“„Miasto jest zrujnowane, drogi nieprzejezdne, a ludzie zostali pozostawieni sami sobie. Tam potrzebna jest natychmiastowa pomoc” – przekazała nam jedna z mieszkanek Stronia Śląskiego. Jak obecnie wygląda sytuacja na terenach, przez które przeszła fala powodziowa?”, — informuje: wiadomosci.gazeta.pl
Wstrzsajce relacje powodzian. „Sytuacja jest tragiczna”, „ludzie zostali pozostawieni sami sobie”
Stronie Śląskie. Relacje mieszkańców W niedzielę 15 września w Stroniu Śląskim pękła tama, doszło do zerwania mostu, a przez miasto przeszła dua fala wody. Wielu mieszkańców wymagało ewakuacji z dachów swoich domów. Tama w Stroniu Śląskim jest poważnie uszkodzona, a woda leje się bez kontroli. Miasto jest pod wodą, na miejsce, do uwięzionych ludzi, nie mogą dopłynąć amfibie.
„Sytuacja w mieście jest tragiczna! Ludziom brakuje wody, jedzenia, nie mają prądu, wody, zasięgu – absolutny brak możliwości kontaktu zarówno z bliskimi, jak i służbami, które są tam teraz bardzo potrzebne. Miasto jest zrujnowane, drogi nieprzejezdne, a ludzie zostali pozostawieni sami sobie. Tam potrzebna jest natychmiastowa pomoc” – przekazała nam mieszkanka Stronia Śląskiego. W sieci pojawiają się zdjęcia oraz filmy, które pokazują skalę zniszczeń.
– Ludzie potrzebują ubrań, potracili majątki. Jest możliwy przejazd na drugą stronę rzeki, ale nie przez most, bo jest uszkodzony. Jest jedna droga, ale jest prośba, by jej nie zapychać, bo będzie problem. Już jest podmyta w paru miejscach. Ciężki sprzęt już ma problem z przejechaniem i nie może uszkodzić tej drogi, bo to jedyny łącznik ze światem – relacjonował Filip, jeden z mieszkańców w rozmowie z RMF24, który zajmuje się transportem najpotrzebniejszych rzeczy do osób poszkodowanych.
Trudna sytuacja w Hajdukach Nyskich W Hajdukach Nyskich 14 września wylała z kolei rzeka Kamienica. – To właściwie strumyk, w którym można tylko stopy zamoczyć. W sobotę zamienił się w rwącą rzekę. Byliśmy totalnie zaskoczeni. Nie mieliśmy pojęcia, że możemy zostać zalani. Raczej byliśmy uspokajani, więc nie przygotowywaliśmy się w żaden sposób. (…). Mieliśmy wrażenie, że ona płynie zewsząd: z rzeki, z pól, ze studzienek kanalizacyjnych. To było tak, jakby przez nasz dom przepłynęła rwąca rzeka – relacjonowała jedna z mieszkanek w rozmowie z TVN24.
Jak dodała kobieta, z pomocą przyszli druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej, którzy pomagali pompować wodę z piwnic. Pomoc była jednak za krótka. – Gdyby nie pomoc od sąsiadów, którzy mają wyżej położone domy, byłoby trudno. Ta solidarność jest wspaniała – relacjonowała kobieta.
Według mieszkanki wsi mieszkańcom brakuje żywności czy środków higienicznych, nie ma też wody pitnej i prądu. – Ludzie tu mają zwierzęta gospodarskie i nie mają dla nich paszy. We wsi słychać rozdzierające muczenie krów. Nawet nie ma gdzie ich wyprowadzić – dodała.
Lądek-Zdrój. Mieszkańcy odcięci od świata Równie poważna jest sytuacja w Lądku-Zdroju, do którego dotarła woda z przerwanej tamy w Stroniu Śląskim. Burmistrz miasta przekazał, że mieszkańcom obecnie brakuje wody pitnej, pożywienia czy elektryczności. – Potrzebujemy beczkowozów, które będą rozwoziły wodę i pitną, i wodę techniczno-sanitarną, nie mamy takiego sprzętu – mówił Tomasz Nowicki na antenie TVN24. Z powodu problemów z zasięgiem mieszkańcy nie mają też kontaktu ze swoimi bliskimi.
– Woda, która w 1997 roku dotarła ledwo do rynku, była teraz znacznie wyżej. Ta fala szła ulicą Ogrodową – fala, która dosłownie niosła samochody i wszystko, co mogła ze sobą wziąć – drzewa, kubły, szereg śmieci – relacjonowała jedna z kobiet, która opuściła Lądek-Zdrój w nocy z niedzieli na poniedziałek.
– Nie mamy w tej chwili wody, światła ani gazu. Nie ma też zasięgu. Moja córka mieszka w Radochowie, ta fala poszła do niej. Nie mam pojęcia, czy ona w ogóle żyje. To czekanie jest najgorsze – mówiła inna z mieszkanek Lądka-Zdroju, cytowana przez „Gazetę Wyborczą”.