“Australijczycy mieli w składzie zawodnika z TOP10 rankingu męskiego oraz solidną parę mikstową, a mimo to zostali pokonani i mogą mieć problem z awansem do strefy pucharowej turnieju. Z drugiej strony niespodziewane rozstrzygnięcia to sól turniejów drużynowych. ]]>”, — informuje: przegladsportowy.onet.pl
Zdjęcie ilustracyjne
Zmagania obu drużyn rozpoczął mecz singla pań. Zmierzyły się w nim Olivia Gadecki i Nadia Podoroska. Panie grały ze sobą wcześniej raz. Miało to miejsce w minionym sezonie podczas imprezy w Indian Wells. Tam górą była Argentynka. Różnica rankingowa między obiema tenisistkami to zaledwie trzy pozycje na korzyść Australijki. Na korcie jednak swoją wyższość pokazała jej rywalka.
Gadecki zaprezentowała słabą postawę serwisową. Olivia straciła swój serwis dwa razy, na początku i na końcu seta, a w pozostałych gemach serwisowych musiała bronić break pointów. Zupełnie inaczej wyglądało to u Nadii. Argentyńska tenisistka świetnie serwowała. 27-latka nie dała rywalce ani jednej szansy na przełamanie. Szczególnie imponująco wyglądała w jej przypadku statystyka punktów wygranych po drugim podaniu. Argentynka wygrała 86 procent takich punktów, natomiast Australijka zaledwie 25 procent.
W drugim secie obie tenisistki miały spory problem z własnym podaniem. Gadecki przełamała Podoroskę dwa razy, ale sama straciła swój serwis o jeden raz więcej. Wydawało się, że Australijka doprowadzi do tie-breaka, ale w dziewiątym gemie, który okazał się kluczowy, straciła podanie. Olivia obroniła w tym gemie trzy break pointy, ale przy czwartym skapitulowała. Chwilę później Nadia po godzinie i 29 minutach gry wykorzystała pierwszą piłkę meczową i dała swojej drużynie pierwszy punkt.
Alex ratuje sytuację
Ogromna presja spadła więc na barki Alexa de Minaura, który z Tomasem Martinem Etcheverrym walczył o przedłużenie szans gospodarzy na sukces. Panowie poprzednio spotkali się dwa razy. Oba te mecze miały miejsce we French Open. Obaj wygrali po jednym starciu. Przed dzisiejszym meczem zdecydowanym faworytem był tenisista gospodarzy. De Minaur miał udaną jesień, grał w ćwierćfinałach turniejów wielkoszlemowych oraz wszedł do TOP10. Argentyńczyk to solidny tenisista klasyfikowany obecnie na 39. miejscu, ale na Alexa to było dziś za mało.
Na początku pierwszego seta obaj panowie świetnie serwowali i wydawało się, że możemy być świadkami tie-breaka. W drugiej połowie seta do pracy zabrał się jednak faworyt tego meczu. De Minaur dwukrotnie przełamał podanie rywala i błyskawicznie doprowadził do piłek setowych. Pierwszą z nich Etcheverry obronił, ale przy drugiej ta sztuka już mu się nie udała. O losie drugiego seta zdecydowało zaledwie jedno przełamanie.
Trzeci gem drugiego seta rozpoczął się od obrony trzech break pointów przez Tomasa Martina. Przy czwartym ta sztuka już mu się nie udało. W dalszej części partii obaj panowie świetnie serwowali, co spowodowało, że Argentyńczyk, nawet gdyby chciał, to nie miał jak doprowadzić do odrobienia straty. W dziesiątym gemie Alex przy swoim podaniu szybko wyszedł na prowadzenie 40:0, co dawało mu trzy piłki meczowe. Nieoczekiwanie dwie z nich rywal obronił, ale trzeciej już nie dał rady i po godzinie i 17 minutach De Minaur skończył ten mecz i dał punkt gospodarzom.
Mikstowa niespodzianka
Do decydującej gry mieszanej Australijczycy wystawili najmocniejszy skład i wydawało się, że powinni pewnie wygrać. W końcu w składzie pary reprezentującej gospodarzy znajdowała się Ellen Perez, świetna deblistka, która również w mikście wielokrotnie dochodziła do ćwierćfinałów turniejów wielkoszlemowych. Towarzyszył jej mistrz olimpijski z Paryża w deblu oraz mistrz Australian Open i Wimbledonu Matthew Ebden. Australijczyk to również mistrz z Melbourne w grze mieszanej z 2013 roku.
Na korcie jednak nie było widać, że mamy do czynienia z tak utytułowaną parą. Dużo lepsze wrażenie sprawiali Maria Lourdes Carle i Tomas Martin Etcheverry. Argentyńczycy w pierwszej partii serwowali perfekcyjnie. Jeśli do tego dołączymy niezłe returny, które przełożyły się na dwa przełamania, to o sukcesie dla gospodarzy nie mogło być mowy. Odrobinę więcej walki mieliśmy w drugiej partii.
W czwartym gemie Australijczycy mieli breaka i mogli wyjść na prowadzenie, ale rywale zdołali się obronić. Ten brak skuteczności zemścił się na faworytach chwilę później. Carle i Etcheverry wywalczyli przełamanie i wyszli na prowadzenie 3:2. W końcówce oba duety miały swoje szanse. Australijczycy na odrobienie straty i powrót do meczu, a Argentyńczycy na powiększenie przewagi. Perez i Ebden nie wykorzystali podarowanego break pointa. Tak samo nieskuteczni byli Carle i Etcheverry. Para z Ameryki Południowej miała aż cztery break pointy i żadnego z nich nie wykorzystała.
Ostatecznie sprawę w kolejnym gemie skończył mikst z Argentyny. Szybkie 40:0 i wydawało się, że to już będzie koniec. Nieoczekiwanie gospodarze obronili dwie piłki meczowe i przez chwilę mogli mieć nadzieję na powrót do meczu. Niestety dla nich chwilę później rywale wykorzystali kolejnego meczbola i w ten sposób zapewnili Argentynie decydujący punkt.