“Sytuacja żużla na świecie jest fatalna, a w samej Europie coraz gorsza. Coraz mniej krajów organizuje krajowe mistrzostwa, bo nie ma zawodników, a w niektórych sport ten praktycznie zamarł. Tak wygląda to na przykład w Bułgarii, gdzie nie ma żadnego toru, a żużel uprawia amatorsko dwóch zawodników. ]]>”, — informuje: przegladsportowy.onet.pl
W polskim żużlu Bułgaria kojarzy się głównie z osobą Georgi Petranowa. Obecnie 55-latek w polskiej lidze spędził trzynaście sezonów.
Zaczynał w 1990 roku w Stali Rzeszów, a kończył w 2003 roku w Wandzie Kraków. W 1992 roku otrzymał polskie obywatelstwo, co pozwoliło mu nie zajmować miejsca w drużynach obcokrajowca, ale jeździł jako zawodnik krajowy, co w sytuacji limitów nawet jednego stranieri na drużynę, miało kolosalne znaczenie.
PRZEGLĄD SPORTOWY: Co u pana słychać?
GEORGI PETRANOW: Mieszkam w Sofii. Żyję spokojnie. A żużel? Oglądam tylko w telewizji, ale wszystko śledzę. W Bułgarii nie ma nic i nic nie będzie. Smutne, ale prawdziwe.
No nie do końca nic. W 2024 roku Bułgarię na arenie międzynarodowej reprezentowali Nikołaj Manew i Stojan Stojanow.
To są nazwijmy „niedobitki”. Jak przestaną jeździć, a zwłaszcza Nikołaj ma swoje lata, to będzie definitywni koniec dyscypliny. Nic już jej nie uratuje.
Można powiedzieć, że aż dziwne, że jeszcze im się chce…
Manewowi osobiście pomagam. Zwłaszcza sprzętowo. Ale to już ostatni pasjonaci.
Co się stało z bułgarskimi torami? Jeszcze kilka lat temu ścigano się w Tyrgowiszte i Szumen, gdzie rozgrywano mistrzostwa Rumunii.
To były próby reaktywacji, które ostatecznie się nie udały i położyły kres żużla w Bułgarii. Infrastruktura już wtedy była w opłakanym stanie. I co z tego, ze przyszło po kilka tysięcy kibiców, jak nie przełożyło się to w zasadzie na nic.
- Czytaj także: W Grand Prix jeździł bez kompleksów. Potem organizatorzy sobie zakpili
Te tory w ogóle istnieją?
W Szumen nie ma już nic. W Tyrgowiszte właścicielem jest prywatna osoba i wątpię, aby ją interesowało odbudowanie obiektu. Dla żużla w Bułgarii nie ma żadnych perspektyw.
A pan nie chciał się zająć żużlem?
Oczywiście, że chciałem i to robiłem. Kilka lat mi to zajęło. Ostatecznie się poddałem, bo uznałem, że nie mam szans.
Co się stało?
Mnie interesował tor w Wielkim Tyrnowie. Tam żużel kiedyś był. Gdy zderzyłem się z urzędnikami i biurokracją, a głównie tamtejszy urząd zaczął mieszać, to po trzech latach powiedziałem „dość”. Miałem wokół siebie pełno doradców, ale do pomocy, pracy, wyłożenia pieniędzy nie było nikogo.
Stosunkowo niedawno, bo dekadę temu, jeden z bułgarskich portali żużlowych zamieścił informację, że w Bułgarii żużel zaczyna się odbudowywać, a celem numer jeden jest organizacja rundy Grand Prix.
Słyszałem o tym, wiem, że coś takiego miało miejsce, ale wtedy mieszkałem w Hiszpanii i nie znam tematu.
- Czytaj również: Cieślak sponsorem Włókniarza Częstochowa. Wcześniej usłyszał „spierd…”.
Ludzie z Polski obiecali pomocCzy o żużlu w Bułgarii ktoś w ogóle mówi?
To zapomniany sport. Oczywiście, są jeszcze ludzie, którzy pamiętają to wszystko. A były czasy, jak mieliśmy kilka torów i sporo zawodników, a zawody oglądały tysiące fanów. Dzisiaj jednak nie ma kompletnie żadnego zaplecza. Żadnego ośrodka decyzyjnego. Mogę wyjawić, że ja chciałem naprawdę to ruszyć. Mało tego, spotkałem się z pewnymi działaczami z Polski, którzy deklarowali pomoc, ale w pewnym momencie się wycofali. Sam nie dałem rady.
Co to za działacze?
Zostawię to dla siebie.
Jak pan postrzega dzisiejszy żużel?
To zupełnie inne czasy, gdy ja jeździłem. Ja zaczynałem w 1987 roku. W Bułgarii żużel ciągnęło coś na podobieństwo waszego PZM, ale pod jurysdykcją wojskową. Wojskowa organizacja zajmowała się wszystkim. Miała infrastrukturę, ludzi i pieniądze. Gdy realny socjalizm upadł, to wszystko rozsypało się jak domek z kart. Aż doszliśmy do czasów jak teraz, że nie ma nic, no przepraszam, zostało dwóch zawodników, którzy jeżdżą na tamtych oparach. Za chwilę jednak nie będzie dosłownie niczego i będzie można ogłosić definitywny koniec. Obawiam się, że w wielu krajach upadek żużla wyglądał, albo będzie wyglądał podobnie.
Co się stało z większością waszych torów żużlowych?
Kluby splajtowały, a gdy dogorywały, zostały wykupione stadiony i dzisiaj stoją tam bloki mieszkalne. To był dobry interes.
Pana wspomnienia z ligi polskiej?
Trochę ich było. Rzeszów najbardziej jest w moim sercu, ale wiadomo, że inne kluby, też dobrze wspominam, Gdańsk, Tarnów, Świętochłowice i Kraków.
Jak to jest, że motocross w Bułgarii funkcjonuje, a żużel nie?
No jest dokładnie odwrotnie niż w Polsce. Żużel w ogóle w Polsce został książkowo sprzedany i oczywiście zostaje cały czas. Marketing i całe podejście jest jak być powinno. Tylko Polakom w zasadzie się udało.
Kiedy ostatni raz był pan na żużlu w Polsce?
W 2018 roku obejrzałem turniej SEC w Chorzowie. Odwiedziłem też Jacka Rempałę i grób jego syna Krystiana.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
26 grudnia 2024 06:00