“Dziś kończy się 9-letnia kadencja najdziwaczniej sprawującej swój urząd prezes TK. Jej nazwisko posłużyło do całościowego opisu zjawiska, nazwanego „Trybunałem Julii Przyłębskiej”. Przez całe lata oznaczało zarówno sposób działania, jak rangę i wizerunek całej instytucji.”, — informuje: www.rmf24.pl
Dyskusyjne było samo powołanie Przyłębskiej na stanowisko prezesa. Prezydent Andrzej Duda mianował ją mimo braku wymaganej przez prawo uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Trybunału o wyborze.
Równie kontrowersyjne było przedłużenie jej kadencji – według części sędziów (nazywanych buntownikami) po zmianach przepisów jej kadencja powinna trwać 6 lat, a więc skończyć się w lipcu 2022. Powołany na wiceprezesa Mariusz Muszyński zgodnie z tą interpretacją złożył wtedy swój urząd, Julia Przyłębska – nie.
Wizerunek kierującej przez lata Trybunałem sędzi najpowszechniej opisały słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który nazwał ją swoim „odkryciem towarzyskim”. Ten obraz uzupełniały doniesienia o spotkaniach prezes Przyłębskiej z prezesem PiS, premierem i jego urzędnikami, także niektóre z ujawnionych w sieci maili, przypisywane byłemu szefowi KPRM.
Oczywistością było też stwierdzenie, że Trybunał Julii Przyłębskiej zawsze podejmuje takie decyzje, jakich oczekuje sejmowa większość, która powołała właściwie wszystkich jego członków. Szczególnym w tej sytuacji wyrokiem był ten dotyczący prawa aborcyjnego. W miarę upływu czasu działania TK stały się wręcz wprost spełnianiem oczekiwań dotyczących zabezpieczeń nakładanych przez poszczególnych sędziów – od „mrożenia” nominacji prokuratorskich i działań komisji śledczych po nakazy wstrzymania obowiązywania rozporządzeń.
Od powołania w grudniu 2016 Trybunał pod kierownictwem Julii Przyłębskiej z instytucji otwartej i działającej jawnie zamienił się w miejsce, objęte wszechstronną i niemal obsesyjnie przestrzeganą tajemnicą. Dość powiedzieć, że do dziś zdjęcia z Trybunału pochodzą z jedynej w historii konferencji prasowej prezes Przyłębskiej i wiceprezesa Muszyńskiego – sprzed 9 lat. Rozprawy TK transmitowane są z jakością kamer przemysłowych, a najdobitniejszym potwierdzeniem ponadprzeciętnej tajemniczości jest fakt, że do dziś Trybunał nie podał żadnej oficjalnej informacji nt. wybranych w ostatni piątek kandydatów na stanowisko prezesa.
Osobnym zagadnieniem są stosunki wewnętrzne w samym Trybunale. Opinia publiczna przez lata dowiadywała się o przechwytywaniu korespondencji kierowanej do sędziów, nie znała powodów nagłych zmian w składach orzekających w sprawach istotnych dla rządzących, nie miała szansy pojąć, dlaczego jedne sprawy znikają z wokandy, a inne wskakują tam już po kilku tygodniach od złożenia wniosku itd.
Im więcej z Trybunału wydostawało się podobnie krępujących informacji, tym trudniej było czegokolwiek się o nich dowiedzieć. Ta sytuacja z jednej strony doprowadziła właściwie do zablokowania jakichkolwiek doniesień z życia Trybunału, z drugiej – do ograniczenia publicznej wiedzy na temat jego działań do tego, co zechce na ten temat powiedzieć Julia Przyłębska, bez możliwości weryfikowania tego, co mówi. A Julia Przyłębska nawet tych informacji udziela tylko niektórym mediom.
W dniu, kiedy Julia Przyłębska kończy urzędowanie chciałoby się odetchnąć z ulgą i wierzyć, że działający pod jej kierownictwem Trybunał ulegnie zmianie. Niestety, realiście trudno na to liczyć, bo przecież nowy prezes TK, ktokolwiek nim będzie, pochodzi z tego samego grona, które przez lata taki model działania wypracowało.