5 listopada, 2024
„To nie jest rok olimpijski, ale rok superolimpijski”. Największy hodowca ziemniaków o niedoborach i rosnących cenach thumbnail
Gospodarka

„To nie jest rok olimpijski, ale rok superolimpijski”. Największy hodowca ziemniaków o niedoborach i rosnących cenach

Właściciel gospodarstwa „Adelajda” Wiktor Rybalko o tym, ile ziemniaków uprawia się na Ukrainie, o przyczynach ich niedoboru i ile będzie kosztować drugi bochenek chleba.„, informuje: www.epravda.com.ua

„Jeden z moich kolegów nazywa uprawę ziemniaków igrzyskami olimpijskimi, bo raz na cztery lata cena jest wysoka”. Tą alegorią właściciel gospodarstwa „Adelaide” Wiktor Rybalko wyjaśnia cykliczność biznesu ziemniaczanego.

Zwykli konsumenci w tej konkurencji to tylko widzowie, którzy obserwowali, jak to się dzieje ceny rosną na głównym produkcie Ukraińców. Według bohatera wywiadu rok 2024 nie jest rokiem „olimpijskim”, ale „superolimpijskim” dla jego aktywnych uczestników.

Można jednak odnieść wrażenie, że sam biznesmen nie jest z tego powodu zbyt zadowolony. Po pierwsze, większość uprawianych przez niego ziemniaków sprzedawana jest po cenie kilkukrotnie niższej niż na półkach supermarketów.

Po drugie, uzyskanego zysku nie włoży do własnej kieszeni, ale przeznaczy go na spłatę długów, które powstały, gdy Rybalko przed wielką wojną rozszerzał produkcję na już okupowaną część obwodu chersońskiego przez prawie trzy lata .

I po trzecie, jako plantator ziemniaków z trzydziestoletnim stażem rozumie, że „Igrzyska Olimpijskie” się skończą i przez kilka następnych lat będzie musiał pracować z minimalnym marginesem w oczekiwaniu na nowe „konkursy”.

Wśród kolegów nazywany jest „królem ziemniaków”, choć sam siebie określa co najwyżej mianem „barona”. I nie po prostu. O jego wysokim statusie decydują 500-hektarowe plantacje ziemniaków, skromne jak na standardy gospodarstw rolnych oraz fakt, że 95% zbiorów tej uprawy pochodziło od Ukraińców z przydomowych działek.

„Liczba osób uprawiających ziemniaki w swoich ogródkach z roku na rok maleje w postępie geometrycznym” – Rybalko wyjaśnia jedną z przyczyn tegorocznego deficytu.

Jakie inne czynniki wpłynęły na wzrost cen ziemniaków? Dlaczego Rosjanie mają z tym problem w tym roku i jakie są najgorsze żetony?

O fałszywych statystykach zbiorów, „elitarnych” ziemniakach i ich ręcznym czyszczeniu– Dlaczego rozmawiamy z tobą o ziemniakach?

– Ziemniakami zajmujemy się od 1996 roku. Zaczęliśmy w obwodzie chersońskim. Kiedy pytają, w którym regionie jest najwięcej ziemniaków, zawsze odpowiadam: obwód chersoński.

W obwodzie chersońskim praktykowana jest profesjonalna uprawa ziemniaków: 80% uprawianych tam ziemniaków jest sprzedawanych, a nie spożywanych. Na zachodzie i północy Ukrainy sprzedaje się 20%, a 50% wyrzuca się, karmi zwierzęta i wykorzystuje na nasiona. To jest nieprofesjonalne.

– Twoje gospodarstwo straciło trzy tysiące hektarów ziemi w obwodzie chersońskim i taką samą ilość uprawiasz w obwodzie żytomierskim. Ile i co uprawiasz?

– Najważniejsze są ziemniaki. W 2021 roku w obwodzie żytomierskim uprawialiśmy 200-250 hektarów, a w tym roku i w przeszłości – prawie 500 hektarów. Dzięki intensywnej produkcji ziemniaków przesiedliliśmy wiele osób z południa i możemy spłacić długi.

W 2021 roku w obwodzie chersońskim powstał magazyn o wartości 4,5 mln dolarów. Mogła pomieścić 15 tys. ton ziemniaków. Trzy lata wcześniej zainwestowali w nawadnianie i wszystko, co z tym związane. Nikt nam nie spisał pożyczek, 65 milionów hrywien, musimy je oddać i obsłużyć. Z naszego gospodarstwa pozostało 35% dochodów pieniężnych i połowa ziemi.

Wiktor Rybalko: „Uprawa ziemniaków to złożony i niszowy biznes, niezrozumiały dla dużych firm. Muszą usunąć z łańcucha produkcyjnego odrębny kierunek, co wymaga dużej liczby ludzi i uwagi”.
FOTO: Bohdan Kutiepow

– Z trzech tysięcy hektarów tylko 500 zajmują ziemniaki?

– Tak. Reszta miała pszenicę, słonecznik i rzepak, ale teraz z nich rezygnujemy. W przyszłym roku planujemy uprawiać ziemniaki na powierzchni 700 hektarów. Nie da się zasadzić wszystkich trzech tysięcy hektarów, bo gdzieś ziemia jest bagnista, zalesiona i jest kamienista gleba. Ustaliliśmy, że 2100 hektarów będzie odpowiednich pod uprawę ziemniaków.

– Jaki jest plon w tym roku w porównaniu z rokiem ubiegłym?

– Z hektara mamy średnio 35 ton, w zeszłym roku – 31 ton. Było to możliwe dzięki technologii i nawadnianiu. Bez nawadniania uprawa ziemniaków w jakiejkolwiek części Ukrainy jest stratą czasu, beznadziejną i nieopłacalną. Bez niego nie da się uprawiać ziemniaków na frytki czy chipsy.

– Czy na Ukrainie są gospodarstwa, które uprawiają więcej ziemniaków niż ty?

– Istnieje duży holding Continental Farm Groups, który należy do Arabii Saudyjskiej. To dawny „Sen”. Potężna ukraińska firma posiadająca około 150 000 hektarów i uprawiająca ziemniaki na 2000 hektarach. Jest jeszcze kilka innych firm, które uprawiają ziemniaki na powierzchni zbliżonej do 500 hektarów.

– Dlaczego duże gospodarstwa rolne, takie jak „Astarta” czy „Kernel”, które posiadają pod uprawę setki tysięcy hektarów ziemi, nie zajmują się ziemniakami?

– To złożony i niszowy biznes, niezrozumiały dla dużych firm. Muszą usunąć odrębny kierunek z łańcucha produkcyjnego, co wymaga dużej liczby osób i uwagi. Co jest potrzebne do tego biznesu? Po pierwsze – przechowywanie.

Podajmy przykład, gdy w gospodarstwie rolnym „ATK” Jurija Drobyazki („Firma Technologii Rolnej”) uprawiano ziemniaki na 400 hektarach. Mieli ogromny magazyn o pojemności 25 tysięcy ton. W 2021 roku zamknęli tę działalność.

Kiedy zapytałem o powód zamknięcia, odpowiedzieli, że po pierwsze, uprawa ziemniaków nie jest co roku opłacalna, a po drugie, w strukturze gospodarstwa dochód z niej wynosi 2%, a poświęcony czas 15%. To była słuszna decyzja i profesjonalne podejście.

Jeśli uprawę ziemniaków przeniesie się do odrębnego przedsiębiorstwa w ramach gospodarstwa, a właściciel po prostu w nie zainwestuje, to przestanie kontrolować wszystkie procesy. Jak powiedział Jewhen Czerniak, jeśli Twój menedżer zna Twoją firmę lepiej niż Ty, to nie jest to Twoja sprawa, ale sprawa Twojego menedżera.

Innocenty Guta, czyli kto będzie odpowiedzialny za bankructwo „Marzeń”

– Jakie są aktualne statystyki dotyczące uprawy ziemniaków?

– Według oficjalnych danych na Ukrainie rocznie uprawia się 20-21 mln ton ziemniaków, z czego 95% uprawia się w gospodarstwach rolnych. Przed Wielką Wojną statystyki te były bliskie rzeczywistości. Teraz jest to całkowicie nierealne i co najmniej o połowę mniejsze. Przede wszystkim – poprzez ludzi uprawiających ziemniaki w ogrodach. Ich liczba maleje z roku na rok w postępie geometrycznym.

Koledzy z zachodniej Ukrainy mówią, że nie sadzi się ogrodów o powierzchni 50 hektarów na hektar. Zasiewa się je soją, bo tak się bardziej opłaca.

Kolejnym powodem, dla którego liczby te nie odpowiadają rzeczywistości, jest konsumpcja. Oficjalnie Ukrainiec zjada około 120 kilogramów ziemniaków rocznie. Jeśli przyjmiemy 30 milionów ludzi, będziemy musieli zjeść aż do czterech milionów ton. Co roku sadzi się kolejne cztery miliony ton. Dokąd zmierza 12 milionów?

– Powiedział pan, że przed wojną na Ukrainie zebrano 21 milionów ton ziemniaków, a obecnie, według oficjalnych statystyk, 20 milionów. Jak to możliwe, biorąc pod uwagę terytoria okupowane?

– Ukraińskie Stowarzyszenie Producentów Ziemniaków, którego jestem członkiem zarządu, prowadziło negocjacje z Państwową Służbą Statystyczną. Mówię im: jak możemy uprawiać 20 milionów ton ziemniaków, nie mając trzech tysięcy ton dla oddziałów granicznych ( prawdopodobnie odnoszące się do zamówień dla wojska – EP)?

Odpowiadają: mówisz o ziemniakach wysokiej jakości, a my mówimy o ogrodach warzywnych. Stosują dwie metodologie: według plonów i obszaru. Jeśli tak liczyć, to statystyki są zbliżone (plon wynosi 12-15 ton z hektara, podczas gdy w UE – 40 ton). Ale dawno, dawno temu nie było miliona hektarów – dziadkowie nie sadzili. Weź pod uwagę, że ci ludzie umierają, a młodzi ludzie nie chcą sadzić. Przejedź przez wioski, zobacz.

– Według oficjalnych danych całkowite zbiory wynoszą 20-23 mln ton, a jakie są Wasze odczucia?

– Myślę, że uprawiamy około 10 milionów ton.

Wiktor Rybałko: „Prywatnie poświęcamy czas na obieranie ziemniaków. To jest problem. Problem dla przedszkoli, dla służby penitencjarnej, dla wojska, które kupuje i wyrzuca połowę
FOTO: Bohdan Kutiepow

– Z Waszych obserwacji wynika, jakie ziemniaki są najchętniej spożywane przez Ukraińców i dlaczego?

– Amerykanka, pijaczka, belarozza. Wszystko, cokolwiek.

Ważna jest jeszcze jedna rzecz. Jesteśmy obecnie na etapie poważnej reformacji. W Unii Europejskiej na głowę mieszkańca przypada 80 kilogramów rocznie. 50% to świeże ziemniaki, 50% to przetwory. W krajach postępowych 75% jest przetwarzane, a tylko 25% jest świeże.

Nasze ręczne obieranie ziemniaków to archaizm, z którego musimy porzucić. Prywatnie poświęcamy czas na obieranie ziemniaków. To jest problem. Problem dla przedszkoli, dla służby penitencjarnej, dla wojska, które kupuje i wyrzuca połowę. Już dawno należy przejść na ziemniaki obrane, odkurzone i półprodukty, gdzie koszty będą niższe, a kradzież będzie trudna.

– Czym elitarny ziemniak różni się od nieelitarnego?

– Siedem lat zajmuje posadzenie ziemniaka w ziemi i wyhodowanie z niego ziemniaka komercyjnego. Aby wyhodować ziemniaki wolne od wirusów, potrzeba siedmiu cykli z probówki. Superelite dotyczy sadzeniaków ziemniaków. Pod względem smaku nie różni się niczym. Ktoś bawi się słowami i pisze na etykiecie, że umyte, gładkie i piękne ziemniaki to elita.

O kosztach uprawy ziemniaków, eksporcie z UE i problemach w Rosji– Jaki jest koszt uprawy ziemniaków?

– Koszt składa się z dwóch części: kosztów i wydajności. Aby uprawiać rośliny, trzeba wydać tyle samo, co w Unii Europejskiej: cztery tysiące euro na hektar (około 180 000 hrywien – EP). Jeden hektar można pozyskać na różne sposoby: przed rokiem mieliśmy 27 ton, rok wcześniej – 31, w tym roku – 34-35.

– Jeśli dodasz wszystkie liczby?

– Może się wydawać, że ten rok będzie dla nas niezwykle zyskowny. Ale tak nie będzie, bo 70% uprawianych przez nas ziemniaków wysyłamy w ramach kontraktów dla firm produkujących chipsy i do przetwórstwa. Oznacza to, że 70% ziemniaków sprzedajemy po cenie 8 hrywien za kilogram, choć na rynku kosztuje to 20 hrywien.

Zadajesz korespondentowi klasyczne pytania: jaki jest koszt, ile zarabiasz, a ludzie mają na to wypaczony obraz.

– Być może rozwiejesz to zniekształcone wrażenie.

– Więc już się rozpraszam. Kiedy słyszysz, że w ramach kontraktu sprzedaję za 8 hrywien, a na rynku za 20 hrywien, to pojawia się pytanie: dlaczego nie odmówi kontraktów?

– Mam jeszcze pytanie: czy przez kolejny rok kontraktu będzie ich 8, czy 20?

– W przyszłym roku będzie to 9,7 hrywien z VAT. Ale to nie dlatego, że w tym roku jest ich 20, ale dlatego, że ziemniaki są w naszym kraju niedowartościowane.

W zeszłym roku ziemniaki kosztowały na rynku 4,5 hrywny, a według naszego kontraktu – 7,8 hrywny. Oznacza to, że było bardziej opłacalne. Profesjonalna uprawa ziemniaków powinna opierać się wyłącznie na przetwórstwie. W Belgii uprawia się 7,5 mln ton, przetwarza się prawie 7, na Ukrainie uprawia się 20 mln, a przetwarza 320 tys.

Wiktor Rybalko: „Będą ziemniaki. Już przywożą z UE, z Kazachstanu”
FOTO: Bohdan Kutiepow

– Co obejmuje ogłoszona przez Państwa kwota kosztów?

– W zasadzie – nasiona, to 20-25% kosztów. Następnie nawozy i chemikalia – 50%. Następnie – sprzęt i części zamienne. Paliwa i smary – 10%. Reszta to pensje.

– Jaka jest przyczyna wzrostu cen ziemniaków?

– Przede wszystkim – ze znacznie niższym plonem ze względu na suszę. Po drugie, przestali uprawiać ziemniaki na działkach przydomowych. Ludzie nie chcą.

Susza w sierpniu i wrześniu uniemożliwiła kopanie ziemniaków, co oznacza, że ​​oferta na rynku spadła. W tym samym czasie rozpoczęły się zamówienia rządowe. Spadek podaży przy jednoczesnym wzroście popytu spowodował wzrost cen. Ktoś napisał, że będzie to 40-45 hrywien za kilogram.

Poczekaj, będą ziemniaki. Jest już transportowany z UE, z Kazachstanu. Wychodzi po 20-21 hrywien. Dodaj 3-4 hrywny marży sklepu, a na ladach będzie 25 hrywien.

Tak stabilną cenę widziałem od grudnia. Co więcej, może trochę spaść lub wzrosnąć, ale od tej ceny nie spadnie, ponieważ zbiory w UE są dobre, stamtąd będą mieli szczęście. Przywożą je także z innych krajów. Obwodnicą wszystko zostanie sprowadzone z Białorusi. W Rosji nie ma ziemniaków.

Ceny ziemniaków wzrosły o 200%. Dlaczego ceny warzyw rosną na Ukrainie i co będzie dalej?

– Dlaczego Rosjanie mają problem z ziemniakami?

– Mają tę samą historię, co na Ukrainie: ziemniaki były tanie przez dwa lata z rzędu, nikt nie chciał ich uprawiać. Do tego upał.

– Czy początek importu od września oznacza deficyt?

– Tak, jest deficyt. Wysoka cena pozwala importerom zaryzykować. W Polsce ziemniak kosztuje 20 eurocentów (około 9 UAH). Dostawa jedno i drugie, a w przypadku Ukrainy kosztuje to 40 eurocentów (18 UAH) za kilogram.

– Czy nie będzie tak, że ze względu na tegoroczne wysokie ceny w przyszłym roku wszyscy będą sadzić ziemniaki, co spowoduje znaczny spadek ich cen?

– To się stanie, ale nie w przyszłym roku, bo nie ma nasion ziemniaków. Wielu będzie próbowało wejść do tego biznesu w przyszłym roku. Pojawią się nowi gracze, większe obszary, zagrają na poziomie rentowności z pewnym zyskiem, a potem zasadzą jeszcze więcej i obejmie ich dwu-, trzyletnia sinusoida.

– Czy import ziemniaków jest normalną praktyką?

– Raz na trzy lata importujemy dużo. Przez dwa lata nie ma ceny, wszyscy rezygnują z tego biznesu, a potem, jak nikt nie zasadził, zaczynamy import.

– Czy ziemniaki z UE różnią się od ukraińskich?

– Nic, to są te same odmiany. Na przykład odmiana „galowa”. Nie trzeba go smażyć, trzeba go ugotować, w „mundurach”, „puchu”. To jest bardzo smaczne. Inne odmiany mogą nadawać się do smażenia, nie rozpadają się i mają konsystencję zbliżoną do odmian używanych do smażenia.

O biznesie „olimpijskim”, chipsach i „bąbelkach”– Czy uprawa ziemniaków jest dochodowym biznesem?

– Każdy biznes jest opłacalny, jeśli jesteś w nim profesjonalistą. Jeden z naszych kolegów nazywa uprawę ziemniaków igrzyskami olimpijskimi, bo raz na cztery lata cena jest wysoka. Mówi: najważniejsze jest wiedzieć, w którym roku są igrzyska olimpijskie i wziąć w nich udział. Większość tych, którzy opuszczają rynek, nie uczestniczy w latach „olimpijskich”.

– Jaka jest rentowność tego biznesu w roku „olimpijskim”, a jaka – w pozostałych latach?

– W „olimpijskim” – 50-70%, w „nieolimpijskim” – od zera do 15%. Uważamy, że ten rok nie jest nawet olimpijski, ale superolimpijski. To wyjątkowy rok.

– Jaka jest istota przetwórstwa ziemniaków?

– Pranie to nie recykling. Umyte i zapakowane – to gotowe ziemniaki. Przetwarzanie polega na usunięciu skóry.

Istnieje kilka rodzajów przetwarzania, najsłabszym jest skrobia. Jest to biznes niskomarżowy, zwykle wytwarzany z odpadów. Ukraina radzi sobie dobrze na tym rynku. Najpierw dostaliśmy kwotę w UE. Po drugie, wzrosło światowe zapotrzebowanie na skrobię. Po trzecie, ze względu na niskie ceny ziemniaków, wiele osób oddawało je na skrobię.

W branży skrobiowej najważniejsza jest bliskość przetwórstwa w promieniu 50 kilometrów. Ziemniaki skrobiowe kosztują 3-3,5 hrywien. Jeśli wydasz kolejne 3 hrywny na jego transport, to nie ma sensu grać w tę grę. Na Ukrainie w ten sposób przetwarza się około 250 000 ton ziemniaków z 320 000.

Około 100 000 ton zużywa się na zrębki, kolejne 20 000 na zamrażanie, czyszczenie i odkurzanie.

Niezwykłe upały i dwa zbiory w sezonie: jak globalne ocieplenie wpłynie na gospodarkę

– Znaczna część wysyłana jest na żetony.

– Tak, ten przemysł jest na Ukrainie dobrze rozwinięty, choć nie tak potężny jak w Unii Europejskiej. Konsumujemy znacznie mniej chipsów, bo kraj jest biedny. Ale mamy trzech głównych producentów: PepsiCo (marka Lays) i Mondeléz („Lux”) – gracze światowej sławy, „Chipster’s” – ukraińscy.

Zapomniałem powiedzieć: po skrobi są płatki ziemniaczane. To są suche ziemniaki. Powiedzmy, że jeśli skrobia to wszelkiego rodzaju gówno, to płatki są produktem wyższej jakości, z którego można zrobić puree i wykorzystać jako dodatek. Ale najbardziej znanym ich produktem są chipsy Pringles w tubkach. To po prostu najgorsze chipsy, jakie mogą być, ale za to najdroższe, jak to bywa na przykład z sokami.

W Unii Europejskiej najpopularniejsze chipsy smażone są na oliwie czosnkowej i soli morskiej. Wszystko. Czasami dla smaku dodaje się zioła prowansalskie, ale w żadnym wypadku nie kurczaka czy kraba, które są najczęściej spożywane na Ukrainie.

– Dlaczego na Ukrainie tak mało ziemniaków przetwarza się na frytki?

– Nie lubią frytek na Ukrainie. Małe firmy pytają i importujemy frytki z Polski. Głównym powodem jest to, że nie możemy uprawiać ziemniaków. Ziemniaki mają dwa ważne czynniki temperaturowe: w temperaturach powyżej 32 stopni i poniżej 27 stopni przestają przybierać na wadze. Wierzchołki są, ale ziemniaki nie rosną.

Na południu nie można uprawiać wysokich plonów ze względu na wysoką temperaturę. Tam wszystkie ziemniaki kończą uprawę do 25 czerwca, a następnie trzeba je wykopać i sprzedać. Na południu tuż przed wojną weszliśmy w drugi etap uprawy (zebraliśmy i posadziliśmy nową – EP).

Wiktor Rybalko: „Ktokolwiek zbuduje magazyn ziemniaków, nigdy nie wyjdzie z tego biznesu”
FOTO: Bohdan Kutiepow

– Nie mogę powstrzymać się od pytania o Białoruś. Białorusinom przypisuje się różne epitety związane z ziemniakami, co sprawia wrażenie, jakby uprawiano je tam wszędzie. Jednocześnie Białoruś nie znajduje się na liście głównych krajów produkujących ziemniaki. Jak wytłumaczyć taki stosunek do nich?

– Po pierwsze – Białoruś dostarcza rzetelnych i uczciwych informacji statystycznych, w przeciwieństwie do czwartej na świecie Ukrainy. Po drugie, motto związku plantatorów ziemniaków przed wojną brzmiało: „Im mniej ziemniaków produkuje się na działkach przydomowych, tym bogatszy jest naród”.

– To są słowa Łukaszenki.

– Nie zajmują się przydomową uprawą ziemniaków. W naszym kraju przed wojną ziemniaki uprawiało 32% ludności wiejskiej, w Rosji – 10%, na Białorusi – 15%. Te 15% żyje według zasady kołchozu: domu i ogrodu. Nikt nie uprawia ziemniaków na 50 akrach, jak na Ukrainie. Bąbelki to nie fikcja. Historycznie rzecz biorąc, ziemniaki rosną lepiej na Białorusi, na Ukrainie – w obwodzie czernihowskim. W Rosji – w obwodzie briańskim, gdzie warunki do uprawy są idealne, ponieważ znajduje się powyżej 50. szerokości geograficznej.

– Biznes często mówi: nie musimy pomagać, wystarczy nie przeszkadzać. Czy ta sama zasada ma zastosowanie w uprawie ziemniaków?

– Nie, z jednego powodu: jak już powiedziałem, brakuje nam miejsc do składowania. Do spożycia wykorzystuje się 3,5 mln ton. Świeże ziemniaki będziemy jeść przez cztery miesiące i musimy je przechowywać przez osiem miesięcy. Zamiast dwóch milionów mamy magazyny na 350 tys. ton. Nie zajmują się handlem ziemniakami, bo nie ma magazynów.

Mamy pomóc czy nie? Mamy mechanizm pobudzenia gospodarki, program „5-7-9%”, preferencyjny kredyt na przetwórstwo, a nie na składowanie i to jest najważniejsze. Przetwórstwo ziemniaków nie pojawi się, dopóki nie będzie wystarczającej liczby przedsiębiorstw mogących przechowywać ziemniaki, w tym do przetwórstwa.

Program „5-7-9%” musi uwzględniać zaplecze magazynowe. Pomóżcie takim jak my, którzy odeszli z długami, pomóżcie tym, którzy inwestują. Sam od dawna mówisz, że trzeba skorygować „5-7-9%” nie na krótkoterminowe, ale na programy inwestycyjne.

Ktokolwiek zbuduje magazyn, nigdy nie wyjdzie z tego biznesu. A ten, kto dzisiaj kupił traktor i wszystko inne, nie wchodząc w rok „olimpijski”, może następnego sprzedać sprzęt i zapomnieć o tym. Potem zajmie się czymś innym.

Powiązane wiadomości

Grunty o wartości ponad 300 mln UAH wróciły w Kijowie na własność państwa

unn

Chiny pozywają UE w związku z nowymi cłami na pojazdy elektryczne

unn

Niemcy przekażą Ukrainie dodatkowe 200 mln euro pomocy humanitarnej

unn

Zostaw komentarz

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Zaakceptować Czytaj więcej