“Krytykowano już sam pomysł przeniesienia WTA Finals do Arabii Saudyjskiej – kraju, któremu zarzuca się sportswashing i brak poszanowania dla praw człowieka i praw kobiet. WTA zarzucano słabą promocję imprezy w Rijadzie. Trybuny na każdym meczu świecą pustkami, co także uznaje się za porażkę federacji. „The Telegraph” uważa, że finały WTA potwierdzają, że u Saudyjczyków „sport kobiecy jest uważany za rozrywkę drugiej kategorii”.”, — informuje: www.sport.pl
Wielki powód do wstydu dla WTA. Kiepska frekwencja finałów w Rijadzie Pierwsze dni tegorocznego WTA Finals pokazują, że nagrody finansowe to jedyna korzyść dla federacji i zawodniczek. W Rijadzie w ogóle nie czuć atmosfery sportowego święta. Wielce prawdopodobne, że WTA, wybierając lokalizację, w ogóle się tym nie przejmowała.
Hala w Rijadzie może pomieścić do pięciu tysięcy osób, ale i tak świeci pustkami – zarówno na meczach deblowych, jak i singlowych. Na mecze przychodzi po kilkaset osób. Trybuny nie są zapełniane w połowie nawet na meczach Aryny Sabalenki, liderki światowego rankingu. Wpływ na to ma kilka czynników.
U Saudyjczyków nie ma rozwiniętej kultury tenisowej. Ten sport nie jest odpowiednio wypromowany i nie jest zbyt popularny w kraju. Co prawda inne kraje arabskie od lat organizują turnieje rangi ATP i WTA (np. Katar czy Zjednoczone Emiraty Arabskie), ale w Arabii Saudyjskiej dotychczas brakowało takiej imprezy.
Poza tym sama promocja turnieju była na dość niskim poziomie, co wielokrotnie zarzucano samej federacji. Ta jednak nie liczyła się z krytyką i wszelkimi uwagami.
Zniesmaczenia bardzo niską frekwencją nie kryje w rozmowie z „The Telegraph” Tim Henman, były tenisista. – Toczyło się wiele dyskusji na temat tego, czy wydarzenia sportowe powinny odbywać się w Arabii Saudyjskiej. Jeśli spojrzymy na trwające WTA Finals tylko jako na wydarzenie, jest to niezwykle rozczarowujące, gdy najlepsze zawodniczki świata — Iga Świątek, Coco Gauff — występują przed taką publicznością. Organizatorzy są w uprzywilejowanej pozycji, ponieważ niekoniecznie muszą zarabiać na przychodach z biletów. Powinni więc wyjść do społeczności i szkół, potrzebujemy widzów, by zobaczyli najlepsze zawodniczki i stworzyli atmosferę – mówił, rzucając przy okazji pomysł na poprawę frekwencji podczas turnieju.
Zdaniem brytyjskiego dziennika wpływ na pustki na trybunach ma kultura społeczeństwa saudyjskiego, która przez wieki bardzo mocno ograniczała rolę kobiet. Dopiero w ostatnich latach poczyniono postęp pod kątem praw i swobód obywatelskich dla kobiet, ale progres nie jest znaczący.
„Kiedy Rijad gościł pokazowe wydarzenie Six King’s Slam w pobliżu trzy tygodnie temu, 8 tys. miejsc było w większości zajętych na meczach z udziałem Rafaela Nadala, Novaka Djokovica i Jannika Sinnera. Wydaje się prawdopodobne, że tak jak obywatelki Królestwa są prawnie zależne od swoich opiekunów płci męskiej, tak sport kobiecy jest również uważany za rozrywkę drugiej kategorii” – uważa dziennikarz Simon Briggs.
Martina Navratilova i Chris Evert kilka miesięcy temu alarmowały, że „przeniesienie WTA Finals do Arabii Saudyjskiej oznaczałoby krok wstecz. Ze szkodą dla WTA, kobiecego sportu i wszystkich kobiet”.
Co na to WTA? Federacja oświadczyła, że pozytywnie podchodzi do kwestii frekwencji i spodziewa się wzrostu liczby kibicw przy okazji najważniejszych spotkań. „Zawsze spodziewaliśmy się niższej frekwencji wraz z rozpoczęciem tygodnia pracy w Arabii Saudyjskiej w niedzielę, ale przewidujemy, że liczba ta wzrośnie w miarę zbliżania się weekendu” – przekazano brytyjskiej gazecie.
WTA Finals są nazywane „piątym Wielkim Szlemem” ze względu na wysokie nagrody finansowe, dużą liczbę punktów rankingowych do zdobycia oraz fakt, że gra wąska elita światowego tenisa. W przeszłości przez wiele lat organizowano imprezę w słynnej hali Madison Square Garden w Nowym Jorku. Finały WTA gościły także w Los Angeles, Madrycie, Dosze, Stambule czy Singapurze. Wówczas frekwencja zdecydowanie dopisywała.