25 września, 2024
"Partia Boga" dwa razy zmusiła Izrael do odwrotu, a główny koszt ponosił Liban. Jak będzie tym razem? thumbnail
Polityka

„Partia Boga” dwa razy zmusiła Izrael do odwrotu, a główny koszt ponosił Liban. Jak będzie tym razem?

„Partia Boga”, która jest nie tylko partią, ale też armią. Armią, która też zajmuje się opieką socjalną i biznesem. Organizacją charytatywną, która zbudowała swoją pozycję na brutalnych aktach terroru. Hezbollah jest nietypowym tworem, który już dwa razy zmusił Izrael do opuszczenia Libanu. Jak będzie tym razem?”, — informuje: wiadomosci.gazeta.pl

„Partia Boga”, ktra jest nie tylko parti, ale te armi. Armi, ktra te zajmuje si opiek socjaln i biznesem. Organizacj charytatywn, ktra zbudowaa swoj pozycj na brutalnych aktach terroru. Hezbollah jest nietypowym tworem, ktry ju dwa razy zmusi Izrael do opuszczenia Libanu. Jak bdzie tym razem?

Pełnej otwartej wojny między Hezbollahem i Izraelem co prawda jeszcze nie ma, ale faktycznie tak intensywnych walk nie było od prawie dwóch dekad. Choć obie strony od prawie roku ostrzeliwują i bombardują się nawzajem, to w ostatnich dniach robią to wyjątkowo intensywnie. Po tym jak Izraelczycy w niespodziewany sposób zaatakowali łączność i struktury dowodzenia Hezbollahu wykorzystując mikro-bomby poukrywane w pagerach, krótkofalówkach, komputerach i innym sprzęcie elektronicznym, konflikt wkroczył na nowy poziom. Do pełnej agresji brakuje już tylko inwazji lądowej na Liban.

Czy do niej dojdzie, nie sposób przewidzieć. Izraelski rząd i wojsko z jednej strony by chciały, aby zadać dalsze ciosy i poważnie osłabić Hezbollah. Zgodnie ze swoim deklarowanym celem zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom północnego Izraela. O zniszczeniu Hezbolllahu nie ma mowy, bo na to realistycznie Izraelczycy nie mogą liczyć. To inny poziom organizacji niż palestyński Hamas, na którego zniszczenie Izrael może mieć jakieś nadzieje. Kosztem brutalnej pacyfikacji Strefy Gazy, zabicia dziesiątek tysięcy cywilów i wpędzenia miliona w długotrwały kryzys humanitarny. Hezbollah jest znacznie większy, zamożniejszy, lepiej uzbrojony i zrośnięty z Libanem, a nie tylko małą Strefą Gazy. Izraelczycy już dwa razy musieli rezygnować, czego efektem za każdym razem było wzmocnienie legendy oraz siły Hezbollahu.

Od małego uczestnika wojny domowej po głównego gracza Za każdym razem libańska bojówka poniosła większe straty niż izraelskie wojsko, ale była to cena, którą ochoczo poniosła. Pierwszy raz Izraelczycy musieli ustąpić w 2000 roku, kończąc tym samym rozpoczętą w latach 80. okupację południowego Libanu. Izraelczycy wkroczyli do tego państwa w 1982 roku, kiedy było trawione przez wojnę domową trwającą od siedmiu lat. Kluczową rolę odgrywała w niej Organizacja Wyzwolenia Palestyny, która ewakuowała się tam w latach 70., po wygraniu przez Izrael wojen z arabskimi sąsiadami i po tym, jak została zbrojnie wyrzucona z Jordanii, kiedy próbowała tam sięgnąć po władzę. Palestyńczycy sprzymierzyli się z libańskimi muzułmanami, rzucając wyzwanie dominującym politycznie, ale stanowiącym mniejszość chrześcijanom. Krwawa i chaotyczna wojna domowa strawiła Liban, czyniąc z niego państwo upadłe, w którym OWP zyskało silną bazę do prowadzenia działań terrorystycznych przeciw Izraelowi. Odpowiedzią była operacja Pokój dla Galilei, w ramach której izraelskie wojsko szybko zniszczyło struktury OWP działające publicznie, jednak następnie wplątało się w brutalną okupację i narastający opór Libańczyków. W tej sytuacji zrodził się Hezbollah, jako partyzantka muzułmanów szyickich, zamieszkujących południe i wschód Libanu.

Powstanie organizacji było w znacznej mierze inspirowane przez wówczas nowe władze Iranu, które widziały potrzebę zjednoczenia libańskich szyitów pod jedną flagą. Najlepiej taką pozostającą pod kontrolą Teheranu. Iran zaczął więc słać pieniądze, broń i doradców. Początki walk z Izraelczykami były mało owocne ze względu na brak doświadczenia zarówno po stronie Libańczyków jak i doradzających im Irańczyków. Jednak do lat 90. Hezbollah stał się prężną organizacją prowadzącą skuteczną wojnę asymetryczną z Izraelem. Głównie przy użyciu min pułapek, zasadzek i zaskakującego ostrzału moździerzowego. Hezbollah nie stronił też od aktów terroru, organizując duże zamachy bombowe i regularnie porwania, kończące się często torturami oraz mordami.

Na początku lata 90. bojówka liczyła już kilkadziesiąt tysięcy ludzi o przyzwoitym poziomie wyszkolenia i wyposażenia, oraz z wysokim morale zapewnianym przez fanatyzm religijny i wrogość wobec Izraela. Kiedy na mocy porozumienia z 1991 roku, kończącego libańską wojnę domową, wszystkie inne bojówki i organizacje paramilitarne rozbroiły się lub zostały siłą rozbrojone przez odrodzone wojsko Libanu, Hezbollah jako jedyny zachował broń. Był już za silny, aby go do tego zmusić. Dodatkowo ciągle był zaangażowany w walki z Izraelem i jego sojusznikami, którzy okupowali głęboki na około 10 km przygraniczny pas ziemi, nazywany „Strefą bezpieczeństwa”. Izraelskie wojsko wielokrotnie próbowało zniszczyć Hezbollah prowadzący wojnę asymetryczną przeciw wojskom okupacyjnym, ale bez powodzenia. Skuteczność działań bojówki istotnie przyczyniła się do decyzji Izraela o całkowitym wycofaniu się w 2000 roku z Libanu.

Bojówka, która zrosła się z państwem Po tym fakcie Hezbollah był już faktycznie najsilniejszą organizacją w kraju. Dysponujący pieniędzmi z Iranu, dużą siłą militarną zaprawioną w bojach, a do tego otoczony nimbem tej, która pokonała Izrael. Hezbollah przejął faktyczną kontrolę nad południem i wschodem Libanu, oraz południowymi dzielnicami stołecznego Bejrutu. Już wówczas był określany jako najsilniejsza organizacja pozapaństwowa na świecie, dysponująca potencjałem militarnym porównywalnym z wieloma mniejszymi państwami. Armia bez państwa, posiadająca część Libanu, sponsorowana przez Iran i nienawidząca Izraela.

Dodatkowo Hezbollah zaangażował się w politykę i bojówka niestroniąca od terroru zaczęła startować w wyborach. Od samego początku funkcjonowania nowego libańskiego parlamentu w 1992 roku ma w nim swoich przedstawicieli i jest jednym z dwóch głównych reprezentantów libańskich szyitów. Obok czasem sojuszników, a czasem przeciwników z ruchu Amal. Z wyborów na wybory Hezbollah dostaje coraz więcej głosów, jednak za sprawą bardzo skomplikowanej libańskiej ordynacji wyborczej od dwóch dekad daje to organizacji podobną liczbę kilkunastu miejsc w parlamencie (na 128 łącznie). Bojówka nie dominuje więc politycznie w kraju, ale ma bardzo silną pozycję i regularnie wchodzi w skład rządów, które w Libanie zazwyczaj są oparte na bardzo szerokich koalicjach.

Hezbollah dba o swoją pozycję polityczną, stosując mieszankę standardowych metod demokratycznych i brutalnych metod organizacji paramilitarnych oraz terrorystycznych. Z jednej strony za irańskie pieniądze prowadzi działalność charytatywną i socjalną. Koncentruje się ona właściwie wyłącznie na społeczności libańskich szyitów, którzy historycznie byli jedną z najbiedniejszych i najbardziej ignorowanych przez władzę grup społecznych. Hezbollah ma między innym swoją sieć szpitali i przychodni, w których łatwiej oraz taniej dostać pomoc niż w państwowych placówkach. Do tego szkoły, telewizję, radio, sieć telefonii komórkowej, placówki pomocy dla najbiedniejszych, firmy zajmujące się infrastrukturą i odbudową zniszczeń w walkach. Nie stroni przy tym od porwań, zastraszeń i mordów przeciwników politycznych. Dzięki temu Hezbollah skutecznie wrósł w społeczność libańskich szyitów, zyskując oparcie wśród ludności cywilnej. Zwłaszcza na południu kraju w pobliżu granicy z Izraelem. Libańskie wojsko się tam nie zapuszcza i nikt nie mówi nawet o próbie rozbrajania Hezbollahu zgodnie z warunkami porozumienia z 1991 roku. Nie tylko byłoby to najpewniej niewykonalne militarne, ale też doprowadziłoby to do poważnego kryzysu politycznego. Liban stał się w ten sposób zakładnikiem Hezbollahu, nie mogąc wpływać na jego politykę, ale musząc ponosić jej skutki.

Poprzednia próba Izraelowi się nie udała Swój potencjał Hezbollah pokazał dobitnie w 2006 roku, kiedy ostatni raz zmierzył się z Siłami Obronnymi Izraela (IDF). Zaczęło się od rajdu bojówkarzy przez granicę, w wyniku którego porwali dwóch izraelskich żołnierzy i zabili trzech. Skończyło się trwającą prawie miesiąc inwazją IDF na południowy Liban, nalotami na cele aż do Bejrutu, oraz ostrzaem rakietowym izraelskich miast. Izraelczycy nacięli się na znacznie silniejszą obronę, niż się spodziewali. Hezbollah mocno ufortyfikował słabo zamieszkane i pagórkowate południe kraju. Izraelskie kolumny zmechanizowane wpadały w zasadzki z użyciem silnych min-pułapek i nowoczesnych rosyjskich przeciwpancernych rakiet kierowanych, przekazanych przez Iran. Bojówkarzom udało się nawet uszkodzić izraelską korwetę przy pomocy irańskiej rakiety przeciwokrętowej, ponieważ ich przeciwnik zignorował możliwość pojawienia się tego rodzaju zagrożenia.

W końcu Izraelczycy wycofali się po utracie 121 żołnierzy. Hezbollah stracił od 2 do 4 razy więcej ludzi, ale taki stosunek strat był czymś oczekiwanym. Organizacja uznała wojnę za swój sukces. Izraelczycy oficjalnie też deklarowali zwycięstwo, ale faktycznie było ono bardzo gorzkie. Późniejszy raport specjalnej komisji dochodzeniowej sędziego Winograda nazywał wojnę „straconą okazją” na zniszczenie libańskiej bojówki i uznawał, że Hezbollah zdołał skutecznie odeprzeć inwazję lądową, a Izrael nie osiągnął zakładanych celów.  „Partia boga” wyszła z tamtej wojny poraniona, ale znacznie wzmocniona jeśli chodzi o morale oraz renomę. Okazała się być zdolna nie tylko prowadzić długotrwałe działania partyzanckie, ale też skutecznie odeprzeć izraelskie wojsko w bezpośredniej walce. Główną cenę tego sukcesu zapłacił Liban, który przez miesiąc był w pełnej blokadzie morskiej oraz powietrznej i bombardowany (w tym infrastruktura). Około miliona ludzi uciekło z domów, a około tysiąca cywilów zginęło, głównie od izraelskich nalotów.

Dzisiaj Hezbollah na pewno jest jeszcze silniejszy niż w 2006 roku. Dwie dekady otrzymywania irańskich funduszy oraz broni, lata doświadczenia bojowego z otwartego zaangażowania w syryjską wojnę domową po stronie reżimu Baszara al-Assada, dwie dekady na rozbudowę fortyfikacji na południu Libanu. Przywódca Hezbollahu Hasan Nasr Allah deklaruje liczbę jego bojowników na 100 tysięcy, choć zachodnie oceny mówią o 20-30 tysiącach. To też znaczna siła. Izraelczycy są tego świadomi, więc na pewno starają się uniknąć błędów z 2006 roku. Stąd szeroko zakrojona akcja wywiadowcza wymierzona w struktury dowodzenia Hezbollahu, naloty wycelowane głównie w dowódców, składy amunicji i wyrzutnie rakiet. Być może do inwazji lądowej nawet nie dojdzie. Największą cenę jak zawsze zapłaci sam Liban, który nie ma jednak wyboru.

Powiązane wiadomości

MP: Partnerzy domagają się działającego instytutu reputacji biznesowej od Ukrainy

unn

​Ziobro zostanie przesłuchany jak każdy inny świadek. Tylko jedno ograniczenie

rmf24 .pl

Zbigniew Bogucki gościem Porannej rozmowy w RMF FM

rmf24 .pl

Zostaw komentarz

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Zaakceptować Czytaj więcej