22 listopada, 2024
Pięć powodów, dlaczego Trzaskowski nie powinien być kandydatem na prezydenta thumbnail
Polityka

Pięć powodów, dlaczego Trzaskowski nie powinien być kandydatem na prezydenta

Platforma Obywatelska wybiera teraz polityka, który w maju stanie z kandydatem PiS nie tylko do walki o prezydenturę, ale też o realną rehabilitację urzędu po 10 latach Andrzeja Dudy. To nie Rafał Trzaskowski daje na to większe nadzieje – pisze w komentarzu Rafał Madajczak.”, — informuje: wiadomosci.gazeta.pl

Platforma Obywatelska wybiera teraz polityka, ktry w maju stanie z kandydatem PiS nie tylko do walki o prezydentur, ale te o realn rehabilitacj urzdu po 10 latach Andrzeja Dudy. To nie Rafa Trzaskowski daje na to wiksze nadzieje – pisze w komentarzu Rafa Madajczak.

Tekst jest częścią publicystycznego pojedynku, w którym wraz z Grzegorzem Sroczyńskim argumentujemy na rzecz Rafała Trzaskowskiego i Radosława Sikorskiego (oraz przeciwko nim). Artykuł Grzegorza Sroczyńskiego „Platformo, nie głosuj na Sikorskiego” znajdziesz pod tym linkiem. Ważne: żaden z tych dwóch przeciwstawnych tekstów nie jest stanowiskiem redakcji. A teraz przejdźmy do argumentacji przeciw Rafałowi Trzaskowskiemu.

*****

Po pierwsze: kandydat o tysiącu twarzy Ostatnie lata kazały nam oglądać Rafała Trzaskowskiego w zbyt wielu politycznych wydaniach. Raz jest gospodarzem stolicy, który otwiera linię tramwajową na Wilanów, raz liderem Platformy rzucającym wyzwanie Donaldowi Tuskowi, raz liderem grupy prezydentów dużych miast, potem z kolei zapowiada powstanie wielkiego ruchu społecznego czy staje się największym w Polsce politycznym orędownikiem praw mniejszości. Problem w tym, że żadna z tych ról nie jest stała. Gdzie dziś jest inicjatywa prezydentów miast, gdzie równość, gdzie wielki ruch społeczny? Które z nich były inicjatywami wyłącznie w kontrze do „dyktatury PiS”, a które wynikały z politycznego kręgosłupa prezydenta Warszawy? Za dużo tu niewiadomych.

Z Rafałem Trzaskowskim nigdy nie wiadomo, kim w sensie politycznym będzie w danym politycznym sezonie. Najnowszy kamyk do ogródka kameleonowej natury polityka to nagły antyniemiecki zwrot, kiedy jako geopolityczny jastrząb wbił szpilę Olafowi Scholzowi za telefon do Władimira Putina. Radosław Sikorski może się tu wykazać większym politycznym „focusem”. Wiadomo, że „od zawsze” skupia się na sprawach międzynarodowych i obronności, o Rafale Trzaskowskim można powiedzieć, że „od zawsze” skupia się na czymś. A potem się tym nudzi.

Po drugie: znikający prezydent Rafał Trzaskowski ma cechę wspólną z Andrzejem Dudą. Regularnie znika z politycznego radaru, by wracać z okresem zwiększonej politycznej aktywności i znów zapaść w letarg. Gdy pojawił się w ramach prekampanii w Lublinie, złośliwi internauci cieszyli się, że go widzą, ale pytali, czy nie pomyliły mu się miasta, w których urzęduje. Być może Polska potrzebuje prezydenta, który po prostu jak Bronisław Komorowski panuje i kilka razy w roku wezwie do dialogu czy refleksji nad nową konstytucją i nie przejmuje się, że nic się potem z tym nie dzieje. To teza oczywiście wyostrzona, ale w czasach niestabilności pierwsza osoba w państwa musi być mniej przy klejeniu kotylionów na 11 listopada, a bardziej w bieżącym kontakcie z rządem (niezależnie od barw koalicji) i wyborcami.

Oczywiście Radek Sikorski nie zna tu umiaru – patrz wiralowe wideo, w którym prowadzi inspekcję ogumienia w pickupie – ale w obecnych czasach lepiej przesadzić niż odpowiadać potem na pytania, gdzie się było, gdy zapadały ważne dla Polski i świata decyzje. Nie świadczy dobrze o aktywności polityka, gdy – jak informowaliśmy w głośnym tekście Piotra Śmiłowicza – szef jego partii godzi się na prawybory, głównie po to, żeby go zmobilizować.

Po trzecie: niesamodzielność Każdy prezydent RP różnie interpretował określenie „pierwsza osoba w państwie”. W przypadku Rafała Trzaskowskiego może to być „pierwsza osoba w państwie po Donaldzie Tusku”. Rafał Trzaskowski to lojalny gracz partyjny. Gdy niepopularna Małgorzata Kidawa-Błońska pada ofiarą zatrutych partyjnych sztyletów i zostaje wymieniona – dziś powiedzielibyśmy, że niczym Joe Biden – na Rafała Trzaskowskiego, ten z uśmiechem rzuca wszystko i walczy. Gdy Donald Tusk wraca do kraju ratować Platformę, grzecznie się usuwa i na powrót staje się prezydentem Warszawy bez ambicji partyjnych. Z kolei, gdy wybucha wojna o zaproszenie Grzegorza Sroczyńskiego na Campus Polska, Rafał Trzaskowski pod naciskiem Twittera i nie tylko, modyfikuje lineup „swojej” imprezy, a jego człowiek przeprasza internetowego hejtera, któremu się to zaproszenie nie podobało.

Wybierając prezydenta RP w maju 2025, nikt nie zagłosuje za układem gwarantującym wojnę na ego z Donaldem Tuskiem, ale… nikt nie wie, czy w 2027 roku Polacy ponownie wybiorą koalicję KO i partnerów. Gdyby doszło do powrotu PiS do władzy Rafał Trzaskowski jako prezydent stanie się obiektem nacisków i brudnej gry nie tylko ze strony partii Kaczyńskiego, ale też własnego otoczenia. Nikt nie daje gwarancji czy zachowa się wtedy jak prezydent RP, czy tylko wierny wykonawca przekazów dnia PO.

Po czwarte: może być Kamalą Harris tych brutalnych wyborów Wygrana Donalda Trumpa obnażyła błędy amerykańskich liberałów. Nadmierną wiarę w moc popierających „siły dobra” celebrytów, pomylenie lajków w social mediach z gwarancją oddania głosu, uznanie najgłośniejszego skrzydła własnej partii za reprezentatywne dla całego narodu oraz zapatrzenie w sondae i badania focusowe. W tym wszystkim zabrakło jednego – odpowiedzi na realne potrzeby i lęki elektoratu. Brzmi znajomo? To z grubsza podsumowanie każdej przegranej przez „liberałów” kampanii w Polsce. Także przegranej z Andrzejem Dudą kampanii Rafała Trzaskowskiego w 2020 roku.

Prezydent Warszawy nie daje za dużo sygnałów, że zmienił swoje unieważnione na świecie myślenie o polityce. Nie wystarczy powiedzieć „musimy być jak jedna pięść dokładnie tak jak Trump” (Rafał Trzaskowski w Lublinie), żeby nie stać się Kamalą Harris tych wyborów. Co zrobi, żeby niezdecydowani uwierzyli, że nie jest kolejnym oderwanym od życia liberałem z dużego miasta, który o zwykłych ludziach przypomina sobie tylko w czasie kampanii wyborczej? Jaką przekonującą – najlepiej prawdziwą – opowieść im przedstawi? Poprzednio się nie udało i Andrzej Duda o pięć lat przedłużył swoje urzędowanie.

Po piąte: to lepszy kandydat dla PiS

Awaria Czajki, „seksualizacja” dzieci, „zalana” przy każdej dużej ulewie Warszawa – to ulubione motywy memosfery skierowanej przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu. Dodatkowo PiS-owscy warszawscy radni przeryją każdy milimetr sześcienny stołecznej kariery kandydata KO i zrobią wszystko, żeby z tych wyborów zrobić plebiscyt pt. „warszawka” vs. „prawdziwa” Polska. To pole minowe, które może wysadzić każdego, kto choć trochę uważa się za lepszego do innych.

Dodatkowo kampania 2025 nie będzie już wielką mobilizacją sił demokratycznych przeciw „dyktaturze” PiS. To będzie plebiscyt na temat niemal dwóch lat (mamy półmetek na jesieni 2025) rządów koalicji KO, Trzeciej Drogi i Lewicy. A to Rafał Trzaskowski jest bardziej twarzą starej Platformy niż outsider Sikorski i łatwiej będzie jego marsz ku prezydenturze ustawiać jako marsz ku (chcianej?) koronacji Uśmiechniętej Polski.

Nie bez znaczenia jest też fakt, że także PiS zauroczył się zwycięstwem Donalda Trumpa i dużo wskazuje na to, że postawi w kampanii na brutalnego zawodnika i jeszcze brutalniejszą kampanię w social mediach, przy której Roman Giertych będzie poczciwym elegancikiem z tymi swoimi hashtagami.

Kogo na tym ringu chcielibyście zobaczyć: Rafała Trzaskowskiego czy Radosława Sikorskiego?

Powiązane wiadomości

Marcin Kierwiński gościem Rozmowy o 7:00 w Radiu RMF24

rmf24 .pl

G20 wzywa do globalnej współpracy w obliczu wojny na Ukrainie i kryzysu humanitarnego w Gazie

unn

Minister spraw zagranicznych Czech przybywa do Kijowa

unn

Zostaw komentarz

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Zaakceptować Czytaj więcej