„Julia uważa, że Moskwa nie dała jej tego, co dał jej Kazachstan„, informuje: sport.ua
„Myślę, że powodów było wiele, nie tylko strona finansowa. Ale w Rosji byłem jednym z liderów juniorów do lat 14 i poniżej 12 lat. Przez cały czas wyróżniałem się – nie tylko charakterem, ale także doskonałą grą taktyczną (śmiech). Trochę autopromocji, ale nieważne.
W Rosji nie dano mi możliwości trenowania nigdzie za darmo. Tata sam opłacał wszystkie korty, a zimą było ciężko, bo czas jest ograniczony, korty są drogie, poza tym na korcie trzeba płacić za trenera, za piłki, za cały proces. A w Kazachstanie zaproponowano mi warunki bazy szkoleniowej.
Kiedy przyjechałem tam po raz pierwszy, od razu przynieśli mi pudełko piłek. Mój tata na to: „Nieważne, pudełko piłek jest nowe”. W Moskwie mamy pudełko piłek na miesiąc. A potem przyszło pudełko na tydzień. Mój tata jest taki: „Czy mogę to zabrać do Moskwy?” (śmiech)
Przez cały czas zapewniane były doskonałe warunki do treningu. Przyjechali trenerzy, ktoś pomógł, dali sparingi. Oczywiście, gdy stwarza się dla ciebie warunki, jest to lepsze, niż gdy nie stwarza się dla ciebie żadnych warunków.
Poza tym nie dostałem dzikiej karty ani na Puchar Kremla, ani na Sankt Petersburg. Wyjaśnili, że są inni gracze, bardziej dojrzali, którzy na to zasłużyli, stoją gdzieś bardziej. Chociaż nigdy tego nie rozumiałem: dali dziką kartę komuś, kogo pokonałem, i powiedzieli mi: ona miała kilka wyników lepszych niż 16 na Mistrzostwach Europy. Grałem już przed ukończeniem 18 lat, mam dwadzieścia kilka lat. A dziewczyna wygrywa Mistrzostwa Europy i otrzymuje dziką kartę.
Zdarzały się przypadki niezrozumiałe. A potem, co też nie podobało się moim rodzicom: miałem 14, 15 lat, wygrałem 25, 25 i 50 (tysiące ITF) w ciągu jednego roku, moim zdaniem tak. I zostałem 250-tym lub 300-tym, gdzieś w tej okolicy. Chociaż grałem w sześciu turniejach. I my też poprosiliśmy o dziką kartę na Puchar Kremla i tę dziką kartę dali nie mnie, ale moim zdaniem Buchyni, to była ta dziewczyna. A mój tata zaczął: „Jak to? Dlaczego? I po co?”. Chyba mówili, że Buczyna grała w finale US Open. Cóż, wtedy myślałem, że wygranie 50-tysięcznego medalu jest lepsze niż gra w finale juniorskiego US Open. Ale nie dali mi dzikiej karty, tata się zdenerwował, polecieliśmy do Kazachstanu, zaczęliśmy tam trenować, przyszła oferta i zgodziliśmy się…
Gdyby warunki w Moskwie były dla mnie dobre, może bym się nie przeprowadził, może bym to zrobił. Mogę jednak jednoznacznie powiedzieć, że dzięki Kazachstanowi jestem tu, gdzie jestem teraz, ponieważ stworzono mi warunki zarówno do treningów, jak i przygotowań, aby pokazać się z maksimum.
Kiedy lecę do Fedkapi, jest jakaś pomoc: bilety i tak dalej, albo jakieś krajowe. Czasem jest okres przygotowawczy i oni mają inicjatywę, żeby zorganizować spotkanie tu, spotkanie tam. Na przykład bolało mnie kolano. Pomogli mi także z fizjoterapią. I w zasadzie jest pomoc. Nie tak jak wcześniej, ale, powiedzmy, w inny sposób.
Tak, tak, ale mimo to są bardzo zainteresowani przebiegiem procesu, tak aby wszyscy gracze radzili sobie dobrze. Jest pomoc. I podoba mi się podejście, że cały czas z federacji wszyscy gratulują nawet przy minimalnych wynikach, cały czas dzwonią, mówią: „Kurwa, świetnie, brawo, kontynuujcie w tym samym duchu”. Cały czas jest informacja zwrotna.”