„Tekst logo Po premierze w niedzielę, 17 listopada w HBO, Dune: Prophecy zajmie miejsce Pingwina z harmonogramu. Będzie także kontynuacją niedawnej serii dziwnej integracji korporacyjnej giganta telewizji kablowej premium, w ramach której przejmuje hitowe serie filmów Warner Bros. i modernizuje je jako nowe telewizyjne wersje popularnego serialu HBO.”, — informuje: www.hollywoodreporter.com
Premiera w niedzielę, 17 listopada w HBO, Diuna: Proroctwo zajmie miejsce Pingwin w harmonogramie. Będzie także kontynuacją niedawnej serii dziwnej integracji korporacyjnej giganta telewizji kablowej premium, w ramach której przejmuje hitowe serie filmów Warner Bros. i modernizuje je jako nowe telewizyjne wersje popularnego serialu HBO.
Podobnie jak stojący za nią zespół kreatywny Pingwin rozejrzał się za możliwością zrobienia samodzielnego programu skupiającego się na kaczkowatym władcy przestępczości Colina Farrella i spełnił swoje zadanie Rodzina Soprano z większą ilością lateksu, twórcy Diuna: Proroctwo najwyraźniej rozważał możliwość nakręcenia prequelu powiązanego z dziełem Denisa Villeneuve’a Wydma i dostarczone Dom Smoka z (bardzo kilkoma) robakami piaskowymi zamiast (strasznie wielu) smoków.
Data emisji: 21:00, niedziela, 17 listopada (HBO)
Rzucać: Emily Watson, Olivia Williams, Travis Fimmel, Jodhi May, Mark Strong, Sarah-Sofie Boussnina, Josh Heuston, Chloe Lea, Jade Anouka, Faoileann Cunningham, Aoife Hinds, Chris Mason, Shalom Brune-Franklin, Edward Davis, Jihae, Tabu, Jessiki Barden i Emmy Canning
Twórcy: Diane Ademu-John, Alison Schapker
Nie mówię tego w przypadku HBO Harry’ego Pottera seria w końcu wychodzi z niekończącego się rozwoju, będzie to ponowne uruchomienie w ukryciu Arli$$. Ale ja tego nie mówię.
Pomijając nadmierną znajomość, Pingwin nie było złe, a głównym remisem był występ Cristina Milioti. Nic w Diuna: Proroctwo osiąga poziom świetności Miliotian (w oczekiwaniu na znak towarowy), a serial nie dorównuje większości tego, co jest tak technicznie zdumiewające w filmach Villeneuve’a. Ale jako przesadzona medytacja na temat zmagań kobiecej sprawczości w społeczeństwie patriarchalnym – w którym imiona takie jak „Harkonnen” i „Atryda” są od czasu do czasu rzucane, aby podporządkować się wyimaginowanej podstawie – oferuje chwile ładnie wyprodukowanych, moralnie mrocznych intryg i dźgnięcie w plecy.
Zaadaptowane przez Diane Ademu-John i Alison Schapker, Diuna: Proroctwo to rzekomo skomplikowana historia pochodzenia Bene Gesserit, wpływowego stowarzyszenia sióstr serii, choć tylko w pewnym stopniu opiera się na powieści Siostra Diuny. Ogólne podstawy są wyczerpująco osadzone w mniej więcej czterominutowym lektorze Valyi Harkonnen (Emily Watson i Jessica Barden w częstych retrospekcjach), której celem jest wykorzystanie mocy Zakonu — i mocy Zakonu, o ile być może pamiętacie członkowie Bene Gesserit są w stanie dokonać wielu nadprzyrodzonych rzeczy — aby osiągnąć pewien poziom kontroli galaktycznej i pomóc przywrócić dobre imię jej rodziny.
Już w pierwszych minutach ustalono, że Valya postąpiła bardzo źle i, jak sama przyznaje: „Wiedziałam wtedy, że nazwisko Valya Harkonnen zostanie na zawsze przeklęte przez niewłaściwą stronę historii”. Ale czy zła rzecz została zrobiona z dobrych powodów? A może nie ma dobrego powodu, aby robić ambitne rzeczy w imię władzy? I czy jest to inaczej postrzegane, gdy kobiety robią te rzeczy zamiast mężczyzn? Dobre pytania!
Najbardziej zaufaną pomocniczką Valyi jest jej siostra Tula (Olivia Williams i Emma Canning jako młodsza kobieta). Nadzorują całą szkołę nowicjuszy, akolitów czy kogokolwiek innego, z których szeregów spotykamy kilku, w tym mającą obsesję na punkcie męczeństwa siostrę Emeline (Aoife Hinds), antyautorytarną siostrę Jen (Faoileann Cunningham), utalentowaną w tajemnicy siostrę Teodozję (Jade Anouka) i młoda siostra Lila (Chloe Lea), która może być najbardziej niezwykła ze wszystkich.
Zakon Zakonu wkrótce zyska pewien status w postaci córki cesarza Javicco Corrino (Mark Strong), księżniczki Ynez (Sarah-Sofie Boussnina), która ma nadzieję zająć się mówieniem Prawdy — początkowa podstawowa umiejętność Zakonu polega na tym, że jest szkolona do bycia ludzkie wykrywacze kłamstw — czekając, aż jej zaaranżowany mąż osiągnie pełnoletność. Jednak sytuacja w pałacu królewskim wywróci się do góry nogami wraz z przybyciem żołnierza Desmonda Harta (Travis Fimmel), jedynego ocalałego z katastrofy związanej ze zbiorami przypraw na Arrakis.
Następuje coś w rodzaju gry o tron, że tak powiem, gdy cesarz, Zakon Zakonu, kilka starożytnych rodzin i tajemniczy Desmond zaczynają wykonywać ruchy w nadziei przejęcia kontroli nad Imperium i przepływem przypraw. Ponieważ jak Posh, Ginger, Sporty, Baby and Scary – Bene Gesserit muzyki pop z lat 90. – śpiewała kiedyś: „Ludzie świata, urozmaicajcie swoje życie!”
Istnieje bardzo realne wrażenie, że ktoś wyciął i wkleił linie dialogowe z pliku Gra o tron szablonu skryptu i po prostu dodałem słowo „spice” w przypadkowych odstępach czasu, na przykład „Wszyscy jesteśmy tylko pionkami na planszy, którymi należy grać w pogoni za mocą i pikanterią” lub „Ho-spice-dor”.
Akcja rozgrywa się około 10 148 lat przed narodzinami Paula Atrydy – znacznie większa przepaść niż w podobnych, obecnych seriach prequeli, takich jak Dom Smoka lub Amazona Władca Pierścieni rzecz – a akcja rozgrywa się głównie na planetach innych niż Arrakis, więc nie spodziewaj się wielu bezpośrednich nawiązań do filmów Villeneuve’a. To, które frakcje dojdą do władzy wiele tysiącleci później, nie jest tutaj zbyt istotne, ale dramat podkreśla podstawowe cechy jego słynnych rodzin, które igrają ze sobą, zawierają wątłe sojusze, dokonują rozdzierających serce zdrad oraz angażują się w intrygi i przeciwdziałanie schematów, a wszystko to przesiąknięte moralną dwuznacznością, która, szczerze mówiąc, pozostawia całą serię tematyczny bałagan.
Rozumiem, że „ambicja jest niebezpieczna”, „władza absolutna korumpuje absolutnie”, a „zelotyzm religijny jest przerażający”. Jednak wszelkie wnioski, które mogą sprawić, że narracja będzie bardziej aktualna, jak na przykład zagrożenie ze strony potężnych kobiet we wszechświecie po Kamali lub nadciągające niebezpieczeństwa związane ze sztuczną inteligencją, wydają się być sprzeczne.
Mimo to jest to niewątpliwie szansa na budowanie świata, której pomimo łącznego czasu trwania wynoszącego ponad pięć i pół godziny filmy Villeneuve’a nie były w stanie dosięgnąć. Diuna: Proroctwo nie jest też żadnym zaniedbaniem w zakresie czasu pracy. Każdy z czterech nadesłanych krytykom odcinków trwa ponad godzinę, co jest stanowczo za dużo, ale w zupełności wystarczy, aby uzyskać cały kontekst wojny z „myślącymi maszynami”, strukturę polityczną Imperium i pochodzenie elementów z późniejszych czasów. w fabule, podobnie jak Głos.
Na bardzo realne pytanie, czy widzowie rzeczywiście chcą całego tego kontekstu, odpowiedź przecząca mogą udzielić ci, którym podobały się filmy ze względu na niesamowitą oprawę wizualną, jaką osiągnęli Villeneuve i operator Greig Fraser. Chociaż pierwszy obraz nie chce spektaklu, szczególnie kontynuacja jest tak ekspansywna i rozległa, jak każde doświadczenie teatralne ostatnich dziesięcioleci.
Diuna: Proroctwo to nie to. Jest ciemno, ponuro i pomimo wielkości niektórych pałaców, cytadel i tak dalej, często panuje klaustrofobia. Niekończące się horyzonty i pofałdowane wydmy w filmach zostają zastąpione krętymi korytarzami, kłopotliwymi katakumbami i zadymionymi salonami z fajką wodną. Jest to w pełni zamierzone, oferując zarówno estetyczny kontrast w opowiadanej historii, jak i, prawdopodobnie, budżet łatwiejszy do zarządzania. Jednak niezależnie od tego, jak jest to zaprojektowane, istnieje różnica między „oszałamiającym” a „ogólnie dobrze wyprodukowanym”.
I nie chodzi tu tylko o porównanie filmów i telewizji. Istnieje rozbieżność pomiędzy fotografią Pierre’a Gilla i firmową a różnorodnymi planami dostarczonymi przez scenografa Toma Meyera w Diuna: Proroctwoi coś w tym stylu Fundacja Lub Silos w Apple TV+, które reprezentują aktualne szczyty kinematografii, efektów i scenografii tego medium. Na poziomie praktycznym Diuna: Proroctwo reżyserzy, począwszy od Anny Foerster, bardziej skupiają się na konturach twarzy aktorów niż na tym, co zostało ustawione na scenie dźwiękowej w Budapeszcie.
Centralnym punktem serialu jest podwójna obsada Watsona/Bardena i Williamsa/Canninga, a wszystkie cztery aktorki są doskonałe i nienagannie dorównują sobie w swoich kreacjach. Moją ulubioną z wczesnych części była pełna retrospekcji, naprawdę kręta trzecia część, z Bardenem i Canningiem w centrum uwagi. To był jedyny odcinek, w którym coś naprawdę mnie zaskoczyło.
Wśród znanych aktorów-weteranów Strong jest mądrym wyborem do roli cesarza, który sprawia wrażenie dominującej władzy, ale jest popychany po szachownicy przez swoją żonę Natalię (Jodhi May) i prawdopodobnie przez Desmonda, a ta rola pozwala Fimmelowi zapewnić mu zwykła mieszanka charyzmy gwiazdy filmowej i dziwactwa aktora charakterystycznego.
Jeśli chodzi o rozdziały, jak dotąd nie było wystarczająco dużo czasu, aby młodsi aktorzy naprawdę wyróżnili się jako jednostki. Pomimo przydatnej sekwencji ekspozycyjnej, w której Valya i Tula oglądają zdjęcia każdego akolity i dyskutują o ich zaletach i wadach, bardzo niewiele z ich osobowości jest naprawdę charakterystycznych i spójnych.
Przez większość czasu drapałem się po głowie, zastanawiając się, co serial chce nam powiedzieć o księżniczce Ynez i czy Boussnina, która wydaje się znacznie starsza, niż powinna być ta postać, została po prostu źle obsadzona. Utknęła w najmniej interesującej stronie historii, z niezwykle nijakim zainteresowaniem miłosnym, Keiranem (Chris Mason), którego zupełnie nie można zapomnieć, gdyby jego nazwisko nie brzmiało „Atryda”, oraz marzycielskim przyrodnim bratem, Constantine’em (Josh Heuston), który wnosi wkład Gra o tron-y dyskusja na temat legitymizacji królewskich rodów i staje się częścią tego sezonu, niezwykle nieuzasadnionego i niezwykle Gra o tronsy jak dotąd scena seksu.
Mimo że jest częścią marki, Diuna: Proroctwo ma wiele elementów do wprowadzenia, a seria jest już powolną, czasem ponurą wersją. Ale w miarę upływu czasu zacząłem coraz bardziej inwestować. Może pod koniec pierwszego sezonu się wciągnę. Jednak na razie wszystkiemu przydałoby się trochę więcej pikanterii.