19 września, 2024
Kto rządzi światem? Byliśmy na tajnym zjeździe polskiej prawicy w Beskidach thumbnail
Polityka

Kto rządzi światem? Byliśmy na tajnym zjeździe polskiej prawicy w Beskidach

Dugin, Nocne Wilki, AfD, dwa oblicza Michnika, „problemy z tożsamością płciową”, czy rozmowy o ukraińskich ziemniakach, a wszytko w cieniu szalejącej powodzi. W ostatni weekend byliśmy na dwudniowym zjeździe Klubów „Myśli Polskiej”. Incognito.”, — informuje: wiadomosci.gazeta.pl

Wisła meandruje po całej Polsce. I choć nie ma potrzeby oceniać, jak płynie rzeka, to zawsze warto to opisać, by wiedzieć, czy może wylać. Podobnie ma się rzecz z polskimi narodowcami i tzw. lewicą patriotyczną, którzy zjechali się na zamknięte spotkanie w Beskidach. Wszyscy goście w różny sposób byli związani ze środowiskiem „Myśli Polskiej” – tygodnika o endeckiej tradycji, często przedstawianego jako „najczęściej cytowana za granicą polska gazeta” (m.in. w rosyjskojęzycznych i chińskich mediach, ale również na Zachodzie).

Szum Wisły nieporównywalny jest z żadnym innym, lecz nawet on nie zagłuszy pewnych słów.

– Przybyło tu wielu gości, ale przywitam tylko jednego: profesora Aleksandra Dugina –  po tych słowach prowadzącego nastała chwila ciszy, która szybko przeszła w zbiorowy szept. Tak oficjalnie rozpoczął się II Zjazd Klubów „Myśli Polskiej”. Deszcz padał w Wiśle od wielu godzin, a pobliskie potoki wyraźnie zaczynały wzbierać. Kilkadziesiąt wyselekcjonowanych osób zaczynało obrady.

Sama śmietanka

Niektórzy mieli dojechać po zmroku, ale tego publicznie nikt nie ogłaszał. Podobnie jak faktu, że wśród zgłoszonych było kilku dziennikarzy incognito. Większość z nich została szybko wykryta i wykreślona z listy. Z niektórymi miano nawet przeprowadzić krótkie rozmowy, po których jeden z nich „usunął swe fejkowe konta”, jak mówiono później w kuluarach. Pozostała więc sama śmietanka.

Przed laty głośna była książka „Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg”. Jej ekranizację wyświetlano w Polsce pod tytułem „Szpieg”, bo to jednak słowo, wzbudzające zainteresowanie. I to właśnie ktoś podejrzewany o szpiegostwo, czyli Mateusz Piskorski, był również jedną z gwiazd całej imprezy. Wśród osób publicznych można było dostrzec również Sebastiana Pitonia, Sławomira Zakrzewskiego czy byłego szefa struktur SLD w jednym z wojewódzkich miast. Gdy zapadła ciemność dotarł też przedstawiciel Nocnych Wilków.

Nim doszło do oficjalnego rozpoczęcia, zjazdowicze zakwaterowali się i zaczęli ze sobą zapoznawać. Dość podejrzliwie, bo przecież nie wiadomo, czy jednak nie przedostał się tu ktoś „z tej drugiej strony”. Część kojarzyła się ze wspólnych akcji, spotkań, czy… wyjazdów na Białoruś. Wszystko w imię Polski, której myśl miała unosić się nad zjazdem. Tak przynajmniej można było wywnioskować z rozmów i atmosfery panującej wśród zgromadzonych.

Dwa oblicza Michnika

A to rozmowy były solą spotkań. Bo przecież „Myśl Polska”, zgodnie z tym, co twierdzą przedstawiciele redakcji, „jest miejscem spotkań ludzi odmiennych poglądów i życiorysów”. Oczywiście nie wszystkich poglądów, ale niektórzy mają nawet słabość do Adama Michnika. Wśród nich jest redaktor naczelny tygodnika, Jan Engelgard, zachwalający „Rozmowę w cytadeli”. Jak opisują współpracownicy „ich drogiego Engelsa”, praca Michnika wyjątkowo trafnie przybliża klasyczną endecję, w swoisty sposób potępiając romantyzm.

Naczelny ze względów osobistych nie dotarł na zjazd, nie wiadomo więc, jak zareagowałby na ulotki „partyzancko”, wbrew zakazom organizatorów, kolportowane na sam koniec imprezy przez jednego z uczestników. A tam Ukropolin, Chabad Lubawicz i Adam Michnik. Ulotkarz twierdził, że nakazano mu rozdać te materiały, ale nie potrafił odpowiedzieć, kto wydał polecenie. Ot, uroki konspiracji.

Czekając na Dugina

Wróćmy jednak do Dugina, nazywanego często „głównym ideologiem Putina”, którego córka zginęła w głośnym zamachu. Po słowach prowadzącego, wszyscy zaczęli się rozglądać, by ostatecznie zawiesić wzrok na siwym brodaczu, który okazał się delegatem z Beskidów. Bo Dugin oczywiście się nie pojawił, ale wciąż jest marketingowym wabikiem. To właśnie jego nazwisko rozgrzewa tłumy, powodując zamieszanie w mediach społecznościowych.

– Dziękuję Ukraińcom w Polsce za darmową promocję książek Dugina – stwierdził jeden z prelegentów. Podobnych „żartów” było więcej, ale mowa raczej o środowiskowym poczuciu humoru. Kiedy trzeba było zaciemnić salę, wykorzystano do tego celu kłody, komentując to słowami „z drewna instalacja artystyczna Wołyń. Wiadomo skąd ta brzoza”. Innym dowcipem była próba położenia atrapy gaśnicy na stole, by przypomnieć o Grzegorzu Braunie (jedna z dostępnych książek przypominała o partnerze młodej damy o takimż nazwisku). Sprzęt przywiózł ze sobą sympatyk Konfederacji Korony Polskiej.

Łatwiej być chłopcem

Wesołość wzbudziły też historia o osobie, identyfikującej się jako kot. Bo „jak to kot? Może kotka lub kotko”? A to wszystko w cieniu Dugina i jego eschatologicznego podziału świata na dobry i zły, z Zachodem w roli Antychrysta. Tu pojawiły się pytania o zachowanie gatunku ludzkiego, będące rozwinięciem tezy o planach likwidacji fundamentalnych tożsamości, jak płciowa.

Więcej na ten temat można było usłyszeć w prywatnych rozmowach, gdy psycholożka rozmawiała ze swoim kolegą o osobach z „problemami tożsamościowymi”, które do niej trafiają. Miażdżącą większością mają być dziewczynki, bo „ich role związane z płcią są trudniejsze”. „Łatwiej być chłopcem, stąd niezgoda”.

Ukraińskie ziemniaki

Zgodność zdawała się za to panować w „kwestii ukraińskiej”. Poczynając od słów o „specjalnej operacji wojskowej”, a na „lepiej by dla wszystkich było, gdyby idea Ukrainy się nie ziściła” (które rozbawiły zgromadzonych) kończąc. Bo choć organizatorzy starali się, by wszystko trzymać w ryzach, to jednak co bardziej wyrywni nie potrafili powstrzymać swoich komentarzy. I tak, można było usłyszeć o „inkorporacji mesjanizmu” przez naszych wschodnich sąsiadów, o tym, że „Ukraina to kolebka rosyjskiego miru i państwowości”, a także „spichlerz europejski”. Oczywiście spichlerz, który zdaniem uczestników zjazdu ma poważne problemy, bo np. połowa ukraińskich ziemniaków ma „czernieć od nadmiaru nawozów”.

Samo „danie Krymu Ukrainie” było błędem, który zdarza się „w każdym systemie, mającym zakusy, by trwać wiecznie”. A że „narody co jakiś czas głupieją”, to „być może jesteśmy ostatnią cywilizacją”. Prowadzącym nie udało się uchronić przed pewnymi ekscesami i tak np. jedna z uczestniczek, pod pozorem zadania pytania, zaprosiła organizatorów do Katynia, by dzięki niej mogli „zapoznać się z prawdziwymi aktami Moskwy”. To nie wzbudziło entuzjazmu, w odróżnieniu od hasła, że „najgorsi są fałszywi przyjaciele”. Tu nie było nawet potrzeby mrugnięcia okiem, bo ktoś zapobiegliwy kaszlnął, a dźwięk podejrzanie przypominał słowo „Konfederacja”.

Sojusz ekstremów

Organizatorzy podjęli się trudnego zadania przeprowadzenia debaty o tym, czy aktualny jest podział na lewicę i prawicę. Dlaczego trudnego? Bo mówiąc o tym, że lewica i prawica spotykają się na gruncie uznania wspólnot, a nazywanie tego „sojuszem ekstremów” jest nieprawdziwe, zapominali o części uczestników.

Większość z nich aprobowała historię o Macronie, Zełenskim i Morawieckim, jako osobach „wyuczonych do powtarzania gestów i wykonywania poleceń”, czy przedstawianiu „Myśli Polskiej” jako „forum dla wielu myśli ideowych”, jednak słychać było, że niektórzy woleliby dorzucić coś od siebie. I to, że „pojęcie inkluzywności należy dodać do 1984 roku Orwella, bo inkluzywność wykorzystywana jest do podziału” było najmniej kontrowersyjne. Zresztą, niektórych bardziej dziwiło, że „endecja ma korzenie postępowe, demokratyczne, a nawet antyklerykalne”.

Książki, ulotki, Adolf

„Swastyce przeciwstawimy się tylko wtedy, gdy będziemy mieli swój narodowy znak nie budzący wątpliwości, że łączy on tylko Polaków” – te słowa Jana Kaczmarka doprowadziły do powstania Rodła, symbolu graficznego w kształcie biegu rzeki Wisły, z zaznaczonym umiejscowieniem Krakowa. I choć narodowcy pokochali Rodło, a ci zadeklarowani plują na swastykę, to jednak kontrowersje wciąż się sprzedają. Wśród książek-cegiełek, które można było nabyć podczas zjazdu, nie brakło więc tej z twarzą wodza III Rzeszy, zatytułowanej „Hitler założycielem Izraela?”. Dobrze, że przynajmniej ponadstuletnie wydanie Kornela Makuszyńskiego położono na innym stoliku.

Był oczywiście Dugin, nie brakło Giertycha (Jędrzeja, bo Roman jest nielubiany w tym środowisku), a także pracy pt. „Czy Ameryka przetrwa do roku 2009?”. Skłaniałem się do zakupu tej ostatniej, ale okazało się, iż nie było to 200 stron zadrukowane słowem „tak”.

Jak rozpoznać Chazara i AfD w Polsce

Debaty przygotowane przez redakcję starały się trzymać merytoryczny poziom, ale głosy z boku dawały przedsmak tego, co może czekać na części nieoficjalnej. A tam m.in. jeden z gości perorował, że wie jak rozpoznać Chazara. Bo Polacy nie obrażają braci starszych w wierze, robią to sami zainteresowani. Proste? Proste – nie dziękujcie. Wszystkich, którzy liczą na więcej podobnych smaczków, może czekać zaskoczenie: osoba ta dostała zakaz wstępu na podobne spotkania.

To podczas nieoficjalnej części rozmawiano o dopinanych planach, między innymi zaproszeniu do Polski „kolegów z AfD”. Ogólnie sporo było tych międzynarodowych pomysłów. W końcu jeden z gości nie wytrzymał i stwierdził „nie zapędzajcie się z tą waszą sympatią do Rosjan, bo to dziwnie wygląda”, co zostało przyjęte z aprobatą, acz i komentarzem, że „Rosjanom należą się przeprosiny, a na razie mogą liczyć tylko na naszą sympatię”. Uwagi większości uszli wieczorni goście, wśród których był przedstawiciel Nocnych Wilków – nierzucający się w oczy, a jednak zapadający w pamięć.

Mówiono również o tym, że Trump daleki jest od prawdziwego trumpizmu, a w Brzezińskim Dugin nie czuł Polaka, lecz maszynę. Ot, prawo polskich rozmów po zmroku.

Deszcze niespokojne

Permanente opady storpedowały część planów. Nie dojechała prof. Anna Raźny. Niezależnie od pogody, nie było też prof. Marii Szyszkowskiej, na której wizytę niektórzy po cichu liczyli. Wszak nie bez kozery przedstawiciele redakcji przypominają, że była ona zgłaszana do Pokojowej Nagrody Nobla i nagradzana przez społeczność LGBT. Teraz „choć jej poglądy się nie zmieniły, to zmieniła się społeczność”, jak tłumaczą niechęć do niej organizatorzy.

Deszcz uniemożliwił też wizytę na grobie jednego z liderów Narodowej Demokracji, Zygmunta Wasilewskiego, spoczywającego na lokalnym cmentarzu – Wisła w końcu wylała. Zjazd skończono przedwcześnie, przy akompaniamencie syren alarmowych, a działacze wrócili do rzeczywistości, odrywając się od przysłowiowych planów „podbicia świata”.

Niektórzy udowodnili, że bliższe im działanie niż politykowanie. I tak np. pierwszy wpis w mediach społecznościowych po powrocie brzmiał: „Potrzebna pomoc przy piasku i workach. Kto da radę, niech przyjdzie. Dużo pracy”. Dopiero po kilku godzinach pojawiła się relacja ze zjazdu. Ale byli i tacy, którzy dalej rozmyślali nad tym, kto właściwie trzyma władzę nad światem.

Powiązane wiadomości

Demokraci mobilizują polskich wyborców i ostrzegają przed Trumpem

rmf24 .pl

Ryszard Czarnecki w RMF FM o okolicznościach swojego zatrzymania

rmf24 .pl

Jak od dzisiaj Robert Mazurek będzie mówił do swojej żony?

rmf24 .pl

Zostaw komentarz

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Zaakceptować Czytaj więcej