“Już wiemy – to rozstawiona z numerem 19. Madison Keys jest potencjalną rywalką Igi Świątek w półfinale Australian Open. Amerykanka odbudowała się po chwilowym kryzysie i pokonała Ukrainkę Elinę Switolinę (28.) 3:6, 6:3, 6:4. Będąca ostatnio na fali tenisistka po raz trzeci w karierze awansowała do czołowej czwórki wielkoszlemowej imprezy w Melbourne.”, — informuje: www.sport.pl
Keys idzie jak burza, Switolina pauzowała ponad cztery miesiące Spodziewaliśmy się zaciętego pojedynku w pierwszym ze środowych ćwierćfinałów Australian Open i taki dostaliśmy. Były popisowe akcje, były też kosztowne chwile słabości.
Switolina i Keys to przedstawicielki tego samego pokolenia – Ukrainka jest starsza o rok. Obie też w przeszłości były zawodniczkami Top10, ale z różnych względów w ostatnich latach muszą odbudowywać swoją pozycję. Amerykanka nieraz tygodniami zamiast walczyć na korcie z rywalkami, zmagała się z problemami zdrowotnymi. Tenisistkę z Odessy urazy też nie omijały, ale za jej najdłuższą przerwą w grze stał radosny powód – jesienią 2022 roku urodziła córkę Skai.
Obie tenisistki mają też podobną częstotliwość występów w ćwierćfinale Wielkiego Szlema – Switolina zaprezentowała się w nim w środę po raz 12., a Amerykanka po raz 11. Obie też już wcześniej wiedziały, jak to jest być półfinalistką tych prestiżowych zmagań. Tylko druga z nich dokonała tego jednak wcześniej w Melbourne (w 2015 i 2022 r.). Dodatkowo ona już też wiedziała, jak to jest być finalistką w imprezie tej rangi – o tytuł grała w US Open 2017.
Obie również wcześniej w tegorocznym Australian Open wyeliminowały „duże nazwiska” – Keys w 1/8 finału odprawiła reprezentantkę Kazachstanu Jelenę Rybakinę, a Ukrainka rundę wcześniej wyeliminowała rewelację poprzedniego sezonu Włoszkę Jasmine Paolini.
Tym, co różniło w dużym stopniu obie tenisistki, jest okres poprzedzający ten występ w Melbourne. Amerykanka do ćwierćfinału weszła z serią dziewięciu wygranych meczów – w pierwszej połowie stycznia triumfowała w Adelajdzie. Wcześniej jeszcze zaprezentowała się w Auckland. Switolina tegoroczną rywalizację zainaugurowała dopiero w Melbourne i był to jej pierwszy start od ponad czterech miesięcy. Jesienią dochodziła do siebie po wrześniowej operacji stopy.
Tym, co różni te zawodniczki, jest także styl. Keys słynie z nieustannej ofensywy i mocnych tenisowych strzałów. Dużo biegająca po korcie Ukrainka skupia się w większym stopniu na obronie i grze kombinacyjnej. Próbkę tego wszystkiego zobaczyliśmy w tym ćwierćfinale.
Jako pierwsza szanse na przełamanie – przy wyniku 2:2 – miała będąca obecnie 14. rakietą świata zawodniczka z USA. Pewnie czująca się w dłuższych wymianach Switolina zażegnała wtedy jednak niebezpieczeństwo. Pierwszym sygnałem, tego, co miało się wydarzyć w kluczowym momencie seta otwarcia, był podwójny błąd Keys w szóstym gemie. 29-latka jednak zaraz potem znów zaprezentowała siłę, na którą rywalka nie miała sposobu. Ukrainka po jednym z takich zagrań tylko bezradnie rozłożyła ręce. Wtedy trudno było się spodziewać, że notująca jedno uderzenie wygrywające za drugim Amerykanka zaliczy za chwilę kryzys. Ten przydarzył się jej jednak w najgorszym momencie – jej serwis stracił wcześniejszą siłę, do tego w wymianach posyłała piłkę daleko na aut. Switolina takiej szansy nie zmarnowała, wygrywając od stanu 3:3 trzy gemy z rzędu.
Zimny prysznic zadziałał. Odbudowa Keys i powrót do Top10 Na początku drugiej odsłony Keys wydawała się jeszcze być myślami przy nieudanej końcówce poprzedniej partii i na otwarcie musiała bronić się przed kolejną stratą podania. Potem jednak zimny prysznic przyniósł efekt – znów zaczęła grać skuteczniej, wywierając większą presję na przeciwniczce. W czwartym gemie – mimo trzech „break pointów – jeszcze nic nie wskórała, ale wyraźnie czuła się już pewniej. Po popisowym i instynktownym zagraniu Switoliny przy siatce tylko się śmiała, bo nie była w stanie zrobić nic więcej. Dopięła jednak swego kilka minut później – przełamanie na wagę doprowadzenia do trzeciego seta zanotowała przy prowadzeniu 3:2. Im bliżej końca tej odsłony było, tym bardziej przygaszona robiła się Ukrainka.
Wzorem poprzednich partii w losie decydującej też decydował jeden „break”. Padł łupem Keys, która tym razem uniknęła słabszego okresu w grze. Czuła się na tyle pewnie, że prezentowała bardziej urozmaicony tenis, wędrując nieraz do siatki i przynosiło jej to punkty. Przełamanie przyniósł jej zaś piąty gem, a potem już praktycznie tylko spokojnie pilnowała wyniku.
Był to szósty pojedynek tych tenisistek i po raz czwarty lepsza okazała się reprezentantka Stanów Zjednoczonych. Zrewanżowała się też Switolinie za porażkę w ich poprzednim spotkaniu w Melbourne – w 1/8 finału sprzed pięciu lat. 30-latka, która rok temu żegnała się z tym turniejem w przykrych okolicznościach (w 1/8 finału skreczowała z powodu kontuzji pleców), po raz trzeci w karierze zakończyła występ w nim na ćwierćfinale. Keys dzięki temu zwycięstwu może cieszyć się z powrotu do Top10 światowego rankingu, który oficjalnie stanie się faktem w poniedziałek i czekać spokojnie na wyłonienie kolejnej przeciwniczki.