“Emma Raducanu wciąż nie może wrócić do wysokiej formy, tej z 2021 roku, kiedy wygrała wielkoszlemowy US Open. Brytyjka w Australian Open odpadła w III rundzie z Igą Świątek, a teraz poleciała na turniej do Singapuru. W I rundzie stoczyła pasjonujący, ponad trzygodzinny mecz.”, — informuje: www.sport.pl
Porażka z Igą Świątek to był tylko początek. Koszmar Emmy Raducanu Emma Raducanu prosto z Melbourne poleciała na turniej WTA 250 w Singapurze, w którym została rozstawiona z „7” (z jedynką jest rozstawiona Rosjanka Anna Kalinskaja, a z dwójką Belgijka Elise Mertens). Tam Brytyjka w pierwszej rundzie zmierzyła się z Hiszpanką Cristiną Bucsą (101. WTA). Dla Raducanu był to pierwszy mecz bez trenera Nicka Cavadaya, który zrezygnował w ubiegłym tygodniu.
Pojedynek był pasjonujący i trwał aż trzy godziny, pięć minut. W pierwszym secie Bucsa prowadziła 5:4 z przełamaniem, ale wtedy przegrała trzy gemy z rzędu. W drugiej partii Hiszpanka znów prowadziła 4:2, by przegrać trzy gemy z rzędu. Od stanu 4:5 Bucsa potrafiła jednak trzy kolejne gemy rozstrzygnąć na swoją korzyść. W efekcie doszło do decydującego seta. Raducanu prowadziła w nim 3:1, by po chwili przegrywać 3:4. Przy stanie 5:5 Brytyjka straciła swoje podanie, a w 12. gemie Bucsa wykorzystała trzecią piłkę meczową.
Zobacz: Niesamowity gest Sinnera po finale AO. Reakcja ludzi mówi wszystko
Raducanu znów miała problem przy swoim serwisie. Popełniła aż siedem podwójnych błędów i wygrała zaledwie 24 proc. punktów przy drugim podaniu (rywalka odpowiednio 3 i 43 proc.).
– Nie gram trzygodzinnych meczów wystarczająco często. Ale dziś było naprawdę dobrze. Emma grała bardzo dobrze od pierwszej do ostatniej piłki. Cieszę się, że cały czas kontynuowałam swoją grę i wierzyłam w siebie. Dzięki temu wygrałam – powiedziała Bucsa dla „Sky Sports”.
Rywalką Hiszpanki w 1/8 finału będzie Mananchaya Sawangkaew (Tajlandia, 132. WTA), która pokonała Chinkę Sijię Wei (116. WTA) 6:4, 7:6 (7:2).