“Sekretarz generalny sojuszu Mark Rutte zwołał w Brukseli miniszczyt dotyczący m.in. zawieszenia broni w Ukrainie. Wśród państw uczestniczących w rozmowach zabraknie jednak Stanów Zjednoczonych. Dlaczego?”, — informuje: wiadomosci.gazeta.pl
Wielki nieobecny: Nie bez przyczyny Rutte nie uwzględnił w spotkaniu przedstawiciela Stanów Zjednoczonych. Sekretarz generalny sojuszu chciał przygotować pozostałych europejskich członków sojuszu na powrót Donalda Trumpa do Białego Domu. Co ważne, szczyt ma nieformalny charakter, a więc nie będą na nim podejmowane żadne decyzje.
Nie tylko USA: Na spotkaniu zabraknie także przywódcy Hiszpanii – szóstego największego kraju NATO i jednocześnie państwa, które na obronę wydaje jedynie 1,2 proc. swojego PKB. Nie wiadomo także nic o obecności premiera Słowacji, którego rząd konsekwentnie odmawia wspierania Ukrainy dostawami uzbrojenia z państwowych zasobów, utrzymując jednocześnie dostawy komercyjne.
Rutte o wydatkach na obronność: W tym tygodniu szef sojuszu zapowiedział, że państwa członkowskie NATO będą potrzebowały „o wiele więcej, niż 2 proc. PKB”. – Rosja szykuje się do długofalowej konfrontacji, tak z Ukrainą, jak i z nami. Nie jesteśmy przygotowani na to, co nadchodzi. Czas na przejście na sposób myślenia wojenny, zwielokrotnienie naszej produkcji uzbrojenia i wydatki na obronę – powiedział i dodał, że „w trakcie Zimnej Wojny Europejczycy poświęcali o wiele więcej, niż 3 proc. PKB na obronę”.