawać się bardzo różni, jeśli chodzi o programy gospodarcze, ale tak naprawdę wiele ich łączy. Zgodnie nie podważają fundamentów amerykańskiego systemu ekonomicznego, który charakteryzuje się w sferze finansów publicznych narastającym coraz gwałtowniej długiem i wykorzystywaniem supremacji dolara jako waluty światowej, a w sferze działalności gospodarczej stosunkowo niskim stopniem regulacji i podatków. Łączy ich też podejrzana ogólnikowość w programach oraz niepokojąca beztroska w…”, — informuje: www.rmf24.pl
Były prezydent wielokrotnie mówił też o stosowaniu ceł w charakterze restrykcji, nie tylko po to, by chronić USA przed „wykorzystywaniem”, ale też, by np. bronić statusu dolara jako waluty globalnej. Latem Donald Trump wspominał też, że zwiększone wpływy z ceł mogłyby sprawić, że państwo… zrezygnuje z pobierania podatków osobistych.
Kandydat republikanów obiecał, że w razie wygranej postara się też o wprowadzenie na stałe rozwiązań podatkowych zawartych w ustawie TCJA. Tax Cuts and Jobs Act z 2017 roku, a więc z czasu, gdy Donald Trump był prezydentem, miała przede wszystkim poprawić opłacalność działalności gospodarczej w USA, poprzez m.in. obniżenie podatku od działalności gospodarczej i zmniejszenie podatkowania dochodów amerykańskich korporacji z inwestycji zagranicznych. Ustawa wprowadziła też podatkowe korzyści dla indywidualnych podatników.
Większość tych rozwiązań wygaśnie w przyszłym roku. Trump zapowiada nie tylko ich przedłużenie, ale też obniżenie podatku dla przedsiębiorstw o jeden punkt, czyli do 20 proc., przy czym firmy wytwórcze, produkujące w kraju, mogłyby płacić tylko 15 proc. podatku.
Inne spojrzenie na podatek dla firm ma Kamala Harris, która postuluje podniesienie go do 28 proc., przy jednoczesnym wprowadzeniu ulg dla przedsiębiorstw działających w branżach: sztucznej inteligencji, kosmicznej i lotniczej czy centrów danych, ale też dla hutnictwa.
Program Kamali Harris pt. „Nowa Droga Postępu dla Klasy Średniej” przewiduje też szereg działań prospołecznych, w tym zwiększenie ulg na dzieci, zwroty podatkowe dla rodziców dzieci przed pierwszym rokiem życia, wprowadzenie ulg mieszkaniowych dla mało zarabiających, czy świadczenie pieniężne na wkład własny dla nabywców pierwszego w życiu domu – w wysokości 25 tys. dolarów lub więcej, jeśli domu nie posiadają rodzice kredytobiorców.
W jej programie mowa jest też o uderzeniu w te działania i praktyki na rynku spożywczym, które prowadzą do ograniczenia konkurencji, a przez to do podnoszenia cen.
Według szacunków waszyngtońskiego ponadpartyjnego Institute on Taxation and Economic Policy, wprowadzenie rozwiązań podatkowych proponowanych przez Kamalę Harris doprowadzi do efektywnego obniżenia opodatkowania dla 99 proc. podatników – tym większego im mniejsze osiągają dochody. Jedyną grupą podatników, która oddałaby większą niż do tej pory część dochodów państwu, jest pozostały jeden procent, czyli osoby deklarujące dochody od prawie miliona dolarów rocznie w górę.
Obserwatorzy zwracają uwagę, że większość zapowiedzi to ogólniki, którym brakuje szczegółów, a wprowadzenie tych propozycji w życie zależeć będzie i tak od zgody Kongresu.
Ekonomiści wyliczają, że oba programy zwiększają obciążenie państwowej kasy o biliony dolarów, dowodząc że amerykańskie przywództwo nadal nie podejmuje próby zmierzenia się z problemem narastającego długu publicznego, który uważany jest przez świat za bezpieczny dzięki utrzymywanej wciąż pozycji Stanów Zjednoczonych Ameryki jako dostawcy waluty rezerwowej.