“Tylko czterech minut potrzebowali piłkarze Manchesteru City, by zdobyć pierwszą bramkę we wtorkowym meczu Ligi Mistrzów ze Sportingiem Lizbona. Na tym radość zawodników Pepa Guardioli się jednak skończyła. Gospodarze spotkania kompletnie zaskoczyli ich w 11 minut i wyrwali trzy punkty. Viktor Gyokeres przyćmił Erlinga Haalanda i pokazał mu, jak strzela się rzuty karne.”, — informuje: www.sport.pl
Zaczęli bajecznie, a później katastrofa. 11 minut tragedii Manchesteru City w Lidze Mistrzów Już po czterech minutach meczu Phil Foden uszczęśliwił przyjezdnych z Manchesteru i dał im prowadzenie 1:0. Zaczęło się od głupiej straty piłkarzy Sportingu w środku pola, a później Anglik podciągnął akcję do pola karnego, uderzył blisko środka bramki, ale błąd bramkarza sprawił, że futbolówka i tak wpadła do siatki.
W kolejnych minutach świetne okazje marnowali Erling Haaland i Viktor Gyokeres. Pierwszy efektownie huknął w bramkarza po dośrodkowaniu Fodena, a drugi w sytuacji sam na sam podciął piłkę prosto w ręce Edersona. Jeszcze w pierwszej połowie spotkania Szwed miał jednak więcej powodów do zadowolenia niż jego norweski vis a vis.
W 38. minucie gry supersnajper Sportingu otrzymał kapitalną piłkę za plecy obrońców, po wcześniejszym świetnym wyjściu jego kolegów spod pressingu. Tym razem naprzeciwko Edersona zachował zimną krew i dał swojej drużynie remis 1:1 do przerwy.
Po zmianie stron na kolejną bramkę czekaliśmy tylko minutę. Tym razem to Maximiliano Araujo wbiegł za defensywę i pewnie wykończył akcję w polu karnym. Na tym się jednak nie skończyło, bo już w 49. minucie kolejną bramkę dołożył Gyokeres. Tym razem pewnie wykorzystał rzut karny i w zaledwie 11 minut gry Sporting przeszedł z 0:1 do prowadzenia 3:1.
Gdyby trzy gole w 11 minut to było za mało, to jeszcze w 69. minucie gry fatalnie zachował się Haaland. Napór City zaprowadził faworytów do rzutu karnego, ale Norweg w tej świetnej sytuacji huknął prosto w poprzeczkę bramki rywali, więc wynik pozostał niezmieniony. 10 minut później Gyokeres znów pokazał Haalandowi, jak strzela się „jedenastki”.
Tym razem sędzia wskazał na rzut karny po głupim fauli Matheusa Nunesa, a szwedzki snajper znów bardzo pewnie wpakował piłkę do siatki. Tym razem wyczuł do Ederson, ale strzał był na tyle precyzyjny, że dał Gyokeresowi hattricka, a Sportingowi prowadzenie 4:1. Finalnie więcej goli na Estadio Jose Alvalade nie padło i to Sporting zgarnął trzy punkty, a Manchester City upokorzony wróci do Anglii.
Sporting Lizbona – Manchester City 4:1 (1:1)
Bramki: Gyokeres 38′, 49′(k), 81′(k) – Foden 4′