“Gol Jonatana Brauta Brunesa pozwolił Rakowowi Częstochowa wygrać na wyjeździe z Widzewem Łódź 3:2 w sobotnim meczu 17. kolejki PKO Ekstraklasy. W sobotę wieczorem w „Sercu Łodzi” nie można było narzekać na brak emocji oraz pięknych bramek, bo oprócz fenomenalnego uderzenia głową Norwega śliczne trafienia zaliczyli również Ivi Lopez oraz Imad Rondić.”, — informuje: www.sport.pl
Wielkie emocje w meczu Widzewa z Rakowem. Zadecydował gol w ostatniej akcji spotkania Na fajerwerki w Łodzi nie trzeba było długo czekać. Kilkanaście tysięcy kibicw gospodarzy ryknęło ze szczęścia już w trzeciej minucie, gdy po centrze Samuela Kozlovsky’ego fatalne zachowanie Milana Rundicia przed własną bramką wykorzystał Jakub Sypek, z bliska pokonując Kacpra Trelowskiego.
Odpowiedź Rakowa przyszła jednak natychmiast, bo już dwie minuty później. W pole karne dośrodkował Erick Otiego, a Jean Carlos Silva efektownie wyskoczył zza pleców Kozlovsky’ego, strzałem głową doprowadzając do wyrównania.
W pierwszej połowie tego spotkania kluczowa była skuteczność obu drużyn. W 28. minucie swoją szansę na drugiego gola miał Widzew, jednak uderzenie głową Imada Rondicia doskonale obronił Kacper Trelowski.
Siedem minut później skuteczniejsi byli goście z Częstochowy, który wykorzystali fatalną stratę gospodarzy na własnej połowie i po podaniu Władysława Koczerhina przepięknym strzałem w okienko bramki Rafała Gikiewicza popisał się Ivi Lopez, dzięki któremu to Raków prowadził do przerwy w Łodzi 2:1.
Widzew próbował odrabiać straty już od startu drugiej połowy. W 47. minucie po dośrodkowaniu Kamila Cybulskiego fatalnie spudłował z kilku metrów Fran Alvarez. Dwie minuty później sam Cybulski oddał bardzo groźny strzał z 20 metrów, jednak piłka nieznacznie minęła bramkę Trelowskiego.
Łodzianie jednak dopięli swego w 56. minucie, gdy wspaniałym strzałem głową po dośrodkowaniu Marcela Krajewskiego do siatki trafił Imad Rondić.
Remis 2:2 utrzymywał się przez długie momenty, bo ani jedni, ani drudzy nie stwarzali sobie stuprocentowych sytuacji bramkowych. Były za to strzały z dystansu – z jednej strony próbował nieskutecznie Władysław Koczerhin, z drugiej Jakub Łukowski.
W końcówce Raków napierał, podczas gdy Widzew głównie się bronił. Aż do ostatniej akcji meczu mogło się wydawać, że napór drużyny Marka Papszuna nie przyniesie żadnych efektów, ale w 94. minucie po dobrze rozegranej akcji Erick Otieno dośrodkował idealnie na głowę rezerwowego Jonatana Brauta Brunesa, a ten strzelając w samo okienko nie dał Rafałowi Gikiewiczowi większych szans. Tuż po tym sam Papszun ekspresyjnie pokazał swoją wielką radość.
Raków Częstochowa pokonał na wyjeździe Widzew Łódź 3:2, dzięki czemu przynajmniej do niedzieli awansował na drugie miejsce w tabeli z dorobkiem 35 punktów i trzypunktową stratą do prowadzącego Lecha Poznań. Widzew, dla którego była to czwarta porażka w ostatnich pięciu meczach, jest dziesiąty z 22 punktami.