„Komentarz Główny ankieter twierdzi, że Nigel Farage mógłby wywrócić politykę do góry nogami i zgarnąć klucze do numeru 10 – ale nie z dnia na dzień Opublikowano: 16:56, 28 grudnia 2024 r. To zdjęcie tygodnia. Partia Reform Nigela Farage’a liczy obecnie więcej członków niż torysi, co przełożyło się na centralę Partii Konserwatywnej. 2 Jamesa Johnsona”, — informuje: www.thesun.co.uk
Główny ankieter twierdzi, że Nigel Farage mógłby wywrócić politykę do góry nogami i zgarnąć klucze do numeru 10 – ale nie z dnia na dzień
- Opublikowany: 16:56, 28 grudnia 2024 r
Partia Reform Nigela Farage’a liczy obecnie więcej członków niż torysi, co przełożyło się na centralę Partii Konserwatywnej.
2
James Johnson, czołowy ankieter, przewiduje, że Nigel Farage może zostać premierem, ale dopiero po 2–3 wyborachŹródło: Nieznane, jasne z biurkiem ze zdjęciamiTa magiczna liczba – 131 680 – będzie prześladować Kemi Badenoch w te Święta Bożego Narodzenia.
Radosny Farage ogłosił się oficjalnym przywódcą opozycji i twierdzi, że następny będzie nr 10.
Nie ma wątpliwości, że rebelianci rosną w siłę.
I myślę, że Nigel Farage może zostać premierem.
Myślę jednak, że Nigel i Partia Reform miną dwa, a może nawet trzy wybory, zanim dotrą na Downing Street.
Zaledwie kilka tygodni temu Reform wywołało spore zamieszanie kolejnym zdjęciem.
Nigel Farage i nowy skarbnik Reform Nick Candy zostali sfotografowani z Elonem Muskiem w faktycznej siedzibie Donalda Trumpa w Mar-A-Lago na Florydzie.
Spotkanie odbyło się w czasie, gdy krążyły spekulacje, że Musk może wkrótce przekazać wielomilionową sumę na rzecz czegoś, co jego zdaniem jest brytyjską odpowiedzią na MAGA: Reform UK.
Taka darowizna miałaby duży wpływ. Reforma dała przyzwoity wynik w wyborach powszechnych, zdobywając 14% głosów. Brakuje mu jednak gry w parterze.
Ten kluczowy element polityki – drukowanie ulotek, pukanie do drzwi, zbieranie danych – wymaga twardej gotówki, zwłaszcza jeśli partia chce dostać się na równi z torysami i laburzystami.
Musk pomógł już jednemu powstańcowi zwyciężyć w tym roku. Jego zasoby w postaci 200 milionów dolarów wzmocniły działalność Trumpa i sponsorowały reklamy, treści cyfrowe oraz ludzi pukających do drzwi w całym kraju.
Są lekcje, które każda brytyjska kampania może wyciągnąć z ich technik.
2
Reform UK wyświetla swoje numery członkowskie na siedzibie Partii TorysówŹródło: Twitter/nigelfarageDonald Trump – którego Elona Muska rzadko widuje się obecnie z daleka – ma zamiar pomóc Nigelowi Farage’owi.
Często chwali Farage’a w przemówieniach. Trump World też go lubi.
W tym roku uczestniczyłem w dwóch wiecach Trumpa; za każdym razem, gdy był atakowany przez aktywistów, wywołując prawdziwy szum na sali.
To nie lada wyczyn dla Brytyjczyka.
Ale czy nawet miliony Muska mogą popchnąć Farage’a na Downing Street 10?
Nie ma wątpliwości, że Reforma ma mocną pozycję. Od czasu wyborów ich udział w sondażach wzrósł do co najmniej 20%.
Z 89 mandatami – podobnie jak w okręgu wyborczym Angeli Rayner – Reforma zajmuje drugie miejsce po Partii Pracy; w 9 innych mandatach – jak dawna twierdza torysów w Brentwood i Ongar – ustępują konserwatystom.
Farage musi stawić czoła temu, co najlepsze z obu światów: głęboko niepopularnemu obecnemu rządowi i partii opozycyjnej, do której wyborcy stracili zaufanie.
Wyborcy także desperacko pragną zwykłego mówcy, który powie, jak jest, nawet jeśli nie we wszystkich kwestiach się zgodzą.
To może w pewnym stopniu wyjaśniać, dlaczego Farage jest obecnie najpopularniejszym politykiem w Wielkiej Brytanii.
Reform zajmują prawdopodobnie najlepszą pozycję dla trzeciej partii w brytyjskiej polityce od dziesięcioleci.
Dlatego naprawdę wierzę, że Nigel Farage może zostać premierem.
Biorąc jednak pod uwagę sposób, w jaki działa nasz system polityczny, potrzeba będzie dwóch, a może nawet trzech wyborów, aby to osiągnąć, nawet przy pieniądzach Muska.
Powód, dla którego reformie tak trudno jest dostać się do rządu, jest z tego samego powodu, dla którego konserwatyści walczą o zwycięstwo, gdy reforma radzi sobie dobrze.
Trudno przewidzieć, że partia Kemi Badenocha zdobędzie większość – tak jak to miało miejsce w przypadku Rishiego Sunaka – przy Reformie powyżej 10%.
To samo obowiązuje także w drugą stronę.
Kiedy obie partie po prawej stronie radzą sobie dobrze, ale żadna nie radzi sobie znakomicie, do akcji wkrada się Partia Pracy.
Ktoś mi kiedyś zasugerował, że gdyby po wyborach wszystkie trzy partie miały podobną sytuację – powiedzmy, że każda z nich ma w sondażach 25% – wówczas Reforma mogłaby pisnąć i wygrać.
Ale nawet jeśli te trzy partie byłyby porównywalne na szczeblu krajowym, niewiele mandatów w naszym systemie przypomina cały kraj. Zamiast tego wypaczają albo bardziej laburzystowskie, albo bardziej konserwatywne.
W lipcowych wyborach zaledwie 6 z 650 mandatów zdobyła partia, której udział w głosach zwycięskich wynosił poniżej 30%.
Kiedy prawicowi wyborcy są podzieleni między torysami i reformą, oznacza to, że opozycja wobec Partii Pracy jest rozbita i – nawet jeśli liczba głosów na torysów i reformę przewyższa liczbę laburzystów – to partia Starmera albo utrzymuje, albo przejmuje mandat.
Rozwój reform jest również ograniczony przez fakt, że wyborcy są przyzwyczajeni do dwóch głównych partii będących pretendentami do 10 Downing Street.
Dlatego też Partia Pracy tak długo potrzebowała czasu, aby stać się partią rządową na początku XX wieku.
Przejście od pierwszych mandatów do większości w Izbie Gmin zajęło Partii Pracy 45 lat.
To samo prawdopodobnie dotyczy reformy podczas następnych wyborów.
Mogliby sobie dobrze poradzić i zdobyć aż 75 mandatów. Jednak w przypadku podziału prawicy bardziej prawdopodobne jest, że trafimy na kolejny rząd labourzystowski.
W nadchodzących latach możemy usłyszeć o nowym podziale w Partii Konserwatywnej i Reformowanej: na tych, którzy są „propaktowi” i tych, którzy są „antypaktowi”.
Na razie nie jestem w żadnym obozie.
Jednak patrząc tylko na liczby, trudno zaprzeczyć faktowi, że największą szansą na władzę torysi i reformatorzy jest współpraca, a nie praca osobno.