“Wojsko USA po raz pierwszy odpaliło swoją nową rakietę hipersoniczną Dark Eagle w realistycznych warunkach. Pocisk miał zadziałać, jak powinien. Prace nad nim przebiegają z problemami, ale to awangardowa broń. Niebawem ma trafić między innymi do Europy.”, — informuje: wiadomosci.gazeta.pl
– Ten test był demonstracją udanej współpracy armii i floty, która pozwoliła nam stworzyć rewolucyjną broń hipersoniczną, dającą niezrównane możliwości na polu walki – zacytowano w oświadczeniu wiceadmirała Johnny R. Wolfe Jr, szefa wydziału Systemów Strategicznych w US Navy.
Nagranie odpalenia rakiety wykonane przez cywila. Nie ma na razie oficjalnego
Bardzo szybki lot na tysiące kilometrów Czwartkowy test był wyjątkowy przede wszystkim z powodu tego, że przeprowadzono go z użyciem wyposażenia, które ma być standardem w nowych bateriach US Army wyposażonych w te rakiety. Zwłaszcza dużej wyrzutni na naczepie, która sprawiała wcześniej niesprecyzowane problemy i opóźniła przyjęcie systemu Dark Eagle do służby o prawie dwa lata. Nigdy oficjalnie nie podano, co było nie tak. Wiadomo jednak, że właśnie z powodu jakiegoś „problemu mechaniczno-inżynierskiego” wyrzutni w ostatniej chwili odwołano podobny test we wrześniu 2023 roku. To dość zaskakujące, ponieważ w całym systemie wyrzutnia jest akurat bardzo prostym elementem. Zwłaszcza w porównaniu do samej głowicy hipersonicznej. Jest jednak nowa, a badania nad systemami hipersonicznymi Amerykanie prowadzą w różnej formie od dekad.
Mapy pokazujące zamknięte obszary oceanu i przestrzeni powietrznej związane z testem
Dark Eagle nie jest jednak standardową rakietą balistyczną. Przypomina je tylko w pierwszej fazie lotu, kiedy działają dwa stopnie z silnikami na paliwo stałe. Rozpędzają one stopień trzeci, czyli głowicę, do nieujawnionej prędkości „ponad Mach 5”, czyli hipersonicznej. Gdzieś blisko granicy atmosfery głowica oddziela się i rozpoczyna swój samodzielny lot. Nie ma napędu, jedynie szybuje w rozrzedzonej wyższej atmosferze. Ma przy tym wykonywać jakieś manewry, utrudniając potencjalnym obrońcom ustalenie celu i przechwycenie. Nie wiadomo, aby w głowicy były jakieś materiały wybuchowe, nie wspominając o ładunku jądrowym. Teoretycznie sama energia uderzenia z wielką prędkością może wystarczyć do spowodowania dużych zniszczeń.
Szybki pocisk z opóźnieniem Główne atuty tego rodzaju broni to fakt, że radary przeciwnika wykryją ją później niż klasyczną rakietę balistyczną o podobnym zasięgu, która wznosi się znacznie wyżej w kosmos. Lecąc w atmosferze na wysokości około 60 kilometrów, będzie też poniżej strefy działania największych systemów antyrakietowych, które są skonfigurowane do niszczenia swoich celów w kosmosie. Co więcej, kiedy już taki szybowiec hipersoniczny zostanie dostrzeżony, to może utrudnić stwierdzenie, gdzie leci, ponieważ jest w stanie wykonać manewry. Wszystko to będzie oznaczać jednak szybszą utratę energii w porównaniu do klasycznej rakiety balistycznej. Czyli taka hipersoniczna docierając do celu, najpewniej będzie poruszać się wolniej i może być realne jej przechwycenie przez systemy przeciwrakietowe ostatniej szansy. Coś za coś.
Amerykanie deklarują, że tego rodzaju broń ma dużą wartość jako narzędzie do atakowania „wrażliwych czasowo” celów na głębokim zapleczu przeciwnika, co oznacza wiele setek kilometrów, albo i kilka tysięcy. Czyli takich, które będą wrażliwe na uderzenie przez krótki czas. Na przykład zaobserwowane przez satelitę bombowce strategiczne szykujące się do startu, atomowy okręt podwodny zawijający do bazy na szybkie uzupełnienie zapasów, przyjazd pociągu z amunicją do arsenału w rejonie Uralu i temu podobne.
Nie będzie to broń masowa. Na razie US Army utworzyła jedną baterię, mającą w swoim składzie 4 wyrzutnie, każda z 2 rakietami gotowymi do startu. Mają być kolejne, ale nie wiadomo ile. Wprowadzenie do służby jest aktualnie zapowiadane na rok 2025. Dodatkowo program jest wspólny z US Navy. Dlatego zacytowana na początku artykułu wypowiedź pada z ust wiceadmirała. Flota USA szykuje się do używania Dark Eagle z pokładu trzech wielkich niszczycieli typu Zumwalt. Pierwszy kończy odpowiednie modyfikacje i ma zacząć próby z nową bronią w przyszłym roku. W drugiej kolejności rakiety hipersoniczne mają trafić na pokłady atomowych okrętów podwodnych typu Virginia w najnowszej odmianie.
Waszyngton zapowiedział już ogólnikowo, że rakiety Dark Eagle mają też trafić do Europy. Nie powiedziano jednak nic konkretnego. Na pewno baterie w nie uzbrojone będą wysyłane na Pacyfik i do Europy rotacyjnie, w zależności od potrzeb, a nie na stałe. Rakiety, wyrzutnie i całe towarzyszące im wyposażenie może być przewożone ciężkimi samolotami transportowymi.
Światowy wyścig o skromnej skali Podobną broń mają mieć już Chiny. W 2019 roku na paradzie w Pekinie pokazano szybowiec hipersoniczny DF-ZF na rakiecie DF-17. Niewiele wiadomo na temat jego możliwości, ale ogólna koncepcja jest taka sama jak w przypadku Dark Eagle. Sama rakieta DF-17 jest jednak prawie dwa razy mniejsza od tej, której używają amerykanie. Oznacza to w praktyce wyraźnie mniejszy zasięg, określany w przybliżeniu na 1,4 tysiąca kilometrów. Choć nie brakuje teorii o tym, że DF-ZF może być montowany na większych chińskich rakietach balistycznych, aby osiągnąć większe zasięgi.
Rosjanie mają natomiast swojego Awangarda, który ma być największy z tego grona. Jest montowany na klasycznej dużej rakiecie międzykontynentalnej UR-100 i ważyć około dwóch ton. Ma mieć też możliwość przenoszenia dużej głowicy termojądrowej. Bardziej szczegółowe informacje nie są znane, poza propagandowymi deklaracjami Władimira Putina o tym jako to rewolucyjna broń i odporna na wszelkie systemy obrony przeciwrakietowej. Fizyka jest jednak nieubłagana i wszystkie szybowce hipersoniczne podlegają tym samym ograniczeniom. Muszą mieć zasięg mniejszy od klasycznych rakiet balistycznych, który ulega skróceniu wraz z każdym manewrem. Dodatkowo w ostatniej fazie lotu muszą poruszać się stosunkowo wolno, aby móc się możliwie precyzyjnie naprowadzić na cel.
Poza retoryką o nowym hipersonicznym wyścigu zbrojeń płynącą z każdego mocarstwa, w praktyce nie widać go jednak. Wszystkie trzy rozwijają tego rodzaju broń, ale nie na jakąś wyjątkową skalę. Wszystko wskazuje na to, że będzie to raczej uzupełnienie, a nie zastępstwo klasycznych rakiet balistycznych oraz manewrujących. Wielka prędkość lotu oznacza bowiem wyższą cenę i ograniczenie zasięgu oraz celności. Gdyby rzeczywiście broń hipersoniczna była taką rewolucją, jak z wypowiedzi Putina, to po co Rosja opracowywałyby w tajemnicy nową klasyczną rakietę balistyczną pośredniego zasięgu Oriesznik? Która teraz też jest fetowana przez propagandę Kremla jako coś wyjątkowego, ale tak naprawdę tym nie jest. Polityczna narracja o kolejnych cudach, rewolucjach i wyścigach zbrojeń to jedno, a realne zbrojenia to dość różne rzeczy.