“Po 36 minutach gry na Estadio de Vallecas osłabiony Real Madryt sensacyjnie przegrywał z Rayo Vallecano 0:2. Jednak „Królewscy” jeszcze w pierwszej połowie zdołali odrobić straty, a nawet po przerwie objąć prowadzenie po golu Rodrygo. Real mógł wyprzedzić w tabeli La Liga Barcelonę, ale mecz ostatecznie zakończył się remisem 3:3 po golu Isiego Palazona.”, — informuje: www.sport.pl
Kosmiczne emocje i sensacja w Madrycie! Real przegrywał już 0:2, a mógł wyprzedzić Barcelonę Choć Santiago Bernabeu od Vallecas dzieli zaledwie 10 kilometrów, Real Madryt na pierwsze prawie 40 minut w ogóle nie dojechał. Ambitnie grający zespół gospodarzy od początku starał się zdominować giganta i już w 4. minucie objął prowadzenie, gdy dośrodkowanie Jorge de Frutosa z prawej strony boiska na gola zamienił z bliska Unai Lopez.
Real miał jedną niezłą sytuację na wyrównanie, gdy uderzenie Rodrygo z pola karnego o centymetry minęło bramkę Augusto Batalli. Jednak w 36. minucie było już 2:0 dla gospodarzy – tym razem centrę z rzutu rożnego Isiego Palazona wykorzystał Abdul Mumin, który głową zaskoczył Thibauta Courtoisa.
Gdy w takim momencie prowadzisz 2:0 i widzisz, że rywal nie ma nic do powiedzenia, spodziewasz się, że będziesz prowadził do przerwy. Rayo pewnie też się tego spodziewało i być może uśpiło swoją czujność, gdy już trzy minuty później strzał z dystansu oddawał specjalista w tym względzie – Fede Valverde. Nikt tego uderzenia nie zablokował, a Pathe Ciss być może głową jeszcze delikatnie trącił tak, że piłka skierowała się w kierunku bramki i bramkarz Rayo Batalla był bezradny.
Ale to nie wszystko w pierwszej połowie, bo w 45. minucie było już 2:2, gdy po wrzutce Rodrygo Jude Bellingham urwał pechowemu Cissowi i głową doprowadził do wyrównania, strzelając bramkę w szóstym kolejnym meczu ligowym. Anglik został pierwszym piłkarzem, niebędącym napastnikiem, który dokonał tego wyczynu w lidze hiszpańskiej.
Po zmianie stron można było się spodziewać huraganowych ataków przebudzonych „Królewskich”, ale nawet to nie było potrzebne, by w 56. minucie piłkarze Carlo Ancelottiego wyszli na prowadzenie. Wystarczyło bowiem, by na strzał z około 20 metrów zdecydował się Rodrygo, a piłka po rykoszecie nie dała żadnych szans Augusto Batalii na skuteczną interwencję.
Gdy wydawało się, że teraz Realowi pójdzie z górki w odniesieniu zwycięstwa na Vallecas, po chwili Rayo skutecznie mu się odwinęło i wyrównało wynik na 3:3. W 64. minucie po dośrodkowaniu Floriana Lejeune’a w światło bramki piłkę trącił jeszcze Isi Palazon i Thibaut Courtois musiał wyciągać piłkę z siatki po raz trzeci.
W tym momencie Real Madryt miał już na boisku Viniciusa Juniora i to właśnie Brazylijczyk miał dwie najlepsze sytuacje dla „Królewskich” do strzelenia zwycięskiego gola. W 84. minucie oddał bardzo dobry strzał z ostrego kąta, jednak świetną interwencją popisał się Batalla, który z kolei w końcówce zgłaszał problemy z mięśniem łydki, ale Rayo zdążyło już wykorzystać komplet zmian.
W czasie doliczonym Vinicius z kolei miał „piłkę meczową” na swojej głowie, ale z kilku metrów uderzył nieczysto i nie trafił w bramkę. W ostatniej akcji meczu Real musiał ratować Thibaut Courtois, który w świetnym stylu obronił uderzenie z rzutu wolnego Floriana Lejeune’a.
Po fantastycznym widowisku Rayo Vallecano zremisowało z Realem Madryt 3:3, przez co „Królewscy” pozostali na drugim miejscu w tabeli La Liga z punktem straty do Barcelony, która w niedzielę podejmie na Montjuic Leganes.