“Tylko jeden z trenerów pojawił się na konferencji prasowej po meczu Jagiellonii Białystok z Molde w Lidze Konferencji Europy. – Chciałbym zachować spokój i się nie ekscytować jak dziecko, ale trudno słowami opisać to, co czuję – nie ukrywał po wspaniałym zwycięstwie Adrian Siemieniec, podczas gdy Erling Moe w ogóle nie przyszedł do sali konferencyjnej.”, — informuje: www.sport.pl
Dobry humor i żarty towarzyszyły szkoleniowcowi Molde Erlingowi Moe przed meczem z Jagiellonią Białystok. Trener Norwegów na przedmeczowej konferencji prasowej nawiązywał nawet do programu „Top Model”, w którym występowała siostra bramkarza Alberta Posiadały. Po bezdyskusyjnej porażce 0:3 w czwartkowy wieczór żartów już nie było. Nie było też żadnej wypowiedzi, bo po udzieleniu wywiadu norweskiemu „Viaplay” Moe w ogóle nie pojawił się na pomeczowej konferencji prasowej.
„Chciałbym zachować spokój i się nie ekscytować jak dziecko, ale trudno słowami opisać to, co czuję” Nie zabrakło za to uradowanego i uśmiechniętego od ucha do ucha Adriana Siemieńca, który tym razem nie musiał podchodzić do każdego dziennikarza na sali, by podać mu rękę, bo to wszyscy dziennikarze ustawili się przy drzwiach, aby uścisnąć dłoń trenerowi mistrzów Polski.
– Gratulacje i duży szacunek dla drużyny. Chciałbym zachować spokój i się nie ekscytować jak dziecko, ale trudno słowami opisać to, co czuję – przyznawał Siemieniec. – To samo było w szatni. Mam nadzieję, że nikomu nie przeszkodzę w tym, jak grają i jak się rozwijają – żartował, po czym podkreślił transformację swojego zespołu w ostatnich miesiącach. .
– To mecz-symbol tego, co za nami, spajający sezon mistrzowski z Jagiellonią odważną, fantazyjną, ale nierozważną i gubiącą kontrolę. Dzisiaj była dobra obrona, dobry atak szybki, momentami niezły pressing, dobre ataki pozycyjne. Mieliśmy ten mecz pod kontrolą, nie dopuściliśmy przeciwnika do czystych sytuacji. Strzeliliśmy trzy gole, był też jeden nieuznany, byliśmy groźni w polu karnym. Dziękuję drużynie za ten mecz i za to, co robią – nie ukrywał swej wdzięczności trener Jagiellonii.
– Ci zawodnicy pokazują, że nikomu nie warto wyznaczać granic i barier, i zamykać się na coś, co można zrobić. Ci piłkarze pokazują, że ciągle są jeszcze lepsi. Dziękuję im za to i chciałbym, aby tak było przez cały czas, ale wiadomo, jak to bywa w piłce. Mamy dziś dobry moment, ale trzeba zachować koncentrację jeszcze na niedzielę, a potem będzie chwila odpoczynku – dodawał.
Siemieniec nie mógł się nachwalić gry swojej drużyny w czwartek wieczorem. – Mieliśmy fajny początek meczu. Ofensywny, z polotem, pressingiem i zakończyło się to golem, co determinowało dalszy przebieg meczu. Molde długo utrzymywało się przy piłce, ale nie tworzyło progresji, grało dużo na zewnątrz. Dzięki temu kontrolowaliśmy to i umieliśmy dobrze kontrować. Wiedzieliśmy, że z czasem Molde będzie brakowało cierpliwości, będzie musiało szukać odważniejszej gry, a my będziemy mieli momenty, która trzeba będzie wykorzystać. Wygraliśmy i cieszę się z tego, bo Kopenhaga i Molde to dobre europejskie firmy. Nic tylko się cieszyć – opowiadał 32-letni trener, który jest zdania, że bolesne porażki z początku sezonu doprowadziły Jagiellonię do tego miejsca, w którym jest obecnie.
– Wierzę, że w życiu nic się nie dzieje bez przyczyny. Czasami nie masz wpływu na to, co przyniesie życie, ale masz wpływ na to, jak zareagujesz. Nie masz wpływu na wiatr, ale możesz nastawić żagle. Widocznie takie mecze, jak z Bodo i Ajaksem, musiały być, żebyśmy teraz tak wyglądali. Wiem, że jeszcze będą trudne momenty, ale ta grupa pokazuje, że razem można sobie z nimi poradzić. Jutro musimy zejść na ziemię, bo w niedzielę przyjeżdża bardzo silny przeciwnik (Raków – red.), który będzie chciał wykorzystać, że jest to nasz siódmy kolejny mecz grany co trzy dni – tłumaczył trener Jagiellonii.
– Doświadczenie, które zbieramy, to jedna rzecz. Trzeba pamiętać, że najwięcej doświadczenia zbierają sami piłkarze. Czują te mecze, jakość przeciwnika, umieją te rzeczy zidentyfikować i na nie zareagować. Mieliśmy zagrać w taki sposób, żeby zobaczyć, w jakim miejscu się jest, by móc pójść dalej. Czasami trzeba przegrać, żeby się zatrzymać i zrozumieć, dokąd idziesz. To nie musiało pójść tak cukierkowo, ale nie zamierzam jeszcze tego podsumowywać, bo jeszcze wiele meczów przed nami – dodawał Siemieniec.
Jesus Imaz wreszcie zaczarował, jak w Ekstraklasie. „Wiedziałem, że wróci silniejszy. Ma niesamowity mental” Pomijając rywalizację w litewskim Poniewieżem na początku sezonu, kolejne mecze europejskich pucharów wydawały się weryfikować jedną z największych gwiazd Jagiellonii – Jesusa Imaza. Jednak w czwartek Hiszpan wreszcie zagrał tak, jak białostockich kibiców do tego przyzwyczaił. Zaliczył dwie doskonałe asysty, sześć kluczowych podań, a nawet trafił do siatki, tyle że jego gola anulował VAR, dopatrując się spalonego.
– Znam Jesusa Imaza wiele lat, on jest zawsze nienasycony i coraz wyżej sobie zawiesza poprzeczkę. To jest mentalność zawodnika, który dzięki niej jest tu, gdzie jest. Wiemy, że jakaś krytyka go spotkała w trakcie eliminacji, ale wiedziałem, jaki to jest człowiek i że wróci silniejszy. Ten mecz to potwierdził. Ale Jesus na pewno nie postawił kropki i z pewnością będzie chciał być jeszcze lepszy. Ma niesamowity mental – komplementował 34-latka Adrian Siemieniec.
Jednym z wygranych ostatnich meczów jest też Słoweniec Dusan Stojinović, który spisuje się bardzo dobrze, zastępując kontuzjowanego Mateusza Skrzypczaka. Kto będzie grał, gdy Polak wróci po kontuzji?
– Nie będę miał łatwego zadania, ale chciałbym mieć tylko takie problemy. Przykład Dusana pokazuje, że warto jest być cierpliwym i ciężko pracować na swoją szansę, by ją wykorzystać. Wcześniej tak samo musiał zrobić Mateusz, który wygryzł ze składu Miłosza Matysika. W życiu nie masz wpływu na to, kiedy dostaniesz szansę, ale masz wpływ na to, jak zareagujesz na to, gdy taką szansę dostaniesz i czy będziesz na to gotowy. Dusan był na to gotowy – mówił Siemieniec, który także zdradził, że Mateusz Skrzypczak będzie do gry po październikowej przerwie na kadrę.
– Mateusz czuje się coraz lepiej, trenuje na boisku, nie wszystko jeszcze z drużyną. Teraz czasu do meczu z Rakowem jest mało, ale na pewno przepracuje dobrze przerwę na kadrę. Sytuacja się poprawia, Mati został nam jako jedyny kontuzjowany, który dopiero wraca, reszta piłkarzy jest gotowa. Szacunek dla całego sztabu, że przy tylu meczach mam taki wybór – zaznaczał.
Po trzech kolejkach fazy ligowej Ligi Konferencji Europy Jagiellonia Białystok ma komplet 9 punktów oraz najtrudniejszych rywali w postaci Kopenhagi oraz Molde za sobą. To otwiera białostoczanom co najmniej drogę ekspresową do czołowej ósemki i awansu bezpośredniego do 1/8 finału. Trener Adrian Siemieniec jednak hamuje aż tak dalekie wybieganie w przyszłość.
– Skupmy się na kolejnym kroku. Mamy komplet punktów i jesteśmy szczęśliwi. To duży kapitał przed grudniem, gdy mamy pięć wyjazdów z rzędu na koniec bardzo trudnej rundy. Cieszymy się, że mamy taką pozycję wyjściową, ale mamy jeszcze trzy mecze w Europie i nie stawiamy kropki. W każdym meczu będziemy grali o zwycięstwo – zakończył szkoleniowiec mistrzów Polski.
Jeszcze przed przerwą na kadrę, Jagiellonia Białystok zmierzy się w niedzielę na własnym stadionie z Rakowem Częstochowa (godz. 14:45). Kolejny mecz Ligi Konferencji Europy czeka białostoczan 28 listopada, gdy zmierzą się oni na wyjeździe ze słoweńskim Celje.