“Wspaniała przygoda Wojciecha Szczęsnego trwa! Najpierw zawiesił emeryturę, później przebił się do wyjściowego składu Barcelony, a teraz, z drugiego miejsca, awansował z nią do fazy pucharowej Ligi Mistrzów! – Dla mnie nie jest zaskoczeniem, że Flick stawia właśnie na Wojtka. Wybiera najbardziej optymalne rozwiązanie dla zespołu – powiedział nam trener bramkarzy reprezentacji Polski Andrzej Dawidziuk. Przytoczył argumentację Arsenea Wenegera, który postawił na Szczęsnego i Łukasza Fabiańskiego.”, — informuje: www.polsatsport.pl
Wspaniała przygoda Wojciecha Szczęsnego trwa! Najpierw zawiesił emeryturę, później przebił się do wyjściowego składu Barcelony, a teraz, z drugiego miejsca, awansował z nią do fazy pucharowej Ligi Mistrzów! – Dla mnie nie jest zaskoczeniem, że Flick stawia właśnie na Wojtka. Wybiera najbardziej optymalne rozwiązanie dla zespołu – powiedział nam trener bramkarzy reprezentacji Polski Andrzej Dawidziuk. Przytoczył argumentację Arsene’a Wenegera, który postawił na Szczęsnego i Łukasza Fabiańskiego.
Andrzej Dawidziuk, trener bramkarzy reprezentacji Polski, koordynator kształcenia trenerów bramkarzy w PZPN-ie: Każdy trener, a szczególnie główny trener, w tym wypadku Hansi Flick, szuka optymalizacji rozwiązań, które są na dany moment najkorzystniejsze dla zespołu. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Również dlatego trener Flick stawia na Wojtka.
Natomiast nie znamy szczegółów i nie wiemy, które elementy profilu Wojtka przekonują Hansiego Flicka, chociaż on podkreśla, że jego decyzja odnośnie obsady bramki jest jedną z najtrudniejszych, z jakimi się mierzy. I rzeczywiście tak jest.
Dla mnie nie jest zaskoczeniem, że Flick stawia właśnie na Wojtka. Wybiera najbardziej optymalne rozwiązanie dla zespołu, choć oczywiście Szczęsnemu przytrafiają się błędy.
ZOBACZ TAKŻE: Remis Barcelony na koniec fazy ligowej LM. Grali Szczęsny i Lewandowski
Ale pewnie wynikają również z tego, że Barcelona stawia przed nim inne wymagania niż te, z jakimi spotykał się choćby w Juventusie?
Sytuacja, w której się znalazł Wojtek, zresztą nie tylko on, ale i inni bramkarze, pokazuje, jak mocno ewoluowała gra bramkarza na przestrzeni ostatnich lat. To pokazuje, z jakimi wyzwaniami musi się mierzyć współczesny bramkarz. Wojtek jest absolutnie w ścisłej czołówce światowej, jeżeli chodzi o obronę bramki, bronienie strzałów. Jest kapitalny pod kątem technicznym, wspaniale wykorzystuje swe doświadczenie w aspekcie ustawiania się w bramce. Przede wszystkim, to, co jest najistotniejsze, świetnie wygląda motorycznie i sprawnościowo. To dwa osobne elementy, ale mocno powiązane ze sobą. Sprawność ogólna to jest zwinność, gibkość, koordynacja, szybkość podniesienia się, jaką Wojtek zaprezentował chociażby po obronie rzutu karnego na MŚ, gdy obronił jeszcze dobitkę. Drugi obszar to przygotowanie, które pozwala generować moc, siłę i w tym elemencie Wojtek jest na pewno kapitalny. W tych działaniach jest bardzo mocny.
Natomiast żeby dzisiaj sprostać wymogom, jakie przed bramkarzami stawia współczesny futbol, trzeba pamiętać, że nie bronimy tylko bramki, ale również przestrzeń przed nią. To nowe słowo w dialektyce bramkarskiej, chodzi o przestrzeń, do której zagrywana jest piłka.
To ważne pewnie tym bardziej że Barcelona ma najwyżej w całej La Liga ustawioną linię obrony?
Oczywiście. Dlatego bramkarz albo musi starać się wyjść i przeciąć to podanie, czy przechwycić, zablokować piłkę, albo pozostać w bramce i czekać na rozwój sytuacji. Zatem do obrony bramki doszła obrona przestrzeni. To jest zdecydowanie trudniejszy element, bo wymaga wielu działań złożonych i zbierania informacji, na podstawie których później trzeba podjąć decyzję odnośnie sposobu działania. To dowodzi, jak wszechstronnym zawodnikiem musi być dzisiaj bramkarz. I Wojtek się z tym mierzy.
Sam Wojtek powtarza, że nigdy nie jest za późno na naukę nowego stylu bronienia, a ma już przecież 34 lata.
Absolutnie. Musimy też pamiętać o tym, że Wojtek wychowywał się w czasach, gdy wymóg gry na przedpolu już obowiązywał.
Imponował w tym zwłaszcza Manuel Neuer.
Dokładnie. To nie jest tak, że Szczęsny spotkał się z taką sytuacją dopiero po raz pierwszy w Barcelonie. Ja pracuję z Wojtkiem praktycznie od momentu, w którym miał 15 lat, nasze drogi się przenikały i w różnych konfiguracjach współpracowaliśmy. Jego wejście w piłkę seniorską wymagało od niego nie tylko umiejętności czysto bramkarskich, ale też obrony przestrzeni w polu karnym i przed nim. Dlatego nie jest to zupełnie nowa sytuacja dla Wojtka. Podobnie grał w Arsenalu, w Juventusie może troszeczkę mniej, bo turyński klub stosował niższą obronę niż Barcelona, ale nasz bramkarz też się spotykał z sytuacjami, w których musiał interweniować na przedpolu. W Barcelonie ten wymóg został jeszcze bardziej wyeksponowany, bo Barcelona broni rzeczywiście z bardzo wysoko ustawioną linią obrony i przestrzeń, której bramkarz musi bronić, jest jeszcze większa. Te elementy wymagają cierpliwości i mam wrażenie, że z każdym treningiem i dniem spędzonym w Barcelonie Wojtkowi będzie coraz łatwiej się oswajać z tą sytuacją.
Czy Barcelona postawiła na właściwego konia? Andrzej Dawidziuk natychmiast odpowiada Pojawiają się głosy, że wobec takiego stylu gry Barcelona nie postawiła na tego konia, co powinna. Co pan na to?
Daleki jestem od powiedzenia, że inny bramkarz lepiej radziłby sobie z tą sytuacją. Wcale nie. Gdybyśmy przeanalizowali, ile się przytrafia decyzji, które nie są trafne, to one nie dotyczą tylko Wojtka, ale wielu innych bramkarzy. Takie błędy są zupełnie naturalne, nad tym trzeba pracować. Żeby było ciekawiej, my rozmawiamy tylko o fazie bronienia, a co z budowaniem gry, podaniami Wojtka, otwarciem gry. To jest obszar, który wymaga umiejętności i wiedzy na bardzo wysokim poziomie. To kolejny dowód na to, jak wszechstronny musi być bramkarz, żeby się odnaleźć we współczesnym futbolu na najwyższym światowym poziomie. Myślę, że Hansi Flick i cały sztab Barcelony widzi, jak Wojtek funkcjonuje w szatni i na treningu. Dlatego stawia na Polaka w bramce, bo to optymalne rozwiązanie dla zespołu.
Mentalna strona Szczęsnego ma chyba również kluczowe znaczenie. Wiemy, jak specyficzne poczucie humoru i dystans do siebie ma Wojtek i widać, jak zaakceptowała go szatnia. Dużo młodsi koledzy po meczach wieszają się po nim jak po starszym bracie. To buduje team spirit, bez którego znajdujący się w przebudowie zespół nie może wygrywać. Po burzliwej pierwszej połowie z błędami Szczęsnego w meczu z Benficą drużyna i bramkarz po przerwie odrodzili się niczym Feniks z popiołów, wygrywając ciężki mecz.
Absolutnie, słusznie pan to ujął. Spuentuję to krótkim podsumowaniem, że taki bramkarz jak Wojtek, z takim doświadczeniem, to co wniósł do szatni Barcelony, to jest nieocenione! Doświadczenia, które zdobywał w Juventusie, Romie, Arsenalu, w reprezentacji, na dużych imprezach, był w różnych sytuacjach, zarówno w trakcie meczów, jak i między nimi, nie da się kupić za żadne pieniądze. Obszar mentalny, o którym pan wspomniał, odgrywa bardzo ważną rolę. Jestem przekonany, że Wojtek wnosi bardzo dużo do szatni Barcelony, bo wiem, jak silnym mentalnie jest sportowcem. Cały obszar mentalny, jego siła mentalna jest ogromna. W dużym stopniu to się udziela również zespołowi, całej szatni. Wydaje mi się, że ten obszar jest również wykorzystywany przez Hansiego Flicka.
Andrzej Dawidziuk o dobru narodowym, jakim są bramkarze Przypadek Cezarego Miszty, który był trzecim bramkarzem Legii, a teraz jest filarem Rio Ave, nakłonił mnie do przeglądnięcia naszego bogactwa bramkarskiego. W najlepszej lidze świata broni Łukasz Fabiański, w drugiej najlepszej lidze błyszczy Szczęsny, w Serie A wyróżnia się Skorupski, w Bundeslidze – Grabara, Majecki i Bułka to czołówka bramkarska we Francji, Drągowski – w Panathinaikosie, Mateusz Lis w Goztepe, Kochalski – w Qarabagu, Posiadała – w Molde, Bielica – w Bredzie, Oliwier Zych – w Aston Villi U21, Jakub Słowik – w Konyaspor, Filip Kurto – w Macarthur, Jakub Stolarczyk – w Leicester, Karol Niemczycki – w Darmstadt. Jak to się stało, że bramkarz stał się naszym dobrem narodowym, najlepszym „towarem” eksportowym, z międzynarodowym znakiem jakości?
Nic nie dzieje się bez przyczyny. Kiedy jest coś źle, staramy się znaleźć przyczyny tego stanu, by szybko wprowadzić korekty. Gdy jest dobrze, to szukamy obszarów, w których możemy się polepszać i rozwijać, by zoptymalizować proces treningowy. Pamiętajmy, że to, co jest dobre na dzisiaj, to już za mało na jutro. Musimy patrzyć o jedną akcję, jeden rok do przodu. Taka jest też moja rola jako koordynatora kształcenia trenerów bramkarzy w PZPN-ie. Stworzyliśmy duży projekt „Polski bramkarz”. Mieści się w nim również polska bramkarka. On zawiera wszelkie szczegóły, jak rozdział miejsc, bo z bramkarzami nie pracuje się w PZPN-ie, ale głównie w klubach, ich akademiach. Ale pamiętajmy, że z bramkarzami pracuje się też w bardzo małych ośrodkach, często niezauważalnych. Co łączy wszystkich bramkarzy, których pan wymienił?
Fakt, że szkoli się ich indywidualnie?
To po pierwsze, ale każdy z nich swą przygodę z bramką rozpoczynał w polskich klubach. Monitorujemy także tych, którzy zaczynali karierę za granicą, będąc potomkami polskich emigrantów. Ostatnio na obozie „Talent pro” był z nami chłopak, który pierwsze kroki stawiał w Stanach Zjednoczonych. Ogólnie jednak oni zaczynali w Polsce. Nie chcę powiedzieć, że pierwszy etap jest najważniejszy, ale jest jednym z ważniejszych okresów rozwoju bramkarza. Wszyscy ci bramkarze doświadczyli tego w Polsce. W różnym wieku wyemigrowali. Wcześnie wyjechał Kamil Grabara, Wojtek Szczęsny, ale Łukasz Fabiański, Artur Boruc, Jurek Dudek i wielu innych swe kariery zawodowe zaczynali w Polsce.
DNA polskiego goalkeepingu to są dwa obszary: kapitalne przygotowanie sprawnościowe i motoryczne oraz bardzo dobre przygotowanie techniczne. Mówię o technice specjalistycznej bramkarskiej. To wyróżnia naszych bramkarzy na tle Europy. Zmieniają się pokolenia bramkarzy, zmienia się czas i wymogi, a dalej dbamy o to, żeby znak firmowy, który charakteryzuje polskiego bramkarza, zawsze był na jak najwyższym poziomie. Na potwierdzenie moich słów przytoczę wypowiedź Arsene’a Wengera, z którym miałem przyjemność kilka razy się spotkać i porozmawiać. Kilka lat temu, zapytany przez Canal+ o powody zatrudnienia aż dwóch polskich bramkarzy, Fabiańskiego i Szczęsnego, Wenger odpowiedział: „Byli świetnie wygimnastykowani”. Chodziło o ich doskonałe przygotowanie motoryczne i sprawnościowe. To też pokazuje, że nasza praca daje dobre efekty.
Zresztą historia polskiego goalkeepingu pokazuje, że przez ponad ostatnich 50 lat bramkarz był zawsze bardzo mocnym punktem reprezentacji Polski. W tym okresie nie zamykaliśmy się tylko na jednego bramkarza, ale zawsze mieliśmy grupę bardzo dobrych, z których poszczególni selekcjonerzy budują kadry.
Ważne jest to, że zrobiliśmy ogromny postęp w kształceniu trenerów bramkarzy, a bez tego ani rusz. Żeby dobrze szkolić bramkarzy, musimy mieć dobrze przygotowanych trenerów. Byliśmy jedną z pierwszych federacji w Europie, która wprowadziła kursy, na których trenerzy bramkarzy zdobywają wiedzę i umiejętności niezbędne do tego, żeby pracować odpowiednio z bramkarzami. Mamy dwa poziomy kształcenia trenerów: kurs UEFA Goalkeeper B – poświęcony trenerom, którzy pracują z młodymi bramkarzami w akademiach i kurs UEFA Goalkeeper A, poświęcony trenerom na poziomie profesjonalnym, którzy pracują już z ukształtowanymi bramkarzami, więc mają zupełnie inne zadania niż ich koledzy pracujący w akademiach. Wielu trenerów zagranicznych przyjeżdża do nas na staże, na hospitacje, żeby zobaczyć, jak to funkcjonuje, jak zbudowane są struktury.
Czyli w tej dziedzinie jesteśmy dla świata przykładem.
Wiadomo, że swoje zadania ma federacja, wojewódzkie związki mają swoje zadania, podobnie jak mniejsze ośrodki. To system naczyń połączonych. Trenerzy pracujący z bramkarzami potrafią selekcjonować, tworzyć profil bramkarzy, znaleźć kandydatów do gry w bramce, są do tego właściwie przygotowani. Żeby wyszkolić dobrze bramkarza, najpierw sam musisz być dobrze wyszkolonym. Inaczej się nie da. Tu nie ma przypadkowości. Obowiązuje powiedzenie: „Bramkarzy zawsze mieliśmy dobrych”, ale oni nie wzięli się z sufitu, są owocem przemyślanej, usystematyzowanej pracy.
Przejdź na Polsatsport.pl