“Polscy piłkarze, trzy dni po porażce w Porto z Portugalią 1:5, o godz. 20:45 w Warszawie podejmą Szkocję na zakończenie fazy grupowej Ligi Narodów. Do zajęcia trzeciej lokaty, oznaczającej baraż o utrzymanie w najwyższej dywizji, wystarczy im remis, ale stawką jest też odzyskanie zaufania kibiców.”, — informuje: www.rmf24.pl
Biało-Czerwoni do piątkowego meczu przygotowywali się na miejscu. Dłuższy pobyt w Porto tłumaczono m.in. lepszym stanem boisk oraz chęcią uniknięcia problemów zdrowotnych z uwagi na pogodę, jaka panuje w listopadzie w Polsce. Okazało się jednak, że nawet dobre warunki przygotowań nie są gwarancją, iż wszelkie kłopoty, także organizacyjne i sportowe, ominą reprezentację.
Z kadry wypadali kolejni piłkarze. W Porto – oprócz napastnika Barcelony – nie mogli zagrać m.in. Przemysław Frankowski i Sebastian Szymański, a w trakcie meczu kontuzji doznali Bartosz Bereszyński i Jan Bednarek. Z tego grona tylko ten drugi może mieć szansę występu w poniedziałek przeciw Szkotom.
Pierwsza połowa meczu z Portugalią wyglądała jeszcze obiecująco w wykonaniu gości, lecz po przerwie ich gra całkowicie się rozsypała. Podopieczni hiszpańskiego szkoleniowca Roberto Martineza zdobyli pięć bramek, z czego dwie słynny Cristiano Ronaldo (m.in. po uderzeniu przewrotką). Biało-Czerwonym na pocieszenie pozostała honorowa bramka – przy stanie 0:5 – debiutanta Dominika Marczuka w 88. minucie.
Polski szkoleniowiec tłumaczył porażkę m.in. kontuzjami piłkarzy. Jestem ponad 20 lat trenerem, ale taki splot okoliczności zdarza się bardzo rzadko (…). W drugiej połowie, przy tylu zmianach i problemach kadrowych, nie mogliśmy tak przeciwstawić się rywalom, jak robiliśmy to w pierwszej części – przyznał.
Polskiej piłki nie stać na to, żeby – gdy wypadnie tylu piłkarzy z powodu urazów – osiągnąć tutaj dobry wynik. Trzeba przyjąć tę porażkę i podnieść się po takim meczu. Są różne sytuacje życiowe. Również po to przygotowujemy się do tego zawodu przez tyle lat jako trenerzy – dodał.
W tabeli grupy A1 prowadzi Portugalia z 13 punktami. Druga jest Chorwacja z siedmioma, trzecia Polska, a czwarta Szkocja – oba zespoły z czterema punktami.
Do ćwierćfinałów Ligi Narodów, które zostaną rozegrane w marcu 2025 r., awansują po dwa najlepsze zespoły z każdej z czterech grup najwyższej dywizji. Trzecia drużyna zagra baraż o utrzymanie z jednym z wicemistrzów grup dywizji B, a ostatnia spadnie bezpośrednio na niższy szczebel.
Biało-Czerwoni, choć mają ogólnie znacznie gorszy bilans bramkowy od Szkotów, wyprzedzają ich w tabeli dzięki lepszemu bilansowi bezpośrednich meczów – zwyciężyli w Glasgow 3:2.
Drugiej pozycji podopieczni Michała Probierza na pewno nie zajmą (mają gorszy bilans bezpośrednich meczów z Chorwatami), ale do utrzymania trzeciego miejsca, oznaczającego grę w marcowych barażach, wystarczy im remis.
Co ciekawe, Szkoci – chociaż są w najtrudniejszej sytuacji w grupie – mają szansę nawet na drugie miejsce. Ich bilans meczów z Chorwatami jest bowiem równy – 1:2 i 1:0. Muszą jednak liczyć nie tylko na pokonanie Polaków, ale również porażkę w poniedziałek ekipy z Bałkanów u siebie z Portugalii; Wtedy znaczenie będą mieć bramki.
Jak pokazuje historia, mecze Polaków ze Szkotami zawsze były zacięte i wyrównanie. Bilans dotychczasowych 12 potyczek jest nieznacznie korzystny dla Biało-Czerwonych, którzy odnotowali cztery zwycięstwa, sześć remisów i doznali dwóch porażek. Bramki: 18-16 na ich korzyść.
Do ostatniego starcia obu ekip doszło we wrześniu na Hampden Park w Glasgow, a Polacy wygrali 3:2 po golu Nicoli Zalewskiego z rzutu karnego w siódmej minucie doliczonego czasu gry. Tym samym na sześciu zakończyli serię spotkań bez zwycięstwa nad tym przeciwnikiem.
Atmosfera wokół reprezentacji jest obecnie bardzo kiepska, nie tylko z racji wyniku w Porto. Obrazu klęski dopełniła sytuacja z drugiej połowy. Szykowany do wejścia był Karol Świderski, ale okazało się, że nie może pojawić się na boisku, ponieważ… nie został wpisany do protokołu meczowego.
Chcielibyśmy poinformować, że w wyniku błędu ludzkiego Karol nie został zgłoszony do kadry meczowej. Zawodnik został już w szatni przeproszony, więc cała sytuacja jest zamknięta – powiedział na konferencji po meczu rzecznik reprezentacji Emil Kopański.
Do całego zamieszania odniósł się również selekcjoner reprezentacji Polski. Przeprosiłem Karola. To jest błąd ludzki, który ktoś popełnił. Trzeba to umieć zrozumieć. Nie sztuką jest kogoś palić na stosie. Każdy w życiu popełnia błędy. Ten splot okoliczności z różnymi kontuzjami też gdzieś wpłynął na całą sytuację – wytłumaczył szkoleniowiec.
Jak widać, stawka meczu w Warszawie będzie naprawdę wysoka. Wprawdzie podopiecznym Probierza do utrzymania się w najwyższej dywizji wystarczy w poniedziałek remis, ale do odzyskania zaufania kibiców to może być za mało…