“Nad nieobecnością Roberta Lewandowskiego podczas listopadowego zgrupowania reprezentacji Polski przeszliśmy do porządku dziennego. Kontuzja pleców – trzeba to zrozumieć, wiadomo, ze zdrowiem się nie wygra. Dziesięć dni odpoczynku od treningów i grania. W następną środę ma być już gotowy. W sobotę 23 listopada Barcelonę czeka wcale niełatwy wyjazd do Vigo na mecz z Celtą.”, — informuje: www.polsatsport.pl
Zobacz także: Probierz zabrał głos ws. braku Roberta Lewandowskiego
Lewandowski jest naszym najlepszym piłkarzem od ponad dekady, co oznacza, że porusza się w polskiej piłce na specjalnych warunkach. Ale jest też kapitanem zespołu, wzorem i idolem dla wielu młodych, wchodzących do kadry piłkarzy. Powinien spełniać w niej rolę nie tylko boiskową, ale też wychodzącą zdecydowanie dalej niż tylko zadania, które są do wykonania w procesie treningowym i w meczach. Jak jego nieobecność na ostatniej prostej grupowej części UEFA Nations League została odebrana wewnątrz grupy? Oficjalnie nikt nic złego przecież nie powie. Ale nieprzypadkowo i chyba nie tylko przez naszą „narodową” złośliwość gdzieniegdzie słychać, że nasza największa gwiazda wypisała się z obu kończących ten reprezentacyjny rok spotkań.
Kilka lat temu, gdy kończyliśmy grupową część eliminacji do mistrzostw świata w Katarze, Paolo Sousa przed meczem z Andorą zorganizował zgrupowanie w Hiszpanii. „Lewy” nie do końca zadowolony z takiego obrotu sprawy umówił się z portugalskim selekcjonerem, że co prawda zagra w Pirenejach – z najsłabszym z rywali w stawce – ale w Warszawie, gdy graliśmy o rozstawienie przed barażami przeciw Węgrom, już nie wystąpi. Dlaczego wyrażono zgodę na taki układ? Wtedy porażka z „Madziarami” mogła mieć przykre konsekwencje. Przecież gdyby nie wykluczenie Rosji ze względu na atak na Ukrainę, zmusiłoby nas to do grania w półfinale baraży w Moskwie.
Robertowi życzę zdrowia i żeby jak najszybciej ze swoją dolegliwością sobie poradził. Jednocześnie żałuję bardzo, że szczególnie przeciw Szkocji kapitan nie wesprze zespołu, który od dawna potrzebuje występu, który poprawi nie najlepszy klimat wokół drużyny, którą w sercu ma cała piłkarska Polska. Jakub Kamiński pofatygował się do Porto ze złamanym palcem. Ktoś powie, że u ręki, a nie w stopie. Ale umówmy się, że granie z szyną na dłoni komfortu raczej mu nie doda.
Twoja przeglądarka nie wspiera odtwarzacza wideo…Przejdź na Polsatsport.pl